Samodzielność ponad idealność, czyli o tym jak dzieło traci na wartości

Bardzo lubię rysować. Rysować, kolorować, malować. Choć moje prace dalekie są od idealnych, to jednak są moje, więc dla Rodziców najcenniejsze. Bo w pracy dziecka nie o to chodzi, by każdy szczegół pokolorowany był zgodnie z przyjętym wzorem, ani o to, by za krawędź nigdy nie wyjść. Nie chodzi o to, by drzewo miało smukły pień i rozłożystą koronę, ani o to, by biedronka miała siedem równych kropek.

O bazgroły też nie chodzi, bo choć Rodzice przyjmą wszystko z uśmiechem, to jednak dzidźką już nie jestem. Mam cztery lata, a nawet cztery i pół, a od czteroipółlatka się wymaga. Dlatego staram się i uczę żeby te prace były coraz lepsze, żeby słońce miało promyki, a oczy Mamy były nad jej nosem, żeby trawa była z pionowych kresek, a głowa w miarę okrągła. Uczę się tego w przedszkolu, kiedy obserwuję moich sprawnych rówieśników, trenuję na zajęciach z terapii ręki, rysuję w domu z Mamą i z Antosiem. Rysujemy, rozmawiamy, nazywamy co jest czym, żeby i inni mogli zobaczyć, to co ja tam widzę, ale także po to, by zwrócić uwagę na niedociągnięcia i popracować nad tym, co jeszcze kuleje.

Takie rysowanie to dobry trening dla moich rączek. Tych rączek, które kiedyś chwycą za ołówek lub pióro i będą pisać. Napiszą kartkę do Babci i Dziadka, gdy wyjadę z Rodzicami na wakacje. Napiszą list do Taty, gdy wyjadę na kolonie. I temat w zeszycie, kiedy pójdę do szkoły. Złożą podpis na dowodzie osobistym. Napiszą wiele ważnych rzeczy. Dlatego ważne jest, by pisały ładnie. Bym mógł przeczytać ja i by mógł przeczytać ktoś inny. Ale ważniejsze od tego, czy napiszą ładnie (ostatecznie lekarze też strasznie bazgrolą) jest to, czy napiszą same…

Dlatego nie wyręczajcie mnie w mojej pracy. Nie kolorujcie za mnie obrazków i nie podpisujcie, że to moje dzieło. Byłoby moje, gdybym zrobił je sam. Rodziców bardziej ucieszy obrazek, który jest pokolorowany mniej starannie (a właściwie bardzo starannie, bo ja się zawsze staram), ale przeze mnie, a nie idealne dzieło przedszkolanki, czy terapeuty. Jeśli chcecie mi pokazać, jak to zrobić żeby było lepiej, zróbcie to na swojej kartce, a moja praca niech będzie tylko moją. Niech Rodzice wiedzą, że teczka, którą przyniosłem z przedszkola, czy prace z zajęć indywidualnych to jest coś, co warto zachować, bo nieważne jak i nieważne czym, ale zrobiłem je sam!


Jeden komentarz do wpisu “Samodzielność ponad idealność, czyli o tym jak dzieło traci na wartości

  1. Moj syn ma juz 17 lat…. niesamowicie mile s chwile kiedy siadamy sobie razem i mamy chwile dla siebie na wspominki… zdjęcia itp… ogldamy wtedy teczki z rysunkami ktore zawsze zbierałam podpisujac z tyły wiek syna i tytuł rysunku…. bochomazy trzylatka na których nie wiadomo co jest …. a z tyłu podpis „dziadek goni myszkę Mike”…. takie naxwy swoim pracom nadawało moje dziecko…. polecam Wam to drogie Mamy. Pozdrawiam A.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *