Kiedy dzieci z mojej pierwszej przedszkolnej grupy opuszczały mury Wielkiej Przygody, chciałem pójść razem z nimi. Tak jak one marzyłem o szkole i czułem, że jestem już na nią gotowy. Na spełnienie tego marzenia musiałem poczekać kolejne dwa lata, powtarzając w tym czasie pobyt w starszakach. I choć lubiłem moje przedszkole, to czułem, że coraz mniej tam pasuję, że bez tych moich dzieci i pań, z którymi spędziłem pierwsze trzy lata, to nie jest już to samo, że czas pójść w świat i rozwinąć skrzydła.
Wybór szkoły spędzał sen z oczu moich Rodziców przez dobrych kilka miesięcy. Mama i Tata myśleli, rozmawiali z innymi rodzicami, znów myśleli i znów rozmawiali. Radzili się terapeutów, obserwowali losy moich starszych koleżanek i kolegów i wciąż się zastanawiali, które rozwiązanie będzie dla mnie najlepsze. Żeby wiedzieć, czy ostateczny wybór okaże się dobry, czy będzie to najlepsza możliwa decyzja, czy nie będziemy żałować, potrzebowalibyśmy wehikułu czasu albo kilku żyć, aby móc wszystkiego spróbować, a potem zdecydować się na opcję, która okaże się dla mnie najlepszym rozwiązaniem. Niestety nie mieliśmy takiego urządzenia, za to wybór był przytłaczająco duży. Choć pewnie to lepsze niż sytuacja, w której wyboru nie byłoby wcale.
…Przeczytaj cały wpis