Najnormalniejsza rzecz na świecie

Pamiętacie, jak dwa dni temu rozpłakałem się na widok nałożonego jogurtu? Jak bardzo nie podobało mi się to, że nie mogę sam wybrać? No cóż, dzisiaj też nie jest lekko. Nie płaczę, ale jest mi smutno, że po raz kolejny Rodzice decydują za mnie i stawiają gotowy posiłek na stole.Jednak tak, jak przedwczoraj, tak i dzisiaj, blokada, która automatycznie wskoczyła, po chwili automatycznie ustępuje.W miseczce mam zmieszany malinowy jogurt Jogobella z niewielką ilością naturalnego Bio Jogurtu Milbone. Rodzice od kilku dni robią mnie w trąbę, to dzisiaj ja, zrobię ich. Mówię Mamie, że chciałbym dużo jogurtu i proszę, żeby wypełniła nim moją miseczkę po brzegi. Jestem naprawdę bardzo, ale to bardzo głodny. Mama się godzi, bo w sumie, czemu nie? Dokłada mi górę jogurtu Jogobella… i wiecie co? Kiedy dodaje go więcej i więcej, i więcej, to naturalny jogurt przestaje być wyczuwalny. 1:0 dla mnie.

Do przedszkola biorę standardowo banana i naleśniki, które oczywiście zjadam. Na miejscu dostaję obiad, którego oczywiście nie zjadam. Wracając do domu, zajeżdżamy do Babci Bożenki, zabrać przygotowaną przez nią wałówkę. Właśnie mam zjeść mojego banana, kiedy Babcia pojawia się przy naszym samochodzie. Przyniosła dla nas zupkę, surówkę z marchewki i dwa jabłka. Jedno dla Marysi, a drugie dla mnie. Daje mi to jabłko, jak by to była najnormalniejsza rzecz na świecie, jakbym nie miał żadnych problemów z jedzeniem i zajadał się jabłkami jak każdy inny człowiek. Skoro potraktowała mnie tak zwyczajnie, to i ja się zwyczajnie zachowuję. Patrzę, dotykam i wgryzam się w owoc. Nie odgryzam, ale kilka razy wbijam moje ząbki w miąższ. Sok cieknie mi ustach i po brodzie, pojedyncze kropelki trafiają do buzi i do brzuszka. Zaskakująco smaczny jest ten owoc. Choć niczego nie zjadłem, to jednak odważyłem się spróbować! Włożyłem do buzi, wbiłem zęby, poczułem słodko-kwaśny smak, poznałem twardość jabłka i kapowatą cieczowatość jego soku.

Niby nic, a jednak tak dużo. Po powrocie do domu, zjadam obiad. Ponieważ bardzo pilnuję miski, Mama wrzuca amarantusa prosto do słoika.Odwraca się na chwilę, szybko miesza, a potem pochyla się nad stołem i przerzuca zawartość do mojej ulubionej miski z okiem. Jak oczy nie widzą, to buzia nie protestuje. Oczywiście pod warunkiem, że Mama nie przesadzi z ilością nowości w starości. Dzisiaj nie przesadziła, także jem.Wygląda na to, że coś jednak mi tam wadzi. Zostawiam część porcji, wstaję ze swojego miejsca i mówię: „Dziękuję, najadłem się. Teraz zjem serek.”.Mimo pięknego podziękowania Mama mówi, że jeśli serek zmieści się w brzuszku, to i obiadek dam radę zmieścić. Co racja, to racja. Proszę Mamę, żeby pokarmiła mnie końcówką obiadku i po chwili ruszam po serek na deserek.

Na kolację szef kuchni serwuje dziś owsiankę na mleku prosto od krowy z dodatkiem kaszki z „krąbkami”. Wyśmienite połączenie!


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *