Budzę się w Świdnicy po raz drugi, ostatni – przynajmniej na razie, bo zaproszenie mam na przyszłość i na pewno skorzystam. Przytulam się więc do gospodarzy…
…żegnam z najsłodszym psiakiem pod słońcem…
…i ruszamy w drogę. Pędzimy do Wrocławia!
Na obiad i pierwszą noc zatrzymujemy się u Cioci Mysi (siostry Dziadka Staszka). Zjadamy pyszności (ja wszystko przetworzone na mleko) i idziemy spacerkiem do Wujka Antka i Cioci Lusi. To dopiero jest spotkanie, najstarsi z najmłodszymi 🙂
Żeby było mi weselej, Mama zabawia mnie pacynką. A to ciekawe!
Jak ja Ci zazdroszczę takiej dużej rodziny. Cudowne zdjęcia 🙂
🙂 Dziękujemy! Też się cieszymy, że nas tak wiele!