Wczoraj wspominałem, że dzisiaj będą urodziny p. Agnieszki – kierowniczki Zespołu Terapeutycznego w Skarszewach. I rzeczywiście są! Dzwonię od rana, żeby odśpiewać 100 lat, ale p.Agnieszka coś nie odbiera. No trudno, wyślę smsa, a odśpiewam w piątek, osobiście. Tak, czy inaczej wszystkiego przepięknego kochana p. Agnieszko! :*
Rano mam zajęcia w OWI. Jestem przed czasem, więc mogę trochę pobrykać w piłkach. Lubię to! Kto mnie znajdzie? Rehabilitację zaczynam o 9:40. Odkąd jestem już duży (prawie dorosły) ćwiczenie ze mną to trudna sztuka, ponieważ ciągle wywijam się, wykręcam, uciekam. Jednym słowem, nie współpracuję. Mam własny pomysł na spędzenie wolnego czasu i na pewno nie są to ćwiczenia. Interesuje mnie wszystko poza tym, co trzeba 😉Zaraz po zajęciach śmigam do Cioci Ewci i małej Milenki. Na szczęście mój katar nie jest zaraźliwy i mogę bawić się z moją małą koleżanką.O 15:00 odbieramy Antka i razem z nim jedziemy na zajęcia do Gdyni. Tu też nie popisuję się współpracą. Przez pierwsze 10-15 minut jest całkiem dobrze, nawet bardzo dobrze, ale potem zaczynam się wyrywać, krzyczeć, protestować. Jak tak dalej pójdzie, nikt nie będzie chciał ze mną ćwiczyć. Pan Maciek zastanawia się nad specjalnymi łupkami na moje stopy – są to takie profilowane, robione na wymiar wkładki, które dopasowuje się do stopy, a potem ubiera na nie buciki. Taka wkładka pomaga w dobrym ułożeniu stópki, tak aby się nie koślawiła. Muszę podpytać o to panią doktor, kiedy będę na wizycie 3. października.
Choć dzień pełen wrażeń i pełen ćwiczeń, ja zmęczony nie jestem i prawie do 20:00 siedzę z Antkiem w naszym pokoju i lepię z ciastoliny. Antek lepi kulki, a ja rozgniatam. Jednak chwilę później odkładam ciastolinę i zaczynam budowanie wieży. Tym razem z kubeczków. Uwielbiam budować!