No to się zaczęło. Od dzisiaj na serio i na poważnie. Wstaję jak zwykle pierwszy, czyli parę minut po 6:00 i jestem gotowy do działania. Ale zamknięty za szczebelkami swojego niemowlęcego łóżeczka, działać nie mogę, więc wołam i wołam, aż ktoś przyjdzie mnie uwolnić z tej klatki. Nie wiem, czemu, ale Rodzice zawsze biorą mnie do siebie i liczą na to, że przysnę. Tak się nigdy nie dzieje, ale oni ciągle, uparcie próbują. Może kiedyś wynagrodzę im tą wytrwałość, ale jeszcze nie dziś. Wstałem, to wstałem! Czas się bawić! Okazuje się jednak, że dziś nie ma czasu na zabawę. Mama zgarnia nas – Antka i mnie i pędzimy do przedszkola. Antek zostaje, a my kierujemy się do Skarszew na pierwsze powakacyjne zajęcia.Zaczynam od …Przeczytaj cały wpis
Ja mam 19 miesięcy…
🙂 Hej, hej! Kolejny miesiąc zleciał, jak z bicza trzasł, a ja otwieram rano oczy i mam już 19 miesięcy. Ile zmieniło się w ciągu ostatniego miesiąca? Hmmm… sukcesy już tak szybko nie przychodzą, ale mimo wszystko mam się czym pochwalić:
- wspinam się na Antka łóżko i próbuję na łóżko Rodziców,
- wchodzę na …Przeczytaj cały wpis
Zwierzaki, dinozaury i Mati – moje spotkania
W niedzielę mieliśmy pojechać do zoo. Jednak pogoda była zbyt piękna, a dni wakacji zbyt ostatnie, żeby szybko i bezboleśnie kupić bilet. Kolejka była ogromna, więc przełożyliśmy wyprawę na środę. A ta środa to był bardzo długi dzień…
Najpierw wcześnie z rana pojechałem z Mamą do OWI na zajęcia z psychologiem. Jechaliśmy tramwajem, żeby Tata miał samochód i żeby zdążył trochę popracować zanim będzie musiał do mnie przyjechać, i zmienić Mamę. Zmieniają się za drzwiami od sali rehabilitacyjnej, gdzie ćwiczę z p. Danusią. Tata zostaje i czeka na mnie, a Mama zabiera samochód i jedzie do pracy. Po raz ostatni …Przeczytaj cały wpis
Co robię, kiedy nie ma turnusu? Odpoczywam!
…a potem wycieczka. W niedzielę mieliśmy pojechać do zoo. I do Parku Dinozaurów. Ale nic nam z tego nie wyszło. Zrobiliśmy pętelkę przy kasach i zawróciliśmy. Kolejka na milion lat świetlnych mocno nas wystraszyła. Aby nie zmarnować wolnego popołudnia i zapasów żywności, które przygotowaliśmy na tę okazję, pojechaliśmy do Gdyni, nad morze (a konkretnie nad zatokę), na bulwar. Pogoda przepiękna, więc spacer udany. A wracając ze spacerku spotkałem mojego kumpla Jasia, z którym widuję się na zajęciach w Skarszewach 🙂
- Antek, ja i Tata, i koniec świata
- Antek jest w sieci…
- …ja też chcę!
- Wspinaczka…
- …i „bujaczka”.
- Wszyscy lubią lody…
- …a ja najbardziej.
- No to pa Mamo, idę!
- Ile Staszków widzisz?
- Bujanie solo jest fajne…
- …a z Bratem jeszcze fajniejsze.
Po dłuuugim spacerku, jedziemy odwiedzić Babcię Tesię i Dziadka Rysia. Przez te moje turnusy, strasznie długo ich nie widziałem i okropnie się stęskniłem!
We wtorek…
…czyli dziś nadrabiam to, że tak mało widziałem się z dziadkami w wakacje i znowu jadę się z nimi zobaczyć. Tym razem na działkę.
Nie daję Mamie czasu na odpoczynek. Choć dostałem całe wiadro fasolki, nie mam zamiaru bawić się nią siedząc grzecznie na kocu. Obejrzałem, wysypałem, pozbierałem, znów wysypałem, „przeliczyłem”, rozrzuciłem…
…i wystarczy. Idę dalej zwiedzać.
Zamiast wrócić z nami, Antek pojechał z Babcią Asią do Otomina. Zostałem tylko ja i Mama. Wracamy do domu i przechwytuje mnie Tata. Mama ma wolne, a my idziemy na męską wyprawę, nad zbiornik retencyjny.
- Udało mi się zdjąć skarpetkę…
- …i teraz mogę potrzymać nogę w buzi.
Sobota, niedziela, poniedziałek, wtorek… wystarczy tego wolnego! Jutro jadę do OWI na pierwsze (i ostatnie) w tym tygodniu zajęcia – najpierw z psychologiem p. Asią, a potem z rehabilitantką p. Danusią.
PS Od wczoraj mam na zewnątrz czwartą czwórkę, czyli jest komplet!
PS 2 A dzisiaj po raz pierwszy wdrapałem się samodzielnie na Antka łóżko (i to nie raz!). 33,5 cm – to wysokość ramy (38 z materacem). Kto jest super pająk wspinacz? Ja! 😀
Czwarty dzień turnusu, a ja znowu wagaruję
Już jest czwartek, czyli przedostatni dzień turnusu. Rehabilitację zaczynam w towarzystwie Mamy, ale mniej więcej w połowie zajęć Mama musi wyjść, bo próbuję do niej uciec. Skutecznie. Uciekam i kładę się Mamie na kolanach. Miło nam tak bardzo, ale w sumie nie po to tu przyszliśmy. Turnus się kończy, a ja nadal nie potrafię (a może tylko nie chcę) usiąść ze stania jak człowiek. Rzucam się pupą w nieznane i liczę na to, że podłoga jest blisko.Zaraz potem pakujemy się na ostatnią już hipoterapię. I po raz pierwszy płaczę w czasie jazdy na koniku. Jednak to nie wina Okrzemka na którym jeżdżę, tylko mojej lewej, dolnej czwórki. Pcha się strasznie, już czuć ją pod dziąsłem, już widać, już prawie się przebiła.
Hipoterapię mamy Turzu, jakieś 15 km od Skarszew. Zaraz po zajęciach pakujemy się do auta i wracamy na muzykoterapię.
Zajęcia z p. Mateuszem są moje najulubieńsze. Nie dość, że jest dużo dzieci, to jeszcze jest dużo instrumentów. No i oczywiście p. Mateusz z gitarą 🙂 I mimo, że wie, że popsułem już jedną gitarę, to pozwala mi pograć na swojej. Zresztą p. Mateusz powiedział, że tamta gitara była już pęknięta, więc to nie do końca moja wina, że się połamała. Ufff.
Muzyka znowu kończy się później (bardzo mnie to cieszy!), więc bez przerwy i bez drugiego śniadania idę na zajęcia do p. Patrycji. Czas na spotkanie na łące 🙂
Jeszcze tylko hydroterapia i zaraz pójdę na drzemkę.
Jeszcze zjadam mój miks owocowo-marchewkowo-zbożowo-jogurtowy i na wózkowym spacerku zasypiam. Po 1,5 godzinnej drzemce budzę się, żeby pójść na zajęcia z logopedą.
Po drzemce mam zajęcia z logopedą…
- Krówka robi „muuu”…
- …a owca robi „a kuku” i „beee”.
- To już koniec zajęć, ale wdrapuję się na siedzonko i czekam na masaż.
No i tyle na dzisiaj. Z zajęć z psychologiem uciekłem. Wagarowicz ze mnie 😉
Połowinki, czyli trzeci dzień turnusu
Tak jak wczoraj i przedwczoraj zaczynam od rehabilitacji. Dzisiaj nie marudzę i nie uciekam, więc Mama jest ze mną przez całe zajęcia.
Zaraz …Przeczytaj cały wpis
Krowa mówi „muuu”, a ja gram na gitarze
To już drugi dzień ostatniego tygodnia turnusu. Choć zaczynam wcześnie rano – już o 8:00, to zajęcia kończę dopiero 15:00. Nie ćwiczę jednak przez cały czas. Mam dużo długich przerw. Odpoczywam, a nawet mam drzemkę między zajęciami. Znów jest hipoterapia! Dziś, jutro i pojutrze.
Od 8:00 do 8:45 mam rehabilitację. Coraz trudniej jest mnie zachęcić do ćwiczeń. Coraz chętniej ucieka do Mamy i płaczę. Mama wychodzi z zajęć, marudzę jeszcze chwilkę, a potem jest już dobrze. Nie ma Mamy, nie ma komu narzekać. Zaraz po rehabilitacji pakujemy się do auta i razem z Szymkiem i Ciocią Anetką jedziemy do Turza na hipoterapię! Lubię to!, to mało. Ja to uwielbiam. Przez bite pół godziny jeżdżę na oklep. Na nic nie narzekam. Zresztą Szymkowi też się podoba. I też jest dzielny.
Po konikach …Przeczytaj cały wpis
O międzyturnusowych spotkaniach z Przyjaciółmi
Dziewiątego sierpnia skończył się turnus w Skarszewach, a to oznacza, że mam tydzień laby. Tylko jedna rehabilitacja w OWI, a poza tym luz blues. Nadrabiam więc zaległości i praktycznie każdego dnia umawiam się z Przyjaciółmi. No bo jak nie teraz, to kiedy? Przecież pojutrze znów wyjeżdżam. Przez weekend odpoczywałem. Głównie przy Mamie. Tak się przyzwyczaiłem do tego, że jest przy mnie cały czas, że teraz też tak chcę. Chcę i mam 🙂Przy okazji nadmiaru wolnego czasu, podejmuję pierwsze próby samodzielnego jedzenia.
A od poniedziałku…
…zaczynam intensywne …Przeczytaj cały wpis
Zaspany jeździec, czyli dopadło mnie zmęczenie
Dziś jest przedostatni dzień turnusu. Tęsknię za domem, za Tatą, za swoim pokojem i odpoczynkiem. Ale dam radę! Już niedługo 🙂
Zgodnie z obietnicą zaczynam naukę „takie same”. Nie jest to łatwe, ale z pomocą p. Kasi i Mamy wkrótce to ogarnę. Na początku pani pedagog pokazuje mi dwie takie same, kolorowe piłki. Nazywa przedmioty i mówi, że są takie same. Potem dochodzi trzecia – „inna”. Ta piłka jest żółta i nie pasuje do pozostałych. Kolejno wkraczają do akcji kubki, klocki, łyżki, woreczki i rękawiczki. Zawsze oglądam najpierw pasującą do siebie parę, a potem przychodzi niepasująca. Pani Kasia kilka razy powtarza mi co pasuje, a co nie i tak z każdą trójką. Po przerobieniu wszystkich przedmiotów, zaczynamy od początku. Znów „takie same” piłki i jedna „inna”. Teraz dostaję jedną z pary i muszę pokazać, która z dwóch pozostałych pasuje do mojej. Jeszcze nie wiem, ale jak przypadkiem uda mi się trafić, dostaję wielkie brawa i bardzo jestem wtedy zadowolony.
- Takie same łyżki…
- …i takie same woreczki.
- A teraz wezmę pasujący do mojego czerwony klocek.
Pani Kasia dużo mnie chwali. Okazało się, że niestety …Przeczytaj cały wpis
O ósmym dniu turnusu, sukcesie pedagogicznym i kąpieli w jeziorze
Przez dwa tygodnie pierwszego turnusu uczyłem się rozpoznawać przedmioty. Wiem już jak wygląda kubek, miś, łyżka… i wiele innych rzeczy. Przez ostatnich osiem dni codziennie wałkowałem „duży – mały”. Raz zwierzątka, raz naczynia, raz owoce, raz warzywa… dzień w dzień, aż do znudzenia „mała marchewka, duża marchewka”, „mała miska, duża miska”, „mały miś, duży miś”. Niby łatwe, ale jednak trudne. Nie zawsze znałem odpowiedź. Czasem znałem odpowiedz i patrzałem w dobrym kierunku, ale i tak wybierałem źle, tylko dlatego, że to drugie było fajniejsze.
- Nauka „małe – duże”
Dziś po raz kolejny uczę się …Przeczytaj cały wpis