Po dwóch tygodniach turnusu w Fundacji „Ja Też”, po dwóch tygodniach przedszkola i popołudniowych zajęć z krakowskiej, po kilku zajęciach w Szkole Jedzenia… zasłużyłem na urlop! A skoro zasłużyłem, to pojechałem. Dzięki uprzejmości mojego kumpla Teosia i jego rodziców, pojechałem do Torunia, gdzie czekało na mnie przeprzytulne mieszkanko nieopodal starówki.
31. lipca ruszam w trasę…
Aby mieć dużo sił na zwiedzanie stolicy pierników, zasypiam zaraz po starcie i śpię aż do końca. „Aż”, to może zbyt duże słowo, bo nie jedziemy wcale tak długo, jakby się mogło wydawać. Toruń jest blisko, a droga całkiem niezła, więc po jakiś dwóch godzinach jesteśmy na miejscu. Z górą tobołów (bo na tygodniowy wyjazd trzeba zabrać wszystko, na wszystkie ewentualności) wtaczamy się na trzecie piętro. Za drzwiami znajduje się najfajniejszy pokój jaki kiedykolwiek widziałem. No i jest w nim gitara! I bęben! I mnóstwo książek! Czyli to, co lubię najbardziej.
Pierwszego dnia ruszamy na „zwykły” spacer. Idziemy zobaczyć fontannę, starówkę z Krzywą Wieżą, pomnik Kopernika, Wisłę i sąsiadujący z nią plac zabaw. W Toruniu dużo się dzieje, więc zgodnie z zaleceniem mamy Teosia obserwujemy słupy w poszukiwaniu atrakcji. Na dziś wynaleźliśmy teatr z Hiszpanii. Niestety są strasznie głośni, więc równie szybko jak tu pędziliśmy, opuszczamy widownię i wędrujemy w poszukiwaniu spokojniejszej miejscówki.
Pieska, którego razem z Antosiem …Przeczytaj cały wpis