Wczoraj wrzuciłem na luz i poszedłem na wagary. Mieliśmy pojechać do Gdyni na zajęcia z psychologiem, ale…
- ja spałem, Antek spał i Rodzice też chcieli, a tak musieliby wstać ok 6:30, zawieźć Antka do przedszkola, żeby zdążyć na 9:00 do Gdyni,
- za oknem śnieżyca, mnóstwo śniegu na ziemi i w powietrzu, a to zdecydowanie niesprzyjające warunki – jak nie trzeba, lepiej nie wychodzić,
- w domu dawno nas nie było, wieża z brudnych naczyń sięga do sufitu (to zasługa Taty), a podłogi w naszym (moim i Antka) pokoju nie widać – nadeszła pora, aby to zmienić,
- uznaliśmy, że jest więcej przeciw niż za i jednogłośnie podjęliśmy tę wspaniałą decyzję.
Antek śmiga do przedszkola, ale nieco później. Zawozi go Tata, a ja z Mamą sprzątam i bumeluję. Po południu jedziemy po Antka i po drodze śmigamy na sanki 🙂
Odbieram Brata, a na dworze …Przeczytaj cały wpis