Rety, ale fajnie! Lubię pracować, to fakt, ale leniuchować lubię jeszcze bardziej. A właściwie nie leniuchować, tylko aktywnie wypoczywać. Nie siedzieć bezczynnie, nie czekać aż czas przecieknie przez palce, tylko brać z życia tyle, ile się da.
Dzień pierwszy. Boże Ciało.
No dobra. Dzisiejszy dzień jest jednak leniwy. Nie jesteśmy największymi fanami procesji, bo oprócz kwiatków sypanych przez dzieci, nic tam nie jest kolorowe i cała uroczystość bardziej przypomina pogrzeb, niż radość z tego, że Pan Jezus spaceruje ulicami miasta, ale idziemy. Kwiatków nie mamy, ale Antoś ma dzwonek i cieszy się, że może trochę podzwonić. Ja też się cieszę, bo wyszliśmy bez wózka, więc mogę wędrować na nóżkach.Kościół stoi obok lasu, więc zaraz po procesji idziemy na spacer, zbierać szyszunie.
Wracamy do domu i bierzemy się za kuchenne roboty. Najpierw wysiewamy kiełki. Pomagam Mamie, bo zupełnie nie może trafić nasionkami w podłogę. Wszystkie wrzuciła do naczynka, więc kiedy się odwraca …Przeczytaj cały wpis