Po raz kolejny zaczynam dzień z kurami. O bladym świcie (tak ok 9:00) przychodzi do nas pani fotograf – Renata Dąbrowska. Cyka nam piękne zdjęcia, a to dlatego, że… dawno, dawno temu, kiedy na ziemi żyły jeszcze dinozaury… No może troszkę się zagalopowałem. W każdym razie dawno temu – 25. marca Mama i jej koleżanki – Karolina (prezes Fundacji na Rzecz Wspierania Rozwoju „Ja też”) – mama Mikołaja i Kajtka (z zespołem Downa) i Joasia (członek Zarządu „Ja też”) – mama Mateusza i Jasia (z zD) spotkały się z p. Jowitą aby porozmawiać o swoich dzieciach, o tym, że przyszliśmy na świat z dodatkowym chromosomem i że na początku było nam smutno i ciężko, ale że wyszliśmy na prostą i teraz jest super, o potrzebie łamania stereotypów, o Fundacji, o planach na przyszłość. Zresztą sami możecie przeczytać to jutro w Gazecie Wyborczej. To jedno ze zdjęć, które zrobiła nam p. Renata 🙂
Kusi, kusi, więc wrzucę jeszcze drugie…
Jeszcze trzy!
Taki oto miałem medialny poranek. Dzień jak co dzień 😉
Nie mija wiele czasu i kolejni goście. Mówiłem Wam, że już prawie poznałem Darię. Teraz poznałem ją już naprawdę! Dzisiaj przychodzi do mnie nowa, super koleżanka i jej mama – Ciocia Edytka (nr 3). Daria, tak jak ja, urodziła się w 2012 roku (ale we wrześniu, więc jest młodsza o 7 długich miesięcy) i tak jak ja, ma zespół Downa. Uwaga, uwaga… oto ona i nasze nieśmiałe powitanie 🙂
Jesteśmy już zapoznani i teraz możemy zacząć zabawę. Daria to jeszcze mały, słodki bąbelek i większość czasu spędza na leżąco, czyli robi dokładnie to, co cała moja zespołowa paczka, kiedy zaczynaliśmy się ze sobą spotykać. Jeszcze trochę i nas wszystkich dogoni i razem będziemy śmigać po podłodze.
Kolejna atrakcja dnia dzisiejszego to wspaniałe występy Antosia i innych przedszkolaków z okazji Dnia Mamy i Taty! Super, bomba, prawdziwy kosmos! Dzieci śpiewały, tańczyły i mówiły wierszyki, a Mama płakała ze śmiechu (i oczywiście ze wzruszenia).
Po przedszkolu jedziemy do OWI na spotkanie z psychologiem i… same sukcesy.
- Pani Asia ma worek z czterema autkami. Wrzuca pierwsze, wrzuca drugie, a przy trzecim się zatrzymuje i pyta co ma dalej zrobić. No to ja łapię za worek i już wie, że musi tam wrzucić. Czwarte autko dostaję ja i elegancko wkładam je do woreczka – pomagam w sprzątaniu.
- Drugi sukces to wrzucanie malutkich piłeczek przez malutką dziurkę od butelki. Wychodzi mi świetnie, a jak troszkę gorzej, to wcale się nie zniechęcam i dalej próbuję. Kiedy p. Asia nie chce dać mi ostatniej z kulek, biorę butelkę i… próbuję ją przegryźć w celu wydobycia piłek, próbuję wydłubać paluszkiem i… odwracam butelkę do góry nogami! Jest! Zwycięstwo! Sam to wymyśliłem i mam! Zdobyłem piłkę!
- I jeszcze jedno. Mówię: „co to?”. Serio. Kilka dni temu zauważyła to Ciocia Gosia, potem Mama i Tata, a dziś pani psycholog. Naprawdę, naprawdę, naprawdę.
Kiedyś zostałem przyłapany na kradzieży sera, a dzisiaj na kradzieży bułek (PS Umówmy się, że nikt nie widzi wyciapanego przeze mnie lustra)…
No i pora spać. Antoś w przypływie miłości braterskiej powiedział, że bardzo mnie kocha i poprosił Mamę, żeby wyjęła mnie z łóżeczka i położyła obok niego, na czas słuchania bajki. Sam z siebie (serio!) głaskał mnie i tulił. Kiedy właziłem mu na głowę, aby przedostać się do Mamy, wyrwać jej książkę i zjeść, pewnie troszkę żałował…, a może jednak mu się podobało? 😀
ten uśmiech to Stasiu po mamie chyba ma 🙂
Mama czyta i znów się uśmiecha. Chciałaby żeby ten mój uśmiech był po niej, no i jest, ale tylko w połowie. Druga część to Taty zasługa 🙂
Zdjęcia Antka ze Stasiem i pomysł na wieczorne przytulanki jest absolutnie wspaniały!
Też jestem zachwycony! Bardzo, bardzo to lubię!
Jestescie piekni, az do schrupania jak mówi moja córka- pozdrawiam
Dziękujemy 🙂
Pozdrawiam cieplutko!
bardzo kochane z Was ” braciaszki” 🙂
Bo bardzo, bardzo się kochamy 🙂