Mam 23 miesiące

Wczoraj dużo napisałem, więc uznałem, że Wasze apetyty zostały zaspokojone i nie muszę niczego dziś pisać. A wtedy przypomniało mi się, że kończę dziś 23 miesiące i muszę Wam powiedzieć, co już potrafię. Każdego miesiąca dzielę się z Wami listą wciąż rosnących i rozszerzających się umiejętności. Tym razem nie będzie inaczej, ale nie będzie do końca podobnie. A to dlatego, że od ostatniego miesiąca w zasadzie niewiele się zmieniło.

  • To, czym mogę się pochwalić, to fakt, że już 3 razy sam z siebie usiadłem na nocniku. Oczywiście w ubraniach, ale gdy Mama zdjęła mi portki i pieluchę, to czyniłem swoją powinność (dziś był ten trzeci raz).
  • Coraz lepiej idzie mi rozróżnianie konkretnych przedmiotów, zarówno tych rzeczywistych, jak i tych na obrazkach.
  • Zacząłem gryźć 🙂 Ci, którzy jeszcze tego nie widzieli, mogą zobaczyć dowody na filmiku z 16. grudnia ubiegłego roku:

    Nie zawsze idzie mi tak ładnie jak na tym filmie, ale się staram. W czasie Świąt chorowałem na trzydniówkę, więc zamiast karpia zjadłem jogurt, następnego dnia podobnie, no i jakoś od gryzienia się odzwyczaiłem. Dzisiaj wypluwałem wszystkie większe kawałki, więc wracamy do punktu wyjścia. Czasem bywa i tak.
  • Zawsze mam problem z powiedzeniem tego, co potrafię już mówić, bo nigdy nie pamiętam, co mówiłem już wcześniej. W każdym razie najczęściej wypowiadane przeze mnie słowa i zwroty to: „co to?” i „to” – ze wskazaniem paluszkiem, „tata” – na określenie Taty, „lala” – na określenie lali, „pampa” – to moja lampa. Balon i banan brzmią podobnie, coś w stylu „baba”. Umiem już nazwać dwie części garderoby – „pepa” to skarpeta, a „papa” to czapa i znam jedno zwierzątko – „ko” to kot (o słówku „bowa” – krowa, jakoś zapomniałem). Gdy coś spada (lub gdy coś zrzucam) mówię „baaa(m)” i bardzo się cieszę. „Da(j)” i „nie” to chyba najważniejsze słówka w moim słowniku, bo wyrażają to, co jest dla mnie ważne, moje potrzeby i moje własne zdanie. I ostatnie już słówko, to „am am”, którego nie muszę chyba tłumaczyć. Pojawiają się też odgłosy dźwiękonaśladowcze – najczęstsze to „muu”, „hau hau”, „bum bum” to dźwięk jaki wydaje auto osoby, która nie wymawia jeszcze „r”. Powoli powtarzam też sylaby, ale różnie bywa, więc na razie nie mam się czym chwalić.

A teraz trochę o tym, co lubię i co sprawia mi radość:

  • Oczywiście moją największą radością jest granie na gitarze. Nic tego nie przebije. Lubię sam grać i lubię jak grają mi dorośli. Inne instrumenty, np. cymbałki i bębny też są wspaniałe.
  • Bardzo lubię książeczki. Mam je w zasięgu swoich rączek, ściągam je z półek i oglądam. Przekładam strony, przekładam książeczki, wybieram. Długo mogę tak siedzieć i zajmować się „czytaniem”.

    Bardzo lubię książeczki z dźwiękiem. Najfajniejsze są takie, które mają duży przycisk, a pod nim ukryty dźwięk. Teraz hitem jest dla mnie książeczka „Jest na farmie zwierząt sto”, która wygrywa melodyjkę. Książeczka gra, Mama śpiewa, a ja tańczę całym sobą. Miło jest gdy czyta Mama, ale fajnie gdy można obsłużyć się samemu, dlatego książki, które same się czytają są chyba moimi najulubieńszymi.

  • Jak każdy chłopak lubię też bawić się samochodami. Nie mam dużych wymagań. Wystarczy, żeby były koła. Jednak najfajniejsze są te, które jeżdżą na sygnale. Pcham je rączką po całym domu i mówię „bum, bum” (czyt. brum, brum).
  • Ktoś by pomyślał, że figurki zwierzątek (i drwala) to nudy dla takiego maluszka jak ja, ale ja naprawdę świetnie się nimi bawię. Mamy z Antosiem pokaźną kolekcję figurek, które przydają się nie tylko do zabawy, ale także i do nauki.
  • Lubię też psocić. Przeszło mi targanie kabli. Można powiedzieć, że z tego wyrosłem. Za to bardzo lubię wchodzić na drzwiczki do piekarnika, chłodzić się w zamrażarce, wyrzucać różne skarby do śmietnika i ściągać ozdoby z choinki.

A co dzisiaj? Pierwszy dzień pracy poza domem. Jadę do Gdyni na zajęcia z logopedą. Mimo, że to pora mojego snu, mam świetny humor i uśmiech od ucha do ucha 🙂 A skoro humor mam dobry, to dobrze też pracuję. Dostaję też kolejne zadanie domowe. Mam już opracowaną literkę „P” i „B” – tzn. mam obrazki, które zaczynają się na takie słowa i przyklejone do kartki z odpowiednią literką – zrobiłem je razem z Mamą. Obok mam też wypisane sylaby.

Podobnie mam z Mamą rozpisać literkę „M” i „D”. Zaczynamy też ćwiczyć sylaby: DO, DY, DA… do-my, dy-my, da-ma, dy-nia, da-chy.

Jutro hipoterapia i znów trzy dni wolnego, a od wtorku wracam do mojego stałego grafiku. Po trzech tygodniach przerwy z radością wrócę do Skarszew i do moich zajęć w OWI.


Wpis “Mam 23 miesiące” został skomentowany 4 razy

  1. Staszku Kochany! Obserwuję Cię od pewnego czasu i jestem Twoją wielką fanką 😉 Fanką Twoją i Twojej cudownej Mamusi! Tak się zbierałam i zbierałam żeby tu coś skrobnąć i właśnie zauważyłam, że tego dnia, którego Ty kończysz 23 miesiące, moja córcia Matylda kończy 11 miesięcy 😉 Oznacza to, że za równy miesiąc oboje będziecie mieć swoje wielkie święto 😉 No i jak to zauważyłam to już się nie mogłam powstrzymać i piszę 🙂 Pozdrawiamy Cię bardzo, bardzo ciepło, życzymy kolejnych sukcesów. Matylda przesyła buziaki :*

    • Cieszę się, że jesteś i że się odzywasz 🙂 Pozdrawiam Ciebie i Matyldę (świetne imię!) i życzę wszystkiego najlepszego z okazji 11 miesięcy!
      Buziaki :*

  2. BRAWO !!!!
    Oglądając płakałam i śmiałam się na przemian.
    Staszku i Mamo Staszka macie miejsce w moim serduszku. Będę o Was ciepło myślała, żebyście mieli przed sobą same sukcesy i same dobre dni.
    Pozdrawiam

    • Dziękuję! Cieszę się, że podobały Ci się moje występy, a jeszcze bardziej z tego, że chcesz tu ze mną zostać.
      Pozdrawiam od siebie i od Mamy, buziaki, papa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *