Miejsce, które uzależnia

Kiedy tu trafiłem byłem małym glutem, nieborakiem, który nie potrafił nic, albo prawie nic, małą leżącą dzidzią potrzebującą wielkiego wsparcia. I choć miałem tu daleko, to od samego początku wiedziałem, że warto. Wiedziałem, że to jest moje miejsce.

Minęły cztery lata. Zmieniło się bardzo dużo. Nauczyłem się czworakować, wstawać i chodzić. Miesiąc temu pokonałem grawitację i zacząłem skakać. Nauczyłem się mówić, śpiewać, zapamiętywać, budować zdania. Jestem samodzielny – potrafię się ubrać i rozebrać, umyć się, wyszorować …Przeczytaj cały wpis

Samodzielność ponad idealność, czyli o tym jak dzieło traci na wartości

Bardzo lubię rysować. Rysować, kolorować, malować. Choć moje prace dalekie są od idealnych, to jednak są moje, więc dla Rodziców najcenniejsze. Bo w pracy dziecka nie o to chodzi, by każdy szczegół pokolorowany był zgodnie z przyjętym wzorem, ani o to, by za krawędź nigdy nie wyjść. Nie chodzi o to, by drzewo miało smukły pień i rozłożystą koronę, ani o to, by biedronka miała siedem równych kropek.

O bazgroły też nie chodzi, bo choć Rodzice przyjmą wszystko z uśmiechem, to jednak dzidźką już nie jestem. Mam cztery lata, a nawet cztery i pół, a od czteroipółlatka się wymaga. Dlatego staram się i uczę żeby te prace były coraz lepsze, żeby słońce miało promyki, a oczy Mamy były nad jej nosem, żeby trawa była …Przeczytaj cały wpis

W Toruniu najlepsze są… lody!

Po dwóch tygodniach turnusu w Fundacji „Ja Też”, po dwóch tygodniach przedszkola i popołudniowych zajęć z krakowskiej, po kilku zajęciach w Szkole Jedzenia… zasłużyłem na urlop! A skoro zasłużyłem, to pojechałem. Dzięki uprzejmości mojego kumpla Teosia i jego rodziców, pojechałem do Torunia, gdzie czekało na mnie przeprzytulne mieszkanko nieopodal starówki.

31. lipca ruszam w trasę…

Aby mieć dużo sił na zwiedzanie stolicy pierników, zasypiam zaraz po starcie i śpię aż do końca. „Aż”, to może zbyt duże słowo, bo nie jedziemy wcale tak długo, jakby się mogło wydawać. Toruń jest blisko, a droga całkiem niezła, więc po jakiś dwóch godzinach jesteśmy na miejscu. Z górą tobołów (bo na tygodniowy wyjazd trzeba zabrać wszystko, na wszystkie ewentualności) wtaczamy się na trzecie piętro. Za drzwiami znajduje się najfajniejszy pokój jaki kiedykolwiek widziałem. No i jest w nim gitara! I bęben! I mnóstwo książek! Czyli to, co lubię najbardziej.

Pierwszego dnia ruszamy na „zwykły” spacer. Idziemy zobaczyć fontannę, starówkę z Krzywą Wieżą, pomnik Kopernika, Wisłę i sąsiadujący z nią plac zabaw. W Toruniu dużo się dzieje, więc zgodnie z zaleceniem mamy Teosia obserwujemy słupy w poszukiwaniu atrakcji. Na dziś wynaleźliśmy teatr z Hiszpanii. Niestety są strasznie głośni, więc równie szybko jak tu pędziliśmy, opuszczamy widownię i wędrujemy w poszukiwaniu spokojniejszej miejscówki.

Pieska, którego razem z Antosiem …Przeczytaj cały wpis