Dzisiaj, po kilku miesiącach oczekiwań, czas na kolejną wizytę u okulisty. Zapisując się na nią prawie rok temu, braliśmy co było, nie patrząc, że to środek majówki, dzień wolny i 8:00 rano. Także dzisiaj, kiedy cały dom śpi, my wstajemy z budzikiem i z kurami – o 6:30. Łykam euthyrox, myję się, ubieram i pół godziny później mogę już zajadać moje śniadanko. O 7:30 ruszamy.
Na miejscu jesteśmy przed czasem. Potwierdzamy naszą obecność w rejestracji, siadamy pod gabinetem nr 11 i czekamy aż mnie zawołają. Czekając wcale się nie nudzę. Razem z Mamą czytam książeczki o Marcie. Kiedyś można było kupić je w każdej księgarni, czy kiosku, ale dzisiaj dostępne są tylko tutaj, w poczekalni na Wejhera, na gdańskiej Żabiance. Oglądam je z wielką radością i cieszę się nimi, póki są, a są niestety w coraz gorszym stanie. Wiele dziecięcych rączek je przegląda, od wielu, wielu lat.Nie zdążyłem przejrzeć wszystkich, a już wołają mnie do gabinetu. Przemiła pani pielęgniarka pamięta mnie z poprzedniej wizyty, choć była ona kilka miesięcy temu.
Do wykonania mam trzy zadania:
- powiedzieć, co widzę na obrazkach znajdujących się na drugim końcu sali. Zadanie nie jest łatwe, bo choć pozostaję w swoich okularkach, to pani na zmianę zasłania mi oczka, także w danym momencie mogę korzystać tylko z jednego z nich. Obrazków jest dużo, a każdy kolejny jest coraz mniejszy. Jednak bezbłędnie odgaduję, co się na nich znajduje. Kaczka, koń, samolot, dom i kółko, które jak przystało na kogoś, kto zna już samogłoski i sylaby, czytam jako „o”.
- drugie zadanie polega na tym aby określić, czy tygrys jest w klatce, czy poza klatką, oraz ile widzę kotków. Tygrys raz jest za kratami, raz poza, a kotek raz jest jeden, a raz dwa. Wszystko zależy od tego, w jaki sposób pani pielęgniarka ustawi swoją maszynę.
- trzecie polega na tym, że w specjalnych, czarnych okularach muszę złapać muchę. Robię to bez problemu.
Teraz, po wykonaniu wszystkich zadań, mogę już wyjść i dalej czytać książeczki o Marcie. Tym razem czekam pod gabinetem nr 10, gdzie przyjmie mnie dr Wawak. Podczas wizyty, pani doktor stwierdza, że nie mam ani zeza, ani oczopląsu, ani niczego innego, czego wcześniej nie miałem. Tzn. dalej bardziej patrzę prawym okiem (a raczej słucham prawym uchem, bo z badań okulistycznych wychodzi, że wszystko jest ok) i dalej mam wadę wzroku. Czy się zmieniła? Trudno powiedzieć, ale skoro dobrze wykonałem wszystkie zadania, to nie jest gorzej niż było. Badanie wady wzroku, będę miał przy okazji kolejnej wizyty, czyli 14. stycznia 2019r. o 9:15.
Kiedy Mama rozmawia z panią doktor, znajduję na stoliku jeszcze jedną część o Marcie – „Dobry pies”, czyli odcinek o groźnym Bobie. Pożyczam ją sobie na korytarz i razem z pozostałymi „czytam” od początku. Nigdzie mi się nie spieszy, w końcu jest majówka!PS Jeśli odzwyczailiście się od regularnych wpisów i umknęły Wam dwa poprzednie, to nie wahajcie się ani chwili i zobaczcie jakie smutki i radości ostatnio na mnie spadły: