Zupełnie niefajnie mi z tym

Nasza wspólna przygoda zaczęła się prawie pięć lat temu, w lipcu 2013 roku i miała nigdy się nie skończyć, ale życie pisze zupełnie inne scenariusze, a ja nic nie mogę na to poradzić.










Przez tych pięć lat nauczyłem się tak wielu piosenek i poznałem tak wiele melodii, jak w żadnym innym miejscu. Przez tych pięć lat poznałem dziesiątki różnych instrumentów – słuchając ich dźwięków, patrząc na nie, dotykając je i próbując na nich grać.

W ciągu tych pięciu lat odkryłem, że moją największą pasją, że moją miłością i najulubieńszym ze wszystkich zajęć jest granie, śpiewanie i słuchanie muzyki.

A teraz już koniec,a teraz przepadło! Jest taka myśl, co wraca jak natrętna mucha, co wciska się pod powieki i odbiera sen. Jest taka myśl, co wraca jak natrętna mucha, co rozpycha się w brzuszku i odbiera apetyt. Jest taka myśl, co wraca jak natrętna mucha, co mości się w sercu i odbiera radość.Nie mam nic przeciwko temu, żeby od czasu do czasu urozmaicić swoją codzienność wyjściem na koncert, spotkaniem z przyjaciółmi, czy wyjazdem na wakacje. Nie mam nic przeciwko temu, aby od czasu do czasu pojawiło się w mym życiu coś nowego. Jednak muszę przyznać, że nie jestem typem człowieka, który lubi duże zmiany. Lubię, kiedy stałe punkty są stałe, kiedy miejsca, które kocham nie znikają z mojej mapy, kiedy ludzie, których lubię są cały czas przy mnie, kiedy jedzenie, które znam jest w moim stałym menu, a muzyka, którą uwielbiam jest w zasięgu mojej ręki i moich uszu. Nie lubię, kiedy coś z tych najważniejszych rzeczy się zmienia, nie lubię, kiedy coś znika.

Ale taka stałość nie jest chyba możliwa. Mając sześć lat, co chwilę muszę się mierzyć z jej brakiem. Ktoś się wyprowadza, ktoś umiera, ktoś zachodzi w ciążę, ktoś rodzi dziecko, ktoś idzie do innego przedszkola, szkoły, pracy. Ludzie się przemieszczają, zmieniają swoje życie i niestety nie mogą trwać przy mnie, tylko dlatego, że ja tego potrzebuję.

I tak oto, po kilku latach wspólnych zajęć, wspólnego grania i śpiewania, z mojego planu w Skarszewach znika muzykoterapia i prowadzący ją Mateusz. Najlepszy muzyk, jeden z najlepszych terapeutów jakich spotkałem na swej drodze i z całą pewnością jeden z najlepszych Przyjaciół. Nie ma łaty, która mogłaby zalepić tę dziurę, zysku, który zastąpi tę stratę, pełni, która wypełni tę pustkę, ani słowa, które mogłoby pocieszyć. Jest tylko smutek. Mówi się, że nie ma ludzi niezastąpionych. Ja jednak kilku takich znam. Mateusz jest jednym z nich.

Kiedy 11. października 2012 roku, zaczynałem swoją przygodę w Skarszewach, byłem pewien, że Ci wszyscy wspaniali terapeuci, będą tam zawsze. Że kiedy skończę już swoją terapię i pójdę do szkoły, oni nadal tam będą i w każdej chwili będę mógł tam pojechać i wszystkich odwiedzić. Za 10 lat, za 20, za 30. Będą siedzieć na swoich miejscach i pomagać kolejnym dzieciaczkom w drodze ku dorosłości i samodzielności, a ja, jak prawdziwy przyjaciel, będę wpadał z wizytą i uśmiechem.

Niestety Mateusza nie ma już Skarszewach, teraz swoją pozytywną energię będzie rozsiewał po ośrodku w Skórczu, no i na koncertach zespołu Sunny Money. Oby grał jak najwięcej, żebym często mógł go widywać i bujać się przy jego muzyce. Najbliższa okazja już za moment, 6. maja w Blues Clubie w Gdyni. Zamierzam tam być i bawić się tak dobrze, jak na wszystkich poprzednich koncertach (a byłem już na trzech) tej grupy.

Po cichu liczę też na to, że nasza przyjaźń okaże się większa niż dzieląca nas odległość, trwalsza niż czas, którego wciąż brakuje i ważniejsza od wielu nieważnych rzeczy, które sprawiają, że zapominamy o tym, co w życiu istotne.
Oj, będzie mi tego brakowało…

Jeszcze więcej dobrych wspomnień znajdziecie na moim kanale na YouTube. Przygotowałem dla Was specjalną listę z filmami z mojej muzykoterapii z Mateuszem.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *