Baterie naładowane, humor poprawiony, czyli Sunny Money i Ilia na Mini Spring Fest

To, że Mati odejdzie ze Skarszew, wiedziałem od jakiegoś czasu. Wiedziałem, ale nie przyjmowałem do wiadomości, licząc na to, że ten okrutny plan nigdy nie dojdzie do skutku, że coś się zmieni, po to żeby nie musiało się zmienić coś innego. Ale niestety, klamka zapadła, Mateusz jest dziś w Skarszewach po raz ostatni. Po raz ostatni mocno się do niego przytulam i po raz ostatni wskakuję mu na kolana. Po raz ostatni w tym miejscu, bo przecież nie żegnamy się na całe życie. Już dzisiaj spotkamy się na koncercie jednego z najbardziej lubianych przeze mnie zespołów – Sunny Money.

Na występie chłopaków będę już trzeci raz. Za pierwszym i za drugim razem jechałem na ich koncert za góry, za lasy, het het daleko, aż do Starogardu Gdańskiego. Pierwszy ich koncert, na którym szalałem, odbył się podczas Zlotu Weteranów Szos, gdzie wystąpili jako support przed kultową grupą Dżem, drugi – w sierpniu ubiegłego roku, w małej knajpie koło rynku. Dzisiaj zagrają w Gdańsku, w Paszczy Lwa i z całą pewnością będę tam razem z nimi.

Wracając ze Skarszew trochę pospałem, także na koncert jadę wypoczęty. Przed chłopakami gra zespół Ilia, którego głosem i gitarą jest Asia – koleżanka Mamy z kolonii w Starych Polaszkach, na które jeździły razem przez kilka dobrych lat, kiedy były jeszcze małymi dziewczynkami. Ilia przyjechała bez perkusisty, ale mają dwie gitary, basówkę, saksofon, świnię, głosy i publiczność która ich wspiera nadając rytm tupaniem i klaskaniem, także wszystko brzmi i wygląda tak, jak powinno. Zespół gra kilkanaście prześwietnych kawałków i muszę przyznać, że od pierwszego wzbudzają moje zainteresowanie, także bujam się pod sceną, tańczę i skaczę. Mój najulubieńszy to ten, gdzie na wokalu oprócz Asi, „śpiewa” świnia, ale niestety nie znalazłem go na You Tube. Za to znalazłem kilka innych, które szczerze Wam polecam. Dużo ciekawych tekstów i dużo dobrej muzyki.

Ilia kończy swój występ, a na scenę wskakują chłopaki z Sunny Money. W sumie, biorąc pod uwagę ile mają w sobie  entuzjazmu, wesołości i mocy, nazwa „Sunny Bunnies” bardziej by do nich pasowała. Jak to zwykle bywa na ich koncertach, rozwalają system! Grają do garstki ludzi w małym, drewnianym pubie, ale zachowują się tak, jakby grali na dużej, woodstockowej scenie! Swoją energią mogliby zasilić spore miasto i naładować setki zmęczonych i znudzonych życiem smutasów.„Sunny Money” – to zespół stworzony przez czterech chłopaków. Liderem, który cały czas ma coś do powiedzenia, wprowadza w każdą piosenkę i sprawia, że wszyscy obecni na koncercie, stają się jednością jest Maciek Kasa Pastor. Za garami siedzi Michał Olszynka, który razem z Mateuszem grał również w zespole Jordan i Underdub. Na gitarze basowej – Piotrek Gralewicz. Drugim głosem i gitarą jest najlepszy, najważniejszy i najcenniejszy Mateusz Wilczewski, mój muzykoterapeuta, mój Przyjaciel.

Chłopaki grają same najlepsze kawałki, innych zresztą nie mają. Wśród nich moje ulubione:

„21 gram”

„Lola”

„Mercedes Dens”

… oraz „Love is the best” i „Moja dusza czarna”, których możecie posłuchać odpalając dwa pierwsze filmiki na górze wpisu.

Mimo energii płynącej ze sceny, mimo popołudniowej drzemki, przychodzi taka pora, kiedy nogi siadają ze zmęczenia, a buzia zamiast śmiać się i śpiewać, zaczyna ziewać. Jednak, mimo wszystko dalej trzymam fason i nie zasypiam. Siedząc Mamie na kolanach obserwuję scenę i słucham płynącej z niej muzyki. I wyobraźcie sobie, że w pewnym momencie, tuż przed kawałkiem „Mexico”, po kolejnych gratulacjach i podziękowaniach dla zespołu „Ilia”, Maciek mówi coś o mnie i do mnie! Dziękuje mi za to, że jestem tu z nimi, za to, że jest to nasz kolejny, wspólny, koncertowy czas, za to, że jestem ich fanem. A potem zalewa mnie fala braw – całkiem przyjemny, ciepły sztorm wywołany przez Maćka. I to jest naprawdę wyjątkowo miłe.Nawet kiedy jest się małym i zmęczonym, to chciałoby się, żeby takie przyjemne rzeczy nigdy się nie kończyły, żeby nie trzeba było wychodzić i wracać do domu, żeby koncert trwał dłużej, a muzyka dalej płynęła. Niestety wszystko, co piękne kiedyś się kończy i ja też muszę wrócić skąd przyszedłem. Żegnam się z chłopakami, żegnam się z Olą (żoną Mateusza, która w Skarszewach prowadziła zajęcia z foką Paro), żegnam się z zespołem Ilia, żegnam się z perkusją i wracam do domu. Na szczęście już wkrótce znowu się zobaczymy! Za 1,5 tygodnia, w niedzielę, 6. maja, po raz kolejny spotkamy się pod sceną. Ja tam będę, Wy też bądźcie! 19:30. Blues Club w Gdyni. Do zobaczenia!

A jeśli nie chcecie przegapić kolejnych koncertów, teledysków i nowej płyty, która mam nadzieję pojawi się już wkrótce, to koniecznie polubcie Sunny Money na facebooku.

Takie jedno mam marzenie… często widzieć ich na scenie! Także jeśli macie jakiś klub, jeśli organizujecie czasem koncerty, festyny, czy festiwale, nie wahajcie się ani chwili. Na żywo brzmią jeszcze lepiej niż na nagraniu!

PS Nie zapomnijcie odnaleźć też na facebooku zespołu Ilia! A jeśli masz możliwość zaproszenia ich do swojego klubu, czy na organizowany przez siebie festiwal, to również serdecznie polecam!


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *