Neurologopeda uczy nas jeść łyżeczką

Jestem dziś u w OWI u pani Małgosi – neurologopedy. Najpierw wypytuje Mamę o moje zdolności, o to co potrafię robić i mówić, o moje zdrowie i jak sobie radzę z życiem. A radzę sobie całkiem przyzwoicie, chociaż Mamę martwi ten mój wystający języczek i to, że znów mniej mówię.

Na szczęście na wszystko jest dobra odpowiedź:

  • wystający języczek – w tym wieku jest to normalna sprawa i dla dzieci z zespołem i dla tych bez, poza tym jestem papuśny i mam duże policzki, które swoje ważą, a mięśnie nie nadążają z rozwojem i nie mają ich siły wysoko podtrzymywać, wtedy opada trochę szczęka, a jak opada, to język ucieka. Nie trzeba się martwić, to minie!
  • małomówny Staś – pani logopeda zauważyła, że jestem bardzo ruchliwy i na tym skupiam całą swoją energię, jak mi się znudzi to znów będę dużo mówił,  a potem znów mniej, za to będę się więcej ruszał. Na przemian, skokowo się rozwijam. To normalne!

Pani Małgosia podszczypuje mnie po polikach i okazuje się, że mimo że są takie pulpeciaste, to wcale nie są takie słabe. To dzięki codziennym ćwiczeniom! Potem Mama pokazuje logopedzie, jak jem z łyżeczki, a potem pani pokazuje Mamie, co należy poprawić. W zasadzie tylko jedną rzecz 🙂

Idzie nam naprawdę świetnie!

Praca domowa:

  • obserwacja rozwoju mowy – powinienem zacząć robić młynek (parskanie konia, plucie przy jedzeniu), a przy okazji wypowiadać głoski mama, baba, papa;
  • dalsze masaże buzi;
  • masowanie wewnątrz buzi (instrukcję dodamy wkrótce);
  • lokalizacja źródeł dźwięku – czyli Mama chowa ulubioną pozytywkę, a ja szukam;
  • desygnat mowy – czyli wszyscy wszystko nazywają i mi pokazują, duże przedmioty (lampa, szafa itp.) i całkiem małe (skarpeta, nóżka, oko itp.).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *