Do siadu gotowi… siad!, czyli o nauce siadania

Muszę się Wam przyznać, że nabroiłem. Przez cały weekend zaczynałem koncertować przed świtem, żeby Rodzice nie mogli się wyspać, od poniedziałku do środy spałem jak suseł, ale Mama musiała mnie budzić (i siebie zresztą też), bo jechaliśmy na ćwiczenia. Dzisiaj zaczynaliśmy dużo później, Mama bardzo się cieszyła, że w końcu się wyśpi…, a tu guzik, znów wstałem przed świtem. Kiedy w końcu (o 7:50) zasnąłem i Mama też, to zadzwoniła Babcia, a potem Wujek, a potem Wujek przyjechał. No i tyle z Mamy spania 😛

Droga do Skarszew jest dziś kiepściutka. Cały czas strasznie leje. Nie można pędzić, jak Pędziwiatr. Pędzimy więc jak głodny kojot, ale i tak dojeżdżamy ciut za późno. Budzę się w sam zaś żeby zacząć zabawy z psychologiem. Kończą się zabawy, czas na ciężką pracę… dziś na rehabilitacji intensywnie uczę się siadać.

Nie są to łatwe ćwiczenia, a do tego jestem głodny, zmęczony, a do domu daleko. Jednak staram się być dzielny, bo bardzo chciałbym usiąść pod choinką. Podobno w takiej pozycji łatwiej otwiera się prezenty 🙂

Nauka siadaniaPo rehabilitacji maszeruję z Mamą na Salę Doświadczania Świata. Lubię to! Bardzo 🙂 Spotykam tu moją kumpelkę Amelkę. Po relaksie, czas na zabawy z panią pedagog. Dziś poznaję nowe zapachy – kwiatki, banany, wanilia, kokos… oj, chyba zgłodniałem 😉 Mam też zabawy w przeciwieństwa przy użyciu przyborów do mycia: miękkie – twarde, szorstkie – gładkie itd.

To jest twarde i szorstkie.

 


Wpis “Do siadu gotowi… siad!, czyli o nauce siadania” został skomentowany 4 razy

  1. Hej Staśku!!! Ja nie lubię takich intensywnych zapachów, ciągle swędział mnie nosek:) Na ćwiczeniach też było mi ciężko i troszkę marudziłam i płakałam, ale to taki paskudny dzień, ciemno i zimno i bardzo mokro, chciałam jak Ty jechac do domku:( Pozdrawiam i przesyłam moc buziaczków z plujkami:) Czekam na zdjęcia jak siedzisz:) Trzymam kciuki ;)Amelka.

    • Hej Amelko!
      Mi też kręciło się w nosku i kichałem jak nakręcony 🙂 Mimo tego, podobało mi się na zajęciach, bo takie wąchanie i kichanie, to zawsze jakieś urozmaicenie. A pogoda, rzeczywiście straszliwa. Byle do wiosny!
      Pozdrawiam, buziaczki, papa :*

Skomentuj Joanna mama Amelki Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *