O wizycie u pani doktor, o nauce wstawania i o tym, że zapomniałem o lampkach

Raz mi coś wypadło, raz pani doktor i tym sposobem, jestem tu po raz pierwszy od kilku miesięcy… mowa o wizycie lekarskiej w gdyńskim OWI. Doktor Franiczak poświęca mi ponad 30 minut, a w tym czasie patrzy na moje zachowanie, zachęca do czworakowania, podnosi, opukuje młotkiem, ogląda z każdej strony. Ja jestem w swoim żywiole i prezentuję się najlepiej jak mogę – biję brawo, dużo gadam, czworakuję, siadam, przechodzę do klęku (to pozycja już bardziej pionowa) i cały czas się śmieję. Pani doktor jest zadowolona i nie ma do mnie zastrzeżeń. Ustalamy tylko kilka rzeczy:

  • mam się pokazać za 3 miesiące,
  • koniecznie przyjść jak zacznę chodzić żeby skontrolować moje stópki, czy dobrze się układają i nie potrzebują wsparcia w postaci kosmicznych butów,
  • zapisać się na dodatkową rehabilitację do p. Michała (dzięki temu będę miał zajęcia 4 razy w miesiącu),
  • śmiało mogę korzystać z nocnika 🙂

Pani doktor wypisuje też dla Mamy dwa ważne papierki. Mama się stresowała na zapas, że będzie jakiś problem, ale pani doktor problemu nie widziała. Ah, ta moja Mama, niepotrzebnie się martwi!

Prosto z Gdyni pędzimy do Skarszew…

Droga do Skarszew...Muszę pędzić na zajęcia, a tu tyle fajnych dzieci – Lenka, Agatka i Mateuszek. Zostawiam ich z Mamą, a sam idę do p. Moniki. Wracam po trzydziestu minutach, a Mateuszek nadal tu jest, dziewczyny niestety już pojechały. Spędzamy razem moją piętnastominutową przerwę. Bardzo miło mieć takie miłe towarzystwo 🙂 A po przerwie czas na rehabilitację z p. Gosią. Ponieważ czworakuję jak król, to nie muszę już tego ćwiczyć. Dzisiaj trenujemy przejście z klęku do stania. Nie powiem, żeby to było łatwe, ale i tak się opłaca. Kiedy się stoi, to więcej można zobaczyć. Nawet jak się jest takim małym szkrabem.

Po rehabilitacji, czas na zabawę z panią Sylwią. Dzisiaj w ogóle nie zwracam uwagi na światełka, chyba o nich zapomniałem, a może to pani Sylwia tak mnie zainteresowała kulkami, że o lampkach wcale nie myślę? Pod koniec zajęć przychodzi do nas Amelka. Bardzo mnie to cieszy, bo okropnie się za nią stęskniłem 🙂

No i zleciało. Przede mną ostatnie spotkanie. Ciekawe, co p. Kasia dziś dla mnie wymyśli? Są piłki – małe i duże, jest też duża miska i małe pudełko. Moim zadaniem jest to poukładać. Chyba jednak wolę bałaganić, niż sprzątać. Co chwile wyrzucam piłki z miski i bawię się w moją ulubioną zabawę – „a kuku”. Niestety przez większość tych zajęć znowu robię swoje minki z oczkami w górze i spinam rączki…eh!


A tak wyglądały moje zajęcia okiem kamery:

Kiedy odbieram Antka z przedszkola w drodze powrotnej ze Skarszew, zawsze płaczę. Budzę się po godzinie jazdy, kiedy Mama przekłada mnie do wózka, albo chwilę później – kiedy wchodzimy do przedszkola. Jestem wtedy niewyspany, a wiadomo, że facet (nawet taki mały), jak niewyspany to zły. Dzisiaj zamiast po Antka, jedziemy po zakupy. Nie budzę się, kiedy Mama przekłada mnie do wózka, nie budzę się kiedy łazikujemy po sklepach. Dopiero, kiedy wracam do samochodu, czuję że jestem wyspany. Budzę się więc zupełnie wypoczęty, we wspaniałym humorze i bardzo rozgadany. Żeby Mamie było tak miło, jak mi, przez całą drogę mówię: „mama, mama, mamamamama…”.

Aj szkoda wielka, że przegapiłem wizytę u pani logopedy. Mama dzwoniła do OWI i pierwszy wolny termin to… 30 kwietnia!

PS Wczoraj zapomniałem Wam pokazać, jak fajnie jest mieć Brata, zwłaszcza kiedy się można razem popluskać 🙂


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *