wtorek
Udało się. Mam zajęcia w OWI i jestem na czas, a nawet przed czasem. To dobrze. Będę miał więcej czasu na ćwiczenia i zabawę. Mam zajęcia z p. Danusią. I choć początkowo humor mi dopisuje, to pod koniec jest już ciężko. Wszystko dlatego, że dzisiejsze zajęcia są w porze mojej drzemki, a ja zdecydowanie przedkładam sen nad wysiłek.
Mam babkowy dzień. Zaraz po ćwiczeniach spotykam w OWI Lenkę, która wychodzi właśnie od logopedy.
Po krótkim niespodziewanym spotkaniu, wyruszam na takie całkiem spodziewane. Idę poznać Hanię, co ma mamę Kasię. Hanka jest fajna. Nie umie jeszcze czworakować, za to świetnie pełza i zagaduje mnie ciągle, żebym tylko na nią patrzał. Ruszamy nad morze, ale szybko muszę się ewakuować, bo znowu zgubiłem mój gryzak patykowy i jak go zaraz nie znajdę, to będzie straszliwe nieszczęście.
Gryzak szczęśliwie czeka na mnie na środku chodnika, ale czasu na spacer i tak już nam nie zostało, bo musimy odebrać Antosia. Razem jedziemy do Babci Bożenki, a potem mam kolejne niespodziewane babkowe spotkanie. Dziś poznaję najmniejszą ze wszystkich istotek – Milenkę (całe 42cm!).
Ah i dziś po raz pierwszy udaje mi się podnieść bez podpórki, tzn. z rąk trzymanych na podłodze. Nie udaje mi się w pełni wyprostować, ale pierwszy krok ku temu poczyniłem 🙂
środa
Jak w każdą środę, wstajemy z kurami. Najpierw odwozimy Antosia, a potem pędzimy do Skarszew. Zaczynam od zajęć z p. Anią. Stale i wytrwale ćwiczymy ładne siadanie, ale ja dość uparty jestem i najchętniej siadam przez wypięcie pupy, wyprostowanie rączek i wyciągnięcie ich ile się da. Potem się puszczam (o ile zdążę) i lecę (jak nie zdążę, to razem z tym czego się trzymałem, np. z taboretem).
Kolejne zajęcia mam z psychologiem, ale Mama na nie nie dociera. Za to p. Michał wszystko Mamie opowiada, co robiłem i jaki byłem dzielny. Dzisiaj jestem wulkanem energii. Brykam, gadam, śmieję się i wszystko świetnie dziś mi wychodzi.
Ostatnie zajęcia mam z pedagogiem i tu też idzie mi świetnie. Zwłaszcza zjadanie kartek z wyrazami, które przygotowała dla mnie p. Kasia. Zamiast czytać, zjadam. Za to bardzo ładnie ułożyłem wieżę z kółeczek (!), bezbłędnie (i bez podpowiedzi) wskazuję na misia i kubek, i w szalonym tempie przemierzam tunel.
Tak wyglądały dziś moje zajęcia z panią Kasią:
Za sobą mam Skarszewy, przed sobą zajęcia w Gdyni, a między czasie odwiedzam mojego Przyjaciela Mateuszka. Czasu mamy niewiele, bo trzeba jeszcze skoczyć po Antka, ale dobre i to 🙂
Od Mateuszka jedziemy do przedszkola i razem z Antkiem śmigamy do Gdyni. Zajęć mieć dzisiaj nie miałem, ale… wczoraj zadzwoniła pani z OWI w Gdyni i w związku z urlopami odwołała wszystkie moje zajęcia sierpniowe, a to oznacza, że przez najbliższe 70 dni będę miał w Gdyni tylko jedne spotkanie – 29. lipca mam rehabilitację. Za to dziś mam zajęcia, więc korzystam póki mogę 🙂 Pan Maciek mówi, że latem pewnie zechcę już trochę potuptać, więc powinienem mieć sandałki. Nie na stałe, ale na krótkie chwile, kiedy będę wyciągany na spacerku z wózka. A skoro o spacerku mowa, to po zajęciach śmigamy nad morze 🙂
PS A dzisiaj dwa razy udało mi się wstać bez podpórki i bez trzymanki, z czego raz udało mi się zupełni wyprostować! Juppi!
BRAWO STASIU,ŚWIETNIE CI IDZIE!!! 😀