wtorek
Udało się. Mam zajęcia w OWI i jestem na czas, a nawet przed czasem. To dobrze. Będę miał więcej czasu na ćwiczenia i zabawę. Mam zajęcia z p. Danusią. I choć początkowo humor mi dopisuje, to pod koniec jest już ciężko. Wszystko dlatego, że dzisiejsze zajęcia są w porze mojej drzemki, a ja zdecydowanie przedkładam sen nad wysiłek.
Mam babkowy dzień. Zaraz po ćwiczeniach spotykam w OWI Lenkę, która wychodzi właśnie od logopedy.
- Lenka
- Lenkowe zaloty
- Lenkowe zaloty
- Zaglądam…
- …i już jestem!
- Stasiu! Chodź do mnie!
- Uciekam przez okno!
- A kuku!
- Lenka
Po krótkim niespodziewanym spotkaniu, wyruszam na takie całkiem spodziewane. Idę poznać Hanię, co ma mamę Kasię. Hanka jest fajna. Nie umie jeszcze czworakować, za to świetnie pełza i zagaduje mnie ciągle, żebym tylko na nią patrzał. Ruszamy nad morze, ale szybko muszę się ewakuować, bo znowu zgubiłem mój gryzak patykowy i jak go zaraz nie znajdę, to będzie straszliwe nieszczęście.
Gryzak szczęśliwie czeka na mnie na środku chodnika, ale czasu na spacer i tak już nam nie zostało, bo musimy odebrać Antosia. Razem jedziemy do Babci Bożenki, a potem mam kolejne niespodziewane babkowe spotkanie. Dziś poznaję najmniejszą ze wszystkich istotek – Milenkę (całe 42cm!).
Ah i dziś po raz pierwszy udaje mi się podnieść bez podpórki, tzn. z rąk trzymanych na podłodze. Nie udaje mi się w pełni wyprostować, ale pierwszy krok ku temu poczyniłem 🙂
środa
Jak w każdą środę, wstajemy z kurami. Najpierw odwozimy Antosia, a potem pędzimy do Skarszew. Zaczynam od zajęć z p. Anią. Stale i wytrwale ćwiczymy ładne siadanie, ale ja dość uparty jestem i najchętniej siadam przez wypięcie pupy, wyprostowanie rączek i wyciągnięcie ich ile się da. Potem się puszczam (o ile zdążę) i lecę (jak nie zdążę, to razem z tym czego się trzymałem, np. z taboretem).
Kolejne zajęcia mam z psychologiem, ale Mama na nie nie dociera. Za to p. Michał wszystko Mamie opowiada, co robiłem i jaki byłem dzielny. Dzisiaj jestem wulkanem energii. Brykam, gadam, śmieję się i wszystko świetnie dziś mi wychodzi.
Ostatnie zajęcia mam z pedagogiem i tu też idzie mi świetnie. Zwłaszcza zjadanie kartek z wyrazami, które przygotowała dla mnie p. Kasia. Zamiast czytać, zjadam. Za to bardzo ładnie ułożyłem wieżę z kółeczek (!), bezbłędnie (i bez podpowiedzi) wskazuję na misia i kubek, i w szalonym tempie przemierzam tunel.
- Pędzę przez tunel…
- …i po raz kolejny docieram do celu.
- Za dobrą pracę jest nagroda. Wybrałem układanie wieży…
- …a p. Kasia wybrała dla mnie mikser.
Tak wyglądały dziś moje zajęcia z panią Kasią:
Za sobą mam Skarszewy, przed sobą zajęcia w Gdyni, a między czasie odwiedzam mojego Przyjaciela Mateuszka. Czasu mamy niewiele, bo trzeba jeszcze skoczyć po Antka, ale dobre i to 🙂
- Kogo ja tak wypatruję?
- Zabawa z Mateuszkiem
- Śmiechy chichy 😀
Od Mateuszka jedziemy do przedszkola i razem z Antkiem śmigamy do Gdyni. Zajęć mieć dzisiaj nie miałem, ale… wczoraj zadzwoniła pani z OWI w Gdyni i w związku z urlopami odwołała wszystkie moje zajęcia sierpniowe, a to oznacza, że przez najbliższe 70 dni będę miał w Gdyni tylko jedne spotkanie – 29. lipca mam rehabilitację. Za to dziś mam zajęcia, więc korzystam póki mogę 🙂 Pan Maciek mówi, że latem pewnie zechcę już trochę potuptać, więc powinienem mieć sandałki. Nie na stałe, ale na krótkie chwile, kiedy będę wyciągany na spacerku z wózka. A skoro o spacerku mowa, to po zajęciach śmigamy nad morze 🙂
- Antek, ja i nowa bryka
PS A dzisiaj dwa razy udało mi się wstać bez podpórki i bez trzymanki, z czego raz udało mi się zupełni wyprostować! Juppi!
BRAWO STASIU,ŚWIETNIE CI IDZIE!!! 😀