Dogoterapia po raz pierwszy – turnusu dzień szósty

Wczoraj byłem z rodzicami na obiadku w Kociewskiej Zagrodzie. Jest tu przepięknie i podobno też pysznie. Nie wiem, nie jem, bolą mnie pleśniawki, które kilka dni temu zaatakowały moją buźkę. Mama, Tata i Antek potwierdzają jednak, że pysznie i dużo. Dla mnie największą atrakcją jest koza, którą karmię przez płot. Super fajnie! Nawet specjalnie na tę okazję coś powtarzam… Mama mówi: „koza robi meee”, a ja na to „eee”. I wszyscy się cieszą 🙂


Zagroda jest w Godziszewie, my przez dwa tygodnie mieszkamy w Skarszewach. Po 20:00 wracamy na nocleg, a w drodze trzaskamy nasz pierwszy zachód 🙂Droga do Skarszew

Szósty dzień turnusu…

…zaczynam o 9:30 pierwszą w życiu dogoterapią. Nastawiony jestem na wiele, ale szału niestety nie ma. Widzę psa, więc startuję z materaca i pędzę na czworaka żeby się z nim przywitać. Pani psa chowa, mówi że jeszcze nie pora i woła Mamę, żeby posadziła mnie na materacu. Muszę czekać na swoją kolej. Czekam i umieram z nudów. Po mojej przechadzce siadam na samym końcu i zanim pies do mnie podchodzi, już mnie tam nie ma. Nieco później mam okazję pogłaskać Drago, a nawet wyszczotkować mu sierść gryzakiem patykowym. Gryzak z futrem nie nadaje się już do buźki, a jest mi bardzo potrzebny, bo właśnie przebiła mi się dolna prawa czwórka. Dostaję gryzaka od Jaśka. Nie ma to jak dobry, współczujący kumpel 🙂

Po psiakach, czas na terapię muzyką 🙂 Zaczynamy od głośnego „Sto lat”, bo p. Mateusz miał wczoraj urodziny.

Po muzyce idę do p. Emilki…

…a potem na hydroterapię.

W Sali Doświadczania Świata bawię się światłem, dźwiękiem i dotykiem…

Dzisiaj skupiamy się przede wszystkim na dotykaniu. Nie mam z tym problemów. Nie drażnią mnie dziwne materiały. Lubię takie nowości. Kujki, kolce, farfocle, frędzle…

Jeszcze tylko nauka trzymania równowagi i chodzenia…

Ostatnie zajęcia mam z p. Kasią, z którą uczę się części ciała. Dzisiaj spotykamy się w lesie. Ucho słucha dźwięków lasu nagranych na płycie i dźwięków z leśnej książeczki. Nos wącha leśny zapach, oczko ogląda leśne zwierzątka i wypatruje je przez lornetkę. Coraz więcej rozumiem i coraz łatwiej przychodzi mi wskazywanie odpowiednich części ciała. To pozytywne na maksa, bo p. Kasia mówi, że rozumienie słów to pierwszy krok na drodze do mówienia. Hurrrra!

Po ciężkiej pracy… nie ma czasu na sen. Trzeba szaleć, bawić się, tańczyć, śpiewać, grać!Gram!Jonatan ma fajne zabawki. Wśród nich dzwonki ksylofoniczne Voila. Nie do końca stroją jako całość, ale każdy dźwięk osobno brzmi bardzo miło. No i wyglądają wspaniale.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *