Parę słów o kampanii, o Antosiowej imprezie i o przejażdżce lawetą

Mój grafik jak zawsze napięty. Po aktywnym piątku i aktywnej sobocie, czas na aktywną niedzielę. Tata zabiera nas (mnie i Antosia) do Babci, a Mama szykuje imprezę. Za tydzień mój Brat będzie już dorosłym czterolatkiem, a świętowanie już dziś. Gości jest milion, albo i dwa, a to oznacza że ledwo się mieścimy. Spontaniczna zabawa w gorące krzesła trwa. Kto raz wstanie, ten już nie usiądzie 😉

Impreza wspaniała! W imieniu Antosia dziękuję wszystkim gościom za wizytę i trafione prezenty. We własnym zresztą też dziękuję, bo mi też coś niecoś wpadło, mimo, że to nie moja okazja. Są zyski, ale są też straty. Pod koniec zabawy zaliczyłem glebę, ale tak niefortunnie, że głową poleciałem na kant ściany. Guz mi wyrósł natychmiast. Zupełnie jak w kreskówce. Bolało bardzo, ale seria buziaków i przytulaków pomogła 🙂 Uspokoiłem się i poszedłem dalej.

A dziś już poniedziałek. Coś nam chrobocze w samochodzie, ale jedziemy dalej. Może przestanie. Odwozimy Antka do przedszkola i kierujemy się na Jasień, aby zgarnąć Szymka i Ciocię Anetkę i razem ruszyć do Skarszew. Nic z tego. Auto chrobocze coraz bardziej. Mama się zatrzymuje i zagląda pod podwozie, żeby zobaczyć, czy coś się nie urwało. Niczego nie widać, więc wsiada i… już nie rusza. Skrzynia biegów odmówiła posłuszeństwa. Dziękuję i do widzenia 😉 Czekamy sobie na lawetę (na hol nie ma szans, bo koła się zblokowały), a ja umilam Mamie czas pojękując. Mama zabiera mnie do przodu i zamiast pojękiwać, rozrabiam. A na moim czole – majestatyczny guz, którego nabiłem sobie wczoraj.

Am am, krem pycha ;)

Am am, krem pycha 😉

Czekamy i czekamy i w końcu jest nasza laweta! Wciąga auto hen na górę (bardzo to interesujące), a  my wsiadamy do szoferki. Niezła jazda!

Pierwsza w życiu przejażdżka lawetą

Pierwsza w życiu przejażdżka lawetą

Od wczoraj internet wrze! I pewnie nie tylko internet. Właśnie wystartowała kampania informacyjna na rzecz osób z niepełnosprawnością intelektualną. Dość niefortunnie dobrali hasła (np. „Zespół Downa jest jak plama na koszuli, której nie możesz sprać”) i zamiast wypaść pozytywnie, wypadli słabo (delikatnie mówiąc). Rodzice zespołowych dzieci (i nie tylko) są bardzo źli i nie rozumieją, jak można było dopuścić do czegoś takiego. My też nie rozumiemy, chociaż bardzo się staramy. W niedzielę wspomnieliśmy o tej sytuacji na Staszkowym facebooku, dziś czytamy o tym na portalu wyborcza.pl. I wiecie co? Obok Doroty Zawadzkiej (Superniania) i Andrzeja Suchcickiego – współzałożyciela Stowarzyszenia Bardziej Kochani, cytowani są moi Rodzice! Wielki powód do dumy i wielka niespodzianka! 🙂

Materiał z powyższych zdjęć to skan ze strony wyborcza.pl. Autorem artykułu (ze zdjęć) jest Justyna Suchecka.

Powiem Wam w sekrecie, że aż mi żal tego kogoś, kto to wymyślił, zatwierdził… chciał zapewne dobrze, a wyszło jak wyszło. Przyszłościowo dobrze by było przy takiej okazji, współpracować z kilkoma Rodzicami zespołowych dzieci. Nie byłoby takiej gafy i nikt nie czułby się dotknięty, nie byłoby nieporozumień. A to mój pomysł na kampanię 🙂 Czy ktoś czuje się urażony?Dziecko Z Zespołem Jest Jak Każde Inne Dziecko


Wpis “Parę słów o kampanii, o Antosiowej imprezie i o przejażdżce lawetą” został skomentowany 2 razy

  1. Jak się cieszę, ze Cię Staszku poznałam! Jesteś cudowny, jak cała Twoja rodzina. Wspaniale, że Bóg dał Ci takich mądrych i kochających rodziców.
    Ja dla czwórki swoich dzieci nie robię tyle, co Twoi rodzice dla Ciebie i Twojego brata. Szacunek!

    • Oj, bo jak ma się czwórkę, to trudniej znaleźć czas dla każdego, a jeszcze trudniej znaleźć czas dla siebie. A jak się nie ma czasu dla siebie, to się nie ma siły by mieć go dla innych 🙂
      Cieszę się, że mnie znalazłaś. Buziaki!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *