Prawie dwa miesiące przerwy… tego jeszcze nie było (i chyba już więcej nie będzie). Najwyższa pora do Was powrócić. Gdyby nie fakt, że mam tyle zaległości opowiedziałbym Wam o tym, że…
- 17. października – po raz kolejny odwiedzam Zatokę Sztuki. Tym razem bajki czyta dla nas aktorka Paula Philipp.
- 19. października – na zajęciach z Metody Krakowskiej pracuję na zdjęciach. Magda rozkłada przede mną członków najbliższej rodziny i pyta: „Są wszyscy?”. Odpowiadam: „Nieee.” Magda pyta: „A kogo brakuje?”. Patrzę, patrzę, myślę, myślę i odpowiadam: „Malisiii!”
- 20 października – późny wieczór, w zasadzie to wszyscy powinniśmy już spać, bo jutro pobudka o 6:30. Mama karmi Marysię siedząc na fotelu, ja leżę już w swoim łóżeczku, Antoś myje zęby. Jednak noc jeszcze młoda, szkoda by było ją przespać. Opuszczam swoje łóżko i swój pokój, i melduję się w łóżku rodziców. Dołącza Mama ze śpiącą jej na brzuchu Marysią. Antoś przychodzi dać buziaka na dobranoc, ale widząc błogostan panujący na kanapie, rezygnuje i dołącza. Przychodzi Tata. Już miał poodprowadzać nas do łóżek, ale się rozmyślił. Położył się z nami. Co tam, że jutro trzeba rano wstać i że pewnie znów się nie uda, skoro tu i teraz dzieją się takie ważne rzeczy. Właśnie wystawiamy na ścianie teatr cieni. Antoś został mistrzem królika i lamy, ja – żyrafy i kaczki.
- Od jakiegoś czasu, w naszym małym mieszkanku przy ul. Słowackiego dzieją się dziwne rzeczy… wszystkie książki, płyty, ubrania i zabawki chowają się w wielkich pudłach. Czeka mnie kolejna wielka zmiana!
- Od jakiś dwóch miesięcy… siusiam na stojaka! Nauczyłem się tego w przedszkolu i w domu też próbuję. W przedszkolu łatwiej, bo kibelki są niskie. W domu trudniej – mam do wyboru wysoki kibelek i niski nocnik, ale wcale mnie to nie zniechęca. W końcu duży chłopak jestem. Nie będę siusiał na siedziaka.
- 24-25. października. Z soboty na niedzielę śpię razem z Antosiem u Babci Asi. Wszystko dlatego, że… Rodzice potrzebują chwili wolności, żeby przeprowadzić nas na nowe miejsce. Od teraz mieszkamy na wsi. Tak mniej więcej na wsi, bo z jednej strony jeździ tu miejski autobus, a z drugiej, zaraz za przystankiem pasie się krowa. Sklepy mamy trzy – jeden daleko i dwa blisko, a każdym z nich można kupić mydło i powidło. Jest też mała szkoła, do której od września chodzi już mój Antoś. Przedszkole też jakieś jest, ale ja już swoje wybrałem (najlepsze) i będę do niego dojeżdżał.
- 26. października – od dłuższego czasu na zajęciach z Metody Krakowskiej byłem sam. Rano Tata odwoził Antosia do szkoły, potem zostawiał mnie u Magdy i wracał do domu. Zjadał śniadanie i wychodził do pracy, a Mama brała Marysię i jechała żeby odebrać mnie z zajęć i zawieźć do przedszkola. Teraz Antoś chodzi do szkoły na piechotkę, a ja odwożę Tatę do pracy i jadę na zajęcia razem z Mamą i z Marysią. To moje pierwsze zajęcia przy świadkach po bardzo długiej przerwie.
- 27. października – pierwsze zajęcia z klockami Numicon (nie licząc tych na turnusie i tych w przedszkolu):
A po Numiconie zajęcia prowadzone Metodą Krakowską – dzisiaj ćwiczę pisanie na drewnianym alfabecie. Nie jest to łatwe, bo do pisania potrzebna jest też umiejętność czytania, a w tym czytaniu, to ja taki dobry nie jestem. Większość ćwiczeń lewopółkulowych wychodzi mi bardzo dobrze, ale czytanie… jest nudne, przynajmniej na etapie samogłosek i sylabek.
- 28. października – jestem prawowitym przedszkolakiem! Dzisiaj odbyło się pasowanie!
- 31. października – John Porter czyta dzieciom w Zatoce Sztuki! Zabieramy płytę „Porter Band” i pędzimy posłuchać bajki, no i po autograf. Zdradzę Wam w sekrecie, że John, to jeden z najfajniejszych „bajkoczytaczy” na świecie (przed nim jest tylko Mama i Tata). Przywitał się z każdym dzieckiem, każdemu podał rękę i zapytał o imię. Przez cały czas jest w kontakcie z „bajkosłuchaczami” – patrzy na nas, uśmiecha się, pokazuje obrazki i zadaje pytania. Super!
- Tak jak w ubiegłym roku, dzięki 1% Waszych podatków udało mi się wyjechać na turnus edukacyjno-rehabilitacyjny do Zabajki, tak i w tym roku, wybieram się tam dzięki Wam. W zeszłym roku pojechałem z Mamą, w tym roku Mama zostaje z Antosiem i z Marysią, a ja ruszam na podbój świata z Tatą. Od 3 do 16. listopada jestem w Zabajce. Mój turnusowy plan zakłada swoje, a ja zakładam swoje… przestać zgrzytać ząbkami (włączyłem to kilka miesięcy temu i zupełnie nie potrafię wyłączyć) i zacząć normalnie jeść (nie słoiki, a prawdziwe obiady). Przez dwa tygodnie nie dostaję ani kęsa ze słoikowych obiadków, za to Tata dzielnie próbuje mi podać obiady z zabajkowej kuchni. Nie jest to łatwe, bo ja równie dzielnie protestuję. Jednak mimo moich usilnych starań żeby niczego nowego nie spróbować, każdego dnia trafia do mojej buzi łyżeczka, czasem dwie lub trzy normalnego jedzenia. A jeśli chodzi o zgrzytanie, to cóż… mimo terapii czaszkowo – krzyżowej (to takie masaże) nadal zgrzytam przeokropnie.
Turnusowe notatki mojego Taty, czyli Tata mówi o mnie (i o sobie czasem też):
-
03.11.2015r. Na obiad ziemniaczki z brokułami – nie chce jeść i jest potem b. głodny. Spanie ok. g. 21. Mówi „paprotka”.
-
04.11.2015r. Rano zbiera się na wymioty. Chyba gil. Na śniadanie jogurt truskawkowy. Na drugie śniadanie jogurt malinowy. Zajęcia ok. Oglądamy zwierzyniec. Nie chce jeść (ziemniaczki, mięsko, marchewka). Na funkcjonalnej pokazuje Adasiowi jak wkładać karty. Uczy się ubierać buty. Po długim płaczu i histerii Staś zjada dwie łyżeczki obiadku z kuchni aby dostać naleśniki na deser.
-
05.11.2015r. Ziemniaczki z brokułem. Trzy łyżeczki daje tato. Teatrzyk „Małpka Fiki-Miki”.
-
06.11.2015r. Pająk na reha. SI – Staś od zeszłego roku opanował kucanie i robi to dobrze. SDŚ – pani chwali Stasia, wszystko wie, mówi i jest zainteresowany. Neurologopeda – Staś powinien pracować z psychologiem, problem ewidentnie w głowie (chodzi o niechęć do jedzenia przyp. Mama). Na obiad trzy paluchy papki z rybą + naleśniki. Wykład od hipoterapii. Tata idzie na „ćwiczenia wzmacniające”.
-
07.11.2015r. Sobota. Staś gryzie truskawkę z jogurtu na śniadanie (do tej pory je wypluwał przyp. Mama). Tata obolały. Kombinezon o 13:00 – Staś jest śpiący/głodny i płacze – szybko zdejmujemy i idziemy spać. Staś wstaje płaczliwy. Maczamy rękę w kisielu z drugiego śniadania. Obiad jak zwykle. Kolacja z Bartkiem (chłopiec na wózku). Sensoplastyka – robimy masę. Staś nie chce dotykać. Oswajamy nogami.
-
08.11.2015r. Niedziela. Wieje, idziemy na spacer, inni się boją. Na drugie śniadanie różowy budyń z bitą śmietaną i owocami na górze. Staś nie chce, jak zwykle. Obiad (pieczony kawałek kurczaka z ziemniakami, sosem i marchewką) zjadam rękami. Staś chce wskoczyć do talerza. Swojego nie chce zjeść. Muszę zmuszać, jest cały wymazany. Naleśników nie chce jeść palcami, je łyżeczką. Na kolację kaszka. Staś protestuje, gdy chcę smarować chleb dżemem przy pomocy palca (oczywiście to robię, dwa razy).
-
09.11.2015r. Poniedziałek. Staś znów nie chce chodzić w kombinezonie (filmik z zeszłego roku – przyp. Mama). Na logopedzie – odwrażliwianie, hydrokulki, podobno nieźle. Na drugie śniadanie serek. Przy obiedzie Staś protestuje, ale mniej, lepiej znosi (papka z buraczkami).
-
10.11.2015r. Wtorek. Na śniadanie Staszek bierze jogurt z palca. Na pająku ćwiczy ładnie. Na Terapii z Edukacją – kolory – dobrze idzie. Na dogoterapii spacer z pieskiem, potem ma smarowaną masłem stopę i rękę i kotek liże – podoba się Stasiowi. Na drugie śniadanie kaszka manna, tata daje Stasiowi spróbować. Staś też oblizuje serek z palca taty. Logopeda – Staś depcze chrupka i rozrzuca trochę krakowskiej. Samoobsługa – ubieranie się. Stasiowi poprawia się humor jak zostaje sam z dziećmi, normalnie nie chce się bawić.
-
11.11.2015r. Środa. Staś chodzi ok. pół godziny w kombinezonie, trochę trzeba pod koniec pomagać. Nie chce jeść obiadu. Wieczorem tata chodzi w kombinezonie (Tata zuch, przyp. Mama).
-
12.11.2015r. Czwartek. Kombinezon ok, chodzimy 20 minut. Wysłaliśmy kartki do przedszkola i Skarszew. Na logopedii Staszek depcze jabłko i kruszy biszkopty – zbliża do ust i udaje, że je, ale jeść nie chce, karmi p. Karolinę. Obiad słabo, nie chcę go za bardzo zmuszać. Wieczorem jedziemy na mecz, Staś kibicuje. Na samoobsłudze Staś ćwiczy jedzenie.
-
13.11.2015r. Piątek. Kombinezon – Staś chodzi 15 minut, jako-tako. Logopedia – sałatka z owoców. Staś dotyka. Obiad słabo. Staś przesypia samoobsługę. Lepimy z masy solnej.
-
14.11.2015r. Sobota. Kombinezon – słabo, po chwili Staś nie chce chodzić i się kładzie, popłakuje. Obiad – słabo, woła mamę i babcię, nie chce jeść. Robimy dłuższy spacer po obiedzie.
-
15.11.2015r. Niedziela. Staś chce banana, ale pierwszy gryz wypluwa i płacze, po godzinie w końcu zjada. Staś tęskni do domu (mamy i babci). Staś nie płacze przy obiedzie, ale i tak nie chce jeść, zawsze coś. Tata jeździł na koniu.
-
- 16. listopada – po dwóch tygodniach turnusu wreszcie wracamy do domu <3
- 17. listopada – Mama się za mną stęskniła, Antoś się za mną stęsknił i Marysia pewnie też. Dzisiaj odpuszczamy więc przedszkole i zajęcia dodatkowe i cieszymy się sobą w domu (nie licząc Taty, który musi iść do pracy). Antoś na to konto nie poszedł do szkoły i zamiast uczyć się… uczy mnie 🙂 No przecież mu nie odmówię skoro woła mnie tymi słowami… „Stasiu mój kochany, chodź się uczyć, bo ja chcę żebyś wszystko potrafił.”
- 22. listopada – A to niezła heca! W nocy spadł pierwszy w tym roku śnieg! A ponieważ nigdy nie wiadomo, czy pierwszy nie będzie ostatnim, korzystamy z niego ile się da!
Ale to nie koniec niezwykłości dzisiejszego dnia… Przez dwa tygodnie turnusu próbowałem przełamać swoją niechęć do próbowania nowych potraw, a właściwie to Tata próbował ją przełamać. Nie było łatwo, bo… to nie jest łatwe. Ja się innego jedzenia boję, brzydzę, nie chcę ryzykować. Dla tych, co nie rozumieją, powiem tak… dla mnie wszystko, co nieznane jest jak obrzydliwy, tłusty robal. Wam pewnie też nie byłoby łatwo zjeść czegoś tak okropnego, no nie? Ale można to jakoś przeskoczyć, przezwyciężyć i małymi kroczkami dojść szczęśliwie do mety. Raczej nikt nie włoży sobie dobrowolnie robaka do buzi, przynejmniej nie tak od razu, ale gdyby go tak najpierw dotknąć nogą, potem ręką, potem językiem… to może w końcu udałoby się go „oswoić” i przełknąć. Przez dwa tygodnie „oswajałem się” z jedzeniem. Bawiłem się nim, dotykałem, a nawet (choć wcale tego nie chciałem) próbowałem. I wiecie co? Dzisiaj przyszła nagroda! Jestem o kolejny krok bliżej mety!
- 24. listopada – W końcu, po długiej turnusowej przerwie trafiam na zajęcia z Numicona do Iwony. Klocki Numicon, to świetny sprzęt do nauki matematyki, ale my póki co bawimy się i oswajamy. Na prawdziwe liczenie przyjdzie jeszcze czas.
- 30. listopada – Dzisiaj idę na wagary. Najpierw ruszam z Tatą na Mikołajkową Rewię do Filharmonii…A po powrocie do domu, zamiast opierniczania – pierniczenie! Moja ulubiona Fundacja Wspierania Rozwoju „Ja Też”, co roku przygotowuje pierniczki, które trafiają do firmy Lotos. Tam są kupowane i zjadane przez jej pracowników. Pieniądze trafiają na konto fundacji, dzięki czemu jest czego żyć, jest czym opłacić koszty wynajmu gabinetów do Numicona i Krakowskiej itd. W tym roku przyłączam się do akcji. Dla mnie to akcja podwójna – robię pierniczki dla fundacji i odwrażliwiam swoje łapki.