Ja to mam klawe życie. Wczoraj do 21:40 bawiłem się w centrum Gdańska na koncercie Julii Pietruchy. Dzisiaj baluję w Starogardzie na koncercie Sunny Money.
Starogard nie jest bardzo daleko, ot jakieś 56 km od mojego domu. Jednak kiedy wyrusza się po godzinie 19:00, po całym dniu zabaw na świeżym powietrzu i szaleństw z Przyjaciółmi, to nagle się okazuje, że blisko też wcale nie jest. I tak, w drodze na koncert mojego Przyjaciela Mateusza, zasypiam. I nie jest to taka zwykła drzemka, która się kończy z chwilą dotarcia do celu. To jest prawdziwy, mocny sen. Taki sen, jakim niedźwiedź zasypia na zimę, jakim sowa zasypia na dzień i jakim ja zasypiam na noc. Także, choć bardzo chciałem tu przyjechać, choć umówiłem się wcześniej z Mateuszem, choć przejechaliśmy taki kawał, to teraz nie mam najmniejszej ochoty wychodzić z samochodu. Jednak wracać z niczym, też trochę szkoda. A nuż się obudzę i rozbudzę? A może zmęczenie odejdzie i będzie fajnie? Póki co, fajnie jednak nie jest, a próby rozbudzenia mnie, czy zainteresowania czymkolwiek, kończą się moim płaczem. I tak, zamiast się cieszyć i bawić, jestem smutny i nieszczęśliwy. Mama obiecuje, że wypije herbatkę, posłuchamy dwóch piosenek i jak nadal będę chciał wracać, to zaraz pojedziemy do domu i będę sobie mógł dalej spać.
Jednak w moich żyłach …Przeczytaj cały wpis