Etykietka

Codzienne opisywanie moich zmagań, to ciężka praca, zajmująca naprawdę dużo czasu, którego czasem po prostu brakuje. Czasami, zamiast opisywać życie, trzeba po prostu żyć! Pobiegać w deszczu, pogadać, wytrzeć zalaną przez ulewę podłogę, wyjść na spacer do lasu, pośpiewać, spotkać się z Przyjaciółmi… dlatego tym razem hurtowo i skrótowo. Kilka słów o tym, co zjadłem i czego nie dałem rady.

Jadłospis

wtorek, 11.06.2019r.

  • Śniadanie – miks stworzony ze 150 g naturalnego Bio Jogurtu Milbone, 175 g malinowej Jogobelli i jednej łyżeczki malinowej Helpy – zjadam całą porcję, jakbym jadł to przez całe życie.
  • Dokładka – 150 g naturalnego Bio Jogurtu Milbone z jedną łyżeczką malinowej Helpy – nie zjadam. Produkty Helpa są całkowicie naturalne, liofilizowane i sproszkowane, ich kolor jest więc żywy, dokładnie taki jak w przypadku świeżych owoców. W naturalnym jogurcie drobinki proszku są więc bardzo widoczne, a jak moje oczy widzą, to buzia broni się przed spróbowaniem. Także, jeszcze raz Mamo… małe kroczki!
  • Posiłek w przedszkolu – naleśniki i banan, które zjadam i przedszkolny gołąbek, którego nie zjadam, ale rozdrabniam widelcem.
  • Droga powrotna do domu – duży, żółty banan, którego oczywiście zjadam. Dawno nie było już małych bananów (baby bananas) w propozycjach „na drogę”, a to dlatego, że widujemy je tylko w Lidlu, do którego nie zawsze jest nam po drodze. Czas zmienić drogę i zrobić bananowe zapasy, zanim ponownie staną się obce i potencjalnie niebezpieczne.
  • Obiad – żółty obiadek Bobovita z dużą ilością prosa. Zanim jednak go zjem, pojawia się spory problem… na etykiecie brakuje żółtego paska i żółtej pszczółki. Moje przenikliwe oko zauważyło też, że w słoiku jest mnie obiadku niż zwykle. Oj, Bobovito nieładnie! Nie lubię takich zmian, a wiele musiałem już przełknąć przez te wszystkie lata. Najpierw zamiana etykiety papierowej na foliową, potem zabranie żółtej nakrętki (stąd moja nazwa „żółty obiadek”) i zastąpienie jej zieloną, potem pojawienie się na folijce żółtego paska i żółtej pszczoły, a teraz zamiana żółtej pszczoły na biały kontur pszczoły i likwidacja żółtego paska. Każda drobna zmiana, to dla mnie ogromne wyzwanie. A tych zmian na przestrzeni lat, tak wiele i takie ogromne!
  • Deser – serek waniliowy Tutti.
  • Kolacja – owsianka z „krombkami” na kozim mleku.

środa, 12.06.2019r.

  • Śniadanie – Trafiło mi się dziś, jak ślepej kurze ziarno… dostaję i zjadam dwa jogurty malinowe Jogobella. Mama zmęczona ciągłym kombinowaniem, uciekła z kuchni żeby ktoś inny się dzisiaj tym zajął, a Tata zmęczony kombinowaniem, po prostu nie kombinuje.
  • Posiłek w przedszkolu – Tata z roztargnienia spakował dziś tylko jednego banana, którego zjadam. Naleśniczków brak, także brzuch trochę pusty. Mógłbym zapełnić go kopytkami z sosem jogurtowo-truskawkowym, które podają dziś na obiad, ale to jeszcze nie jest ten czas. Jeszcze nie jest to „później”.
  • Mama, która odbiera mnie dziś z przedszkola ma w samochodzie 4 banany. Jestem taki głodny, że zjadam je wszystkie.
  • Obiad – Rodzice wychodzą z domu, a Babcia Bożenka podaje mi mój żółty obiadek. Bez żadnych sztuczek, bez podstępów, bez kulek.
  • Kolacja – kaszka owsiana na krowim mleku, prosto od krowy.

czwartek, 13.06.2019r.

  • Śniadanie – niezbyt dokładnie wymieszane ze sobą jogurty truskawkowe – Milbone i Jogobella.
  • Posiłek w przedszkolu – Po raz pierwszy odkąd zrezygnowałam z żółtych obiadków (które po dwóch tygodniach powróciły) chcę zabrać ze sobą żółty słoiczek. Rodzice decydują jednak, że lepiej będzie, kiedy zabiorę tylko naleśniki i banana, a w porze obiadu, dostanę to, co wszystkie dzieci i tym samym zyskam szansę na to, żeby doświadczać, mieszać, wąchać, zgniatać, a nawet próbować. Uwaga, to że mam szansę, to jeszcze nie znaczy, że z niej korzystam 😉
  • Dzisiaj wracamy z przedszkola dużo wcześniej. Wszystko dlatego, że Mama przyjeżdża na Marysi i moje występy taneczne. Zaraz po pokazie pakujemy się do samochodu i ruszamy w drogę. Ostatnio mam mocno bananowy czas. Wczoraj zjadłem aż pięć bananów! Dzisiaj w przedszkolu jednego, a w samochodzie trzy, czyli w sumie aż cztery. Wygląda na to, że mamy naprawdę odpowiedni moment na krojenie bananów i inne bananowe eksperymenty, ale wciąż nam brakuje czasu, odwagi, albo samych bananów, które zjadam zanim zdążę je pokroić.Zamiast do domu, dojeżdżamy do biblioteki. Niestety, ku mojej rozpaczy jest ona zamknięta. Niczego nie zwrócę, niczego nie wypożyczę i co najgorsze, nie zdobędę ostatniej pieczątki w moim dzienniczku, a co za tym idzie – nie otrzymam odznaki czytelnika i kolorowanki.W drodze do domu, proszę Mamę żeby kupiła mi pieczarkę. Mama mija jednak sklep i jedzie dalej. Zaraz przypomina sobie jednak rozmowę o arbuzie opublikowaną na facebooku „Szkoły terapii karmienia – Od pestki do ogryzka” i zawraca po pieczarkę. Zmiany w jadłospisie nie nastąpią, jeśli nie będą miały ku temu okazji.
  • W domu zjadam obiadek. Przynoszę go do kuchni, a kiedy myję ręce, Mama potajemnie dosypuje górę prosa.
  • Kolacja – Mama szykuje dla mnie owsiankę z „krombkami” na kozim mleku. Daje mi spróbować, ale coś mi nie pasuje. Nie chcę jej jeść.Rozszerzanie diety jest wyczerpującym zajęciem, wymagającym ciągłego myślenia o tym, co kupić, gdzie kupić, czy dobry ma skład, ile dodać, kiedy dodać, jak dodać żebym nie zauważył, kiedy i jak podmienić naczynia, czy będzie mi smakowało, czy zauważę lub wyczuję zmiany, czy w ogóle będę chciał spróbować. Mamie na dziś już wystarczy i prosi o wsparcie. Ze świeżą energią przychodzi Tata, rozmawia ze mną i zaczyna mnie karmić, a ja zjadam całą porcję.

Dobranoc Wam! Jutro śmigam do Skarszew, po raz ostatni, w tym roku szkolnym. Następne spotkanie dopiero we wrześniu. Czuję, że będę bardzo tęsknił.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *