O! Śmietana widzę!

Najpierw budzą Tatę wrzeszczące za oknem sroki, które codziennie o 6:00 mają zebranie pod oknem sypialni Rodziców, a chwilę później my – Marysia i ja. Co prawda nie wrzeszczymy tak jak one, ale jesteśmy na tyle głośno, że spać się nie da. Tata wychodzi więc z łóżka i drepcze w moją stronę, niosąc łyżeczkę z rozgniecionym euthyroxem.Pół godziny później szykuje dla mnie pyszne śniadanie – malinową Jogobellę zmieszaną  z lidlowym Jogurtosem (naturalnym greckim jogurtem) Pilos. Nie wymieszał zbyt dokładnie, także kiedy jem to sobie ze smakiem, trafiam znienacka na białą plamę…”O! Śmietana widzę!” – wołam do Taty. Tata podchodzi, miesza białego śmietana z różowym jogurtem malinowym, a ja jem dalej. Kiedy tak sobie jem, Tata postanawia zdradzić mi swój kulinarny sekret. Stawia przede mną dwa pojemniki po jogurtach i pokazuje, co jest w mojej dzisiejszej misce. Choćbyście myśleli nad tym całe życie, nigdy byście nie zgadli, co ja na to… Na mojej buzi pojawia się uśmiech, wielki jak rogal, a z ust wydobywa się głos: „Dziękuję! Dziękuję Tato, że zjadłem nowy jogurcik! Dobry! Smakuje mi!”. Jestem tak szczęśliwy, że zaraz po jego zjedzeniu, lecę pochwalić się Mamie, że zjadłem śmietana. Mama potrafi schować smutek, kiedy nie uda nam się zrealizować któregoś z elementów jedzeniowego planu, ale radości nie potrafi ukryć. Tak bardzo się cieszy! Tak bardzo się cieszymy!

Po 11:00 pakujemy się do samochodu i jedziemy na ostatnie nabożeństwo z cyklu RUAH (hebr. Tchnienie, czyli Duch Święty). Kiedy Josh Cagle, jeden z liderów, opowiada o działaniu Ducha Świętego poprzez wiatr…

…ja razem z Marysią, Antosiem i dwoma kolegami z przedszkola – Olkiem i Dawidem idziemy na Letnie Kino Odkrywców. Mówię Wam, te zajęcia dla ciekawych świata, to prawdziwa petarda! Zarówno te odbywające się w roku szkolnym, kiedy pilnie się uczymy, jak i te wakacyjne, kiedy oglądamy bajki o ważnych sprawach. Dla Rodziców to też jest dobry czas. Dzieci są zaopiekowane, a oni mogą w spokoju wysłuchać kazania.Po nabożeństwie, zachodzimy do kawiarenki. Mania wciąga batonika, Tata ciasto drożdżowe, Antoś pije herbatę, a ja chciałbym zjeść moje naleśniki. Niestety kątem oka zauważam, że Mama dorzuca do mojego słoika okropne kulki prosa. Zamiast jeść, zaczynam płakać. Straciłem apetyt. Wszystko zepsute. Mama bierze mnie na kolana, tuli, zachęca. Żeby poprawić mi trochę humor pokazuje siedzącą w oddali panią Agnieszkę z mojego przedszkola i dwóch moich kolegów. Jednak nic nie działa, nic nie pomaga, nadal nie chcę jeść. W końcu Mama wyciąga telefon i pokazuje mi na zdjęciach to, co w ciągu ostatnich tygodni, udało mi się zjeść – kulki, makarony, sproszkowane owoce, nowe serki, nowe jogurciki, nowe kaszki na nowym mleku. Skoro tyle razy dałem już radę…, to i teraz mi się uda! Mama karmi, a ja jem łyżkę za łyżką. W drodze do domu, zjadam jeszcze dwa duże, żółte banany. Taki jestem głodny!

Nikt w upały nie chce jeść, ale mi jakoś apetyt nie mija. Ukrywamy się przed panującymi na zewnątrz tropikami w naszym salonie. To chyba jedyne miejsce, w którym jest w miarę chłodno. Siedzimy sobie na kanapie, a ja, zupełnie znienacka mówię Tacie, że chciałbym zjeść miód. Tak, tak, dobrze słyszycie, dobrze widzicie… chciałbym zjeść miód. Tata pyta, czy na palcu, czy na łyżeczce. Wybieram łyżeczkę, a Tata podaje mi odrobinę miodu prosto do buzi. Mam mieszane uczucia… z jednej strony jest to dobre, słodkie, a z drugiej jakieś takie lepkie i jednak okropne. Muszę szybko popić! Wypijam cały kubek wody na raz! Po chwili Mama proponuje mi kolejną porcję miodu. Waham się, ale ostatecznie podejmuję ryzyko. Otwieram buzię, trzymając w pogotowiu kubek z wodą…

I co Wy na to? Dla mnie bomba! Słodka bomba i kolejny ogromny sukces!

Przyszła pora mojego obiadu. Tata kroi dwa makarony w kształcie rurek na plasterki, a potem rąbie te plasterki na pół, żeby były jeszcze mniejsze i co za tym idzie mniej widoczne.Jednak moje sokole oko wypatrzy wszystko, także wołam Mamę i pokazuję, co tam mi nie pasuje. Mama przychodzi, mówi, że jadłem taki makaron wczoraj, nabiera go na łyżkę, ładuje do mojej buzi i po kłopocie. Zjadam całą miskę i z radością ogłaszam: „Tato, zjadłem prawdziwy makaron!”. Czas na serek na deserek. Mama przynosi przełożony do miseczki serek Rolmlecz. Wygląda na na to, że akceptuję już smak wszystkich serków waniliowych, a przynajmniej wszystkich tych, których próbowałem – Tutti, Danio, Maćkowy, Bio serek Pilos, Rolmlecz, Bio serek Bakoma i Świeżuch, a także nowy sposób ich podania – do miseczki. O nic nie pytam, nie protestuję, po prostu jem i mi smakuje. Nie wiem, jak u Was, ale u nas nawet wieczorem żar leje się z nieba. Kiedy otwiera się drzwi na zewnątrz, bucha taki gorąc, jakby kto się nachylił nad garnkiem z gotującą się zupą. Mimo tego ukropu, chciałbym wyjść na spacer z Figą, jednak w trosce o jej poduszki na spodzie łapek, chroniąc ją przez rozgrzanym betonem i asfaltem, zostajemy w domu. Mania idzie spać, Antoś idzie czytać, Tata idzie sprzątać, a ja razem z Mamą świetnie się bawię. W końcu, ze swojego pokoju wynurza się Antoś. Bawi się chwilę z nami, a potem ucieka do kuchni i ogłasza: „Zakaz wstępu!”. To oznacza tylko jedno. Antoś będzie gotował. I rzeczywiście ugotował… obiadokolację dla wszystkich. Wspaniały chłopak z tego mojego Braciszka.Antoś się napracował, ale ja jednak pasuję i zamiast przygotowanego przez mojego Brata posiłku, wybieram znany, bezpieczny obiad ze słoika. Mama nie byłaby sobą, jakby mi czegoś tam nie dorzuciła, także odwraca się do mnie plecami i z zaciśniętej piątki uwalnia nasionka chia, które wpadają prosto do mojego indyka z kluseczkami i warzywami. Jest ich tak mało (niestety więcej już nie ma), że nie widzę ich ani nie czuję, także bez protestów zjadam całą porcję. Teraz mogę już lecieć na szybkiego myja (moczenie, mydlenie, spłukiwanie) i wskakiwać do łóżka. Jutro jedziemy z Mańką do przedszkola, także musimy się porządnie wyspać. Dobranoc!


Jeden komentarz do wpisu “O! Śmietana widzę!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *