Czasem, tak się dzieje, że nie dzieje się wiele, albo dzieje się to, co działo już się tydzień, dwa, trzy tygodnie temu… i wtedy sobie myślę, że może dziś nie napiszę, żeby Was nie zanudzać 😉 A potem następnego dnia i jeszcze następnego dzieje się tyle, że pisać nie mam czasu i tym oto sposobem dnia kolejnego mam strasznie dużo pracy.
Zacznę od środka, czyli od środy, czyli o dnia w którym niewiele się działo.
Po dwóch dniach spędzonych w Skarszewach, czas na… chciałbym powiedzieć wakacje. Ale nie… po dwóch dniach spędzonych w Skarszewach, czas na… chciałbym powiedzieć urlop. Ale nie… po dwóch dniach spędzonych w Skarszewach, czas na… dalszą pracę. Tym razem jadę do OWI. O 9:45 mam zajęcia z p. Honoratą. Jak zawsze, udaję czarną masę. Idealnie wpisuję się w stereotypowy obrazek osoby z zespołem Downa. Podkreślam STEREOTYPOWY. Siedzę więc, kopara mi opada, patrzę w sufit, albo w podłogę. Pani do mnie mówi, ja nic. Pani mnie pyta, ja nic. Udaję, że nie kumam. Nie reaguję nawet na najprostsze polecenia. Zgodnie ze stereotypem. I tak sobie udaję, że nie wiem o co chodzi przez jakieś 10 minut. Potem już nie wytrzymuję… śmieję się, pracuję (lub mówię „nie” i nie pracuję), kombinuję, wykonuję polecenia. Buzia zamknięta, patrzę na mówcę lub na coś co mnie akurat bardziej zainteresuje, zadaję mądre pytania („co to?”).
Potem idę …Przeczytaj cały wpis