W Nowy Rok wchodzę z zaległościami, ale zaraz Wam wszystko opowiem i pozbędę się tego ciężaru. Bo ja po prostu, jak zawsze, nie mam czasu. Tym razem zamiast intensywnej pracy jest intensywny odpoczynek, odwiedzanie Rodziny i Przyjaciół, generalnie same przyjemności 🙂
27. grudnia…
…z samego rana, pojechałem na hipoterapię. Tym razem zamiast Panczo, czekała na mnie Josefina (Józia). Była dla mnie bardzo miła, w ogóle nie prychała, nie trzęsła się i nie zatrzymywała w trakcie jazdy, tylko płynnie poruszała się naprzód. Dzięki temu nie płakałem ani odrobinkę, ani tyci tyci. Dodatkowo wydaje mi się, że choć nieco wyższa, Józia jest szczuplejsza od Panczo, dzięki czemu w czasie jazdy moje nóżki mogą być bliżej siebie. I jeszcze jeden pozytyw dzisiejszego wypadu… wędrowaliśmy po dworze, więc zamiast oglądać wnętrze wielkiego, białego namiotu, podziwiałem widoki.