Pani logopeda robi mi masaż buzi

Wstajemy o świcie – cała czwórka. Najpierw zawozimy do pracy Tatę, potem Antosia do przedszkola, a potem jadę razem z Mamą na rehabilitację. Ćwiczę z p. Gosią i idzie mi całkiem nieźle, mimo że jestem dość głodny. Większość ćwiczeń , które robię to ćwiczenia które pomogą mi raczkować:

  • klęczę na macie, ręce mam wyprostowane, a dłońmi podpieram się o półwałek, który leży przede mną – od spodu zaokrąglony, od góry płaski. Podłoże mało stabilne, więc praca cięższa. Pani Gosia pilnuje, żeby moje kolanka były blisko siebie, a nie rozjeżdżały się jak u żaby;
  • siedzę na półwałku – od spodu zaokrąglony, od góry płaski. Wałeczek delikatnie się buja, a pani Gosia trzymając mnie naprzemiennie przechyla raz moją lewą, a raz prawą stronę do przodu. Ćwiczymy ruch naprzemienny – przyda się nie tylko przy raczkowaniu, ale i przy chodzeniu;
  • klęczę na macie i opieram się o półwałek, który tym razem jest stabilny, bo zaokrągloną część ma odwróconą do góry;
  • klęczę na półwałku w pozycji czworacznej, czyli podpierając się na dłoniach, a pani rehabilitantka daje sygnał moim przedramionom przez delikatny nacisk od przodu, ku tyłowi. Ja sygnał odbieram i bujam się na maxa 🙂

Po rehabilitacji jedziemy do Skarszew. Mieliśmy mieć zajęcia grupowe prowadzone metodą Weroniki Sherborne, ale niestety są odwołane. W zamian mam godzinne spotkanie z panią Emilią, która jest logopedą.

Staszek-Fistaszek- zespół Downa - 8 miesięcy - masaż buzi - logopeda - Skarszewy

Pani logopeda robi mi masaż, który jest bardzo przyjemny, choć czasami troszkę się denerwuję i płaczę. To dlatego, że jest intensywny – pani wykonuje pewne ruchy, a samo masowanie trwa w sumie około 15-20 minut. To nie głaskanie i relaks, tylko uciskanie i najprawdziwszy trening 🙂 Lubię jak cała uwaga skupiona jest na mnie, ale czasem nie jest to takie łatwe.

Masaż zaczął się na czole, potem przeszedł w okolice kości policzkowych i brody. Na końcu masowane były okolice ust. Niestety ostatniej części nie nagraliśmy, bo miałem dość fotelika i chciałem siedzieć (tzn. być w pozycji półleżącej) u Mamy na kolanach. Po masażu (a w sumie w trakcie też) trochę się bawimy. P. Emilia ma koszyk pełen skarbów, a w nim różne szczotki, myjki i gąbki, którymi mnie głaszcze, drapie i dotyka. Super! Zostaję tu na zawsze!

Jednak nie mogłem tu zostać. Zajęcia się skończyły i musimy wracać. Po drodze zajeżdżamy do Babci Asi. Forest wylizuje mi rączki tak intensywnie, że myć się już nie muszę. Buzię też by wylizał, ale Mama mu nie pozwala. Gadam trochę z Babcią i zaczynam ją naśladować jak robi „klo-klo” stukając językiem o podniebienie (jak konik kopytkami o ulicę). Pierwszy raz zrobiłem tak chyba z 3 dni temu i jakoś się rozkręcam 🙂

Od Babci jedziemy do Gdańska. Kupujemy plastry k-activ w Proremie (jeden z 3 wieżowców z centrum – Zieleniak, Hevelius i Prorem) na 13 piętrze w sklepie (biurze) Rehaplus, a potem śmigamy po Antka do przedszkola.

To był bardzo pracowity dzień. Dobranoc :*

PS Jeśli ten masaż wydaje się Wam zbyt skomplikowany, zobaczcie jak do tej pory masowała mnie Mama. To jest bardzo proste!


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *