Przede mną tydzień bardzo intensywnej pracy – zaczynam turnus w Skarszewach. Będę tu jeździł razem z Mateuszkiem, albo on razem ze mną, na zmianę. Dzisiaj prowadzi Mama i tak pytluje z Ciocią Magdą, że mija zjazd z obwodnicy i wjeżdża na autostradę. Okazuje się, że ta droga jest o wiele fajniejsza, no i można grzać, jak grzejnik, czyli jechać bardzo szybko. Dojeżdżamy przed czasem!
Byłem przekonany, że czeka mnie tu kąpiel z Mateuszkiem, dlatego wziąłem ze sobą ręcznik i pływackie pieluszki. Okazuje się, że nic z tego, albo prawie nic. Mati idzie pływać, a ja mam aquavibron, czyli masaż przy pomocy gumowego czegoś, co wygląda jak słuchawka od prysznica.
Taki masaż poprawia krążenie i pobudza mięśnie do pracy. Wszystko po to, aby przygotować mnie do zajęć z p. Małgosią. Dzisiaj czeka mnie nowość… p. Gosia chciałaby poćwiczyć ze mną Vojtą. Mama nie za bardzo ma na to ochotę, bo boi się że będę strasznie płakał. Zgadza się jednak na próbę. Podobno dzięki tym ćwiczeniom, łatwiej będzie mi siadać i raczkować. No to zaczynamy… ćwiczenie trwa zaledwie 10 minut. Raz jest wykonywane z jednej strony, potem z drugiej i powtórka, czyli w sumie cztery zmiany. Pierwsze dwie przeprowadza p. Małgosia, dwie kolejne Mama. W czasie ćwiczenia jestem spokojny, nie płaczę, nie krzyczę, nawet się nie denerwuję. Leżę sobie wyluzowany, a pani lub Mama trzyma swoje dwa palce w dwóch odpowiednich punktach mojego ciałka i tyle. Aby ćwiczenia przyniosły efekt, trzeba powtarzać je 4 razy dziennie.
Po Vojcie, zaczynam normalne ćwiczenia, czyli takie które wykonuję na co dzień. Ponieważ siadanie i raczkowanie nie idą mi najlepiej, to właśnie nad tym pracujemy najbardziej.
Po rehabilitacji mam 15 minut przerwy, zjadam więc jogurt i zbieram siły na spotkanie z logopedą. Dziś ćwiczę z p. Beatą. Moja p. Emilka ma chyba zajęcia z kimś innym. Mam króciutki masaż, a potem, z pomocą sprężynki próbuję powtórzyć po pani „A”. Raz nawet mi się to udaje.
Staram się też złapać sprężynkę, kiedy ucieka gdzieś daleko. Idzie mi jednak coraz słabiej, a może coraz mniej mi zależy na łapaniu, a coraz bardziej na spaniu.
Po zajęciach z p. Beatą, idę do p. Moniki, która jest psychologiem. Siedzę już ledwo ledwo i co chwilkę ziewam. Jeszcze nigdy nie miałem tak wielu zajęć jednego dnia. Pani nie daje jednak za wygraną i zachęca mnie do zabawy…
Teraz to już naprawdę jestem bardzo, bardzo zmęczony, a tu jeszcze jedne zajęcia. Na szczęście, nie wymagają ode mnie zbyt dużego wysiłku. Przyszła pora na relaks, czyli Salę Doświadczania Świata.
A tak wyglądały moje dzisiejsze ćwiczenia…
Intensywne zajęcia od 12:00 do 15:00, wymęczą każdego, nawet największego siłacza…
Słodki wypoczynek …. bezcenne ! 🙂
🙂 O tak, nie ma to jak dobrze się zmęczyć i dobrze pospać!
Staszku jestes bardzo dzielny ze nie plakales przy probie Vojty 😉 pozdrawiam cieplutko ;*
Sam się sobie dziwię 🙂 Ale naprawdę nie jest tak strasznie, jak mi się wydawało, że będzie.
Pozdrawiam Cię, malutka Księżniczko :*
PS Mimo, że wcale mnie to nie boli, więc nie muszę być taki bardzo dzielny, to i tak dziękuję za uznanie 🙂
3 godziny ćwiczeń?????? Stasiu ja wysiadam po 30 min treningu przed Tv z Ewą 🙂 Jesteś dzielnym Fistaszkiem!!!!! I tak codziennie???? Mały Kurczku – trzymamy kciuki za formę 🙂
Hiehie… no ale te moje ćwiczenia są troszkę oszukane. Niektóre z nich mają w sobie więcej zabawy niż pracy. No i jest to 3h – 15 min, bo tyle mam przerwy 🙂
PS Obstawiam, że w Sali Doświadczania Świata wytrzymałaby Pani bardzo długo 🙂
Tak, bo miska b. mnie się podoba. Pewnie mają i w rozmiarze XXL ;/ Już sobie wyobrażam jak pięciu rehabilitantów mną w niej kręci 🙂
Też sobie to wyobraziłem… niezły widok 😀
Pozdrawiam!
Staszku jestes CUDOWNYM dzielnym Fistaszkiem! UWIELBIAM CIE!!!
Bardzo, bardzo mnie to cieszy! Dziękuję 🙂