O spotkaniu z logopedą i widoku na świat

No to siup. O jeden dzień bliżej do weekendu. Dzisiaj nie jadę do Skarszew, ale to nie oznacza, że mam wolne. Jak już wczoraj wspominałem, mam dziś wizytę w OWI. Ostatnie spotkanie z logopedą miałem 6.czerwca. Od tamtej pory sporo się zmieniło. Nieco lepiej jem i dużo więcej mówię. Aby nadal szło mi tak dobrze, dostaję (jak zawsze) ogromną pracę domową:

  • ćwiczyć wykonywanie poleceń złożonych, tzn. Mama mówi „Staszku, podnieś krowę i daj mi ją”. Staszek (czyli ja) podnosi wtedy krowę i daje Mamie. Jak będziemy zaczynać, to najpierw, żeby łatwiej było mi zrozumieć Mama ma powiedzieć „Staszku podnieś krowę…” i dopiero jak wezmę ją do ręki, Mama dokończy zdanie „…i daj mi ją”.
  • dalej wałkujemy desygnat nazwy na obrazkach, czyli Mama pokazuje mi obrazki, mówi co na nich jest, a potem prosi abym wskazał np. pieska. Do tej pory pracowaliśmy na dwóch, od jutra zaczynamy na trzech obrazkach jednocześnie. Czyli Mama mówi „to jest piłka, to jest piesek, to jest kubek. Staszku, pokaż kubek” itd.
  • uczymy się naśladować dźwięki. Wiem, jak robi krowa, wiem jak robi pies, ale idziemy dalej. Poznajemy pozostałe zwierzaki i… to co lubią wszystkie chłopaki – odgłosy pojazdów „brum, brum”, „iiii”, „bibip” i inne 🙂
  • masażu nigdy za wiele. Dalej się masujemy w ramach zabiegów pielęgnacyjnych.
  • trenujemy wymawianie głoski „m” – stymulacja otwierania i zamykania warg z artykulacją. Np. ćwiczymy „ma”. Na „m” Mama mruczy „m” i podtrzymuje moją bródkę, tak abym miał zamknięte usta, a na „a” otwiera moją buźkę i mówi „aaa”. Aby ćwiczenie lepiej nam szło i nigdy się nie znudziło, szukamy obrazków z przedmiotami na „m”, np. małpa, miś, motyl, mucha, miska itp. Świetnie nadają się do tego „Zagadki Smoka Obiboka”, o których już kiedyś wspominałem.
  • dalsze próby żucia (które nadal słabo mi idzie), połączone z wprowadzaniem różnych smaków (kwaśne, słodkie i inne, abym zobaczył w końcu, że jedzenie jest spoko, a niejedzenie loco).

Z OWI wychodzimy i idziemy gdzie nas nogi poniosą. Po drodze znajdujemy małą budkę z jedzeniem „bio” i w końcu udaje nam się nabyć proso ekspandowane. Serio, nigdzie nie mogliśmy go dostać (w necie nie szukaliśmy). Lubię takie różne ziarna, które mam dosypywane do owoców i obiadków. Moja szafka ledwo się domyka, ale za to mam wybór i za każdym razem coś innego ląduje w mojej misce:

  • kasza jaglana, orkisz, ryż brązowy naturalny,
  • kasza jaglana, orkisz, ryż brązowy naturalny, suszone jabłko,
  • płatki błyskawiczne gryczane,
  • otręby owsiane,
  • proso ekspandowane,
  • amarantus ekspandowany,
  • płatki jaglane,
  • otręby owsiane z jagodami goji, suszonym jabłkiem i rodzynkami,
  • musli owocowe (pełnoziarniste płatki owsiane, pełnoziarniste płatki orkiszowe, sułtanki, jabłka, banany, płatki orkiszowe błyskawiczne, szarłat dmuchany),
  • owsianka z owocami i amarantusem (płatki owsiane, rodzynki, amarantus ekspandowany, jabłko malina).

Zdrowe i smaczne, i nawet chce mi się to gryźć. Kupiliśmy więc proso i idziemy dalej… załatwiać sprawy związane z Mamy rezygnacją z pracy, ale potem mamy już luz. Idziemy na spacerek Świętojańską (w Gdyni) aż dochodzimy do Infobox’a, z którego rozciąga się całkiem przyjemny widok na Skwer Kościuszki i zatokę.Infobox, Staszek-FistaszekOd razu mi się spodobało i bez lęku podchodzę na skraj przepaści… której tak naprawdę tu nie ma. Między mną, a ulicą jest szklana ściana.

Podoba mi się na maksa, zwłaszcza że Mama wyjęła mnie z wózka. Ostatnio nie przepadam za podróżami na czterech kółkach. Tzn. samo jechanie nie jest takie złe, ale za każdym razem kiedy Mama próbuje mnie posadzić, wyginam się w łuk i protestuję. Tak się dzieje i tym razem. Chcę czworakować i patrzeć na widoczki, a nie ładować się do wózka i jechać windą na dół. Mama wygrała… po chwili buntu, przystosowuję się do nowej sytuacji i już grzecznie siedzę. Jednak piękna trawka kusi i znów wysiadka. Tereny zielone bez psich odchodów to nadal luksus w Trójmieście, trzeba więc to wykorzystać i trochę połazikować.

Niestety nie jest idealnie. Trawa piękne, ale są na niej i pety i szkło…

Znalazłem szkiełko

Znalazłem szkiełko

…czas się zmywać. Idziemy nad morze.

Chodzimy strasznie długo, a ja zasypiam akurat wtedy, kiedy docieramy na plac zabaw. Gdybym wiedział, że tu idziemy, wcale bym nie zasnął. A tak przepadło. No nic, może następnym razem dotrwam… a następny raz już za miesiąc. Udało nam się zapisać do p. Małgosi na częstsze wizyty i teraz będą to bardziej zajęcia (sam na sam ja i pani) niż konsultacje. Fajnie. Najbliższe spotkanie już 2. października.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *