Miła Miła, czyli bardzo miły Golden retriever

Fajnie by było mieć psa. Odkąd mamy więcej miejsca i bliżej do lasu, często o tym myślimy. Czy tylko byłoby fajnie, czy naprawdę chcemy go mieć? Czy będziemy mieć dla niego czas? Czy będzie nam się chciało po nim sprzątać? Czy będzie nas stać na chodzenie z nim do weterynarza i kupowanie psiej karmy? Czy będziemy wstawać jeszcze wcześniej i kłaść się jeszcze później, żeby pójść z nim na spacer? Nawet jeśli na wszystko odpowiemy „tak”, to pytania wcale się nie skończą. Przyjdą kolejne. Jakiego psa wybrać? Z długą sierścią, która będzie wszędzie fruwać, czy z krótką, która będzie się we wszystko wbijać? A może z włosami? Albo łysego?, wtedy problem z sierścią nie będzie nas dotyczył, za to zimną, jesienią i wiosną psa będzie trzeba ubierać, a latem smarować kremem z filtrem i chronić przed słońcem. O ile istnieją psy bez sierści. Małego, czy dużego? Takiego do przytulania, czy takiego, co jest silny i odważny? Kiedy go wziąć? Skąd? Oryginalny, czy kundel? Z przeszłością, czy czystego jak łza? Gdzie go zapisać na szkolenie? Pytań jest wiele i ciągle pojawiają się nowe. Wszystkie bardzo ważne. Ale nam się nie spieszy. Decyzja o wzięciu psa, zwiąże nas ze sobą na kilkanaście najbliższych lat. Trzeba ją dobrze przemyśleć.

Tata od zawsze marzył o bullterierze. Choć pies ten zwykle źle się kojarzy – bo ma wielkie zęby, silne szczęki i dużo mięśni, bo kiedyś był hodowany do walk, to tak naprawdę jest bardzo mądry, cierpliwy i skory do zabaw. Tylko trzeba wziąć go z dobrego miejsca, od odpowiedzialnych ludzi. Udało nam się znaleźć taką hodowlę w okolicach Trójmiasta (prowadzoną przez rodziców z małymi dziećmi), a nawet zarezerwować szczeniaka, który miał się urodzić na wiosnę. Wszyscy na niego już czekaliśmy, ale niestety po trzech miesiącach korespondowania, właściciele hodowli napisali, że rezygnują z hodowli standardowych bullterierów, a my po zakochaniu się w tych psiakach bez reszty, zostaliśmy z niczym. Niczym poza pustką w sercach i w głowach, i gotowym imieniem.

W międzyczasie przychodzi do nas Miła – to piękna suczka rasy golden retriever, pies znajomych, których tak naprawdę nie znamy, pies którego do tej pory widzieliśmy tylko na zdjęciach. Ale co tam! Diana, Kuba, Helena, Witek i Tadzio jadą na drugi koniec Polski i potrzebują pomocy w opiece nad Miłą, a my… a my przecież chcemy mieć psa! To doskonała okazja żeby sprawdzić jak to jest w praktyce – mieć czworonoga w domu, odkurzać psie kłaki, wycierać ubłocone łapki i czochrać po brzuchu, wstawać w niedzielę o ósmej i przed śniadaniem biegać przez 40 minut po lesie, zbierać psie kupy na każdym spacerze i nosić je w worku szukając śmietnika, i bez względu na to czy zimno, czy wieje, czy jasno, czy ciemno, iść na spacer. To będzie dobry trening przed podjęciem tej ważnej decyzji.

15. października 2016r., dzień pierwszy

Miła przyjeżdża do nas w sobotę. Wpada do środka i lata jak dzika! Znaczy się – poznaje nasze kąty, w końcu jest tu pierwszy raz w życiu i pierwszy raz w życiu nas widzi. Na twarzy Rodziców lekki niepokój. Czy zawsze będzie taka szybka, ruchliwa i nieprzewidywalna? Czy przez najbliższych kilka dni nie będą mogli spuścić jej z oka? Czy w ramach asekuracji Maniuta spędzi najbliższe dni na rękach? Nowa Ciocia Diana widzi, że Rodzice się niepokoją i pyta, czy są pewni tego, że Miła może zostać. No cóż, Rodzice pewni nie są, za to ja jestem pewien na 100%! O tym, że Miła do nas przyjedzie wiem już od kilku dni i czekałem na ten dzień z niecierpliwością. Mama pokazała mi jej zdjęcia, powiedziała jak się wabi, no i że będzie naszym gościem, więc kiedy pojawia się wu nas w przedpokoju od razu ją rozpoznaję i witam, jak przystało na gospodarza „Miła! Witaj! Cześć Miła!” i lecę się przytulić i trochę ją pogłaskać. Niech wie, że będzie miała u nas dobrze, nawet jeśli będzie trochę tęsknić za swoimi.

Ciocia Diana wychodzi, a Miła powoli wrzuca niższy bieg. Już nie lata z prędkością błyskawicy, tylko spokojnie spaceruje, także siedząca na podłodze Maryśka jest zupełnie bezpieczna.

Jedną z najfajniejszych rzeczy związanej z posiadaniem psa jest to, że mobilizuje do wychodzenia na spacer. Niezależnie od pogody, z psem trzeba wyjść. A ja jestem już na tyle duży, że do ogrodu mogę wyjść z nią sam. I to jest podwójny zysk, bo Miła się wybiega i ja się wybiegam, Miła się dotleni, i ja się dotlenię, Miła się zmęczy, i ja się zmęczę. Rzucam patyk, Miła łapie. Tylko czasem nie chce go zwrócić. Zamiast oddać, woli go zjeść.#GoldenRetriever #StaszekFistaszek #ZespółDownaOczywiście ogród to nie wszystko! Jak się nie chce mieć min przed domem, to na spacer trzeba iść do lasu, albo na łąkę. Na szczęście jedno i drugie mamy bardzo blisko. Wystarczą trzy minuty, żeby dojść na łąkę i pięć żeby znaleźć się w lesie. Uroki życia na wsi. Rozpieszczamy, więc Miłą (i siebie zresztą też), jak możemy. Kilka spacerów dziennie, każdy na minimum 30 minut, a te dłuższe nawet na 1,5 godziny.

Ale mimo, że dobrze zajmujemy się Miłą, wychodzimy do ogrodu i na długie wędrówki do lasu, i na łąkę, i karmimy, i poimy, i drapiemy za uchem, i przytulamy, Miła trochę tęskni za swoją rodzinką. Nie martw się Miła! Już niedługo ich zobaczysz!#Miła #GoldenRetriever #StaszekFistaszek #ZespółDownaDrugą z najfajniejszych rzeczy, którą zawdzięczamy obecności Miłej jest to, że można podziwiać takie oto wschody księżyca. Bez niej oczywiście też byśmy mogli pójść i podziwiać, ale siedząc w domu, pewnie byśmy nie wiedzieli, że jest coś do podziwiania.#Miła #GoldenRetriever #StaszekFistaszek #ZespółDownaDzień pierwszy powoli mija. Obowiązkami póki co, nie trzeba się dzielić, bo każdy się rwie do pracy. Każdy chce wyjść z nią na spacer, podrapać, nakarmić. Póki co są tylko wyścigi, kto pierwszy, ten ma!#Miła #GoldenRetriever #StaszekFistaszek #ZespółDowna

16. października, dzień drugi

Moja Mama najbardziej na świecie, lubi spać. Zwłaszcza rano! Wieczorne spacery nie są więc dla niej żadnym problemem, wręcz przeciwnie, ale poranne… Tata mówi, że skoro Mama chce mieć psa, to pora wstać. W końcu Miła miała być sprawdzianem, czy damy radę podołać wszystkim obowiązkom, czy nie. Jednak o dziwo, Mamy nie trzeba budzić dwa razy. Jest niedziela, jest 7:00, a Mama jest już gotowa do drogi. Wychodzą i przepadają w lesie na 40 minut. I to przed śniadaniem! Mimo głodu, obie wracają zadowolone i wybiegane. Kolejny spacer, dwie godziny później. Ja przecież też chcę wyjść z Miłą. Tym razem kierunek —> plac zabaw. Miła nie może wejść na jego teren, ale to nic. Mama, Marysia i ja wchodzimy, a Tata bawi się z Miłą na łące.

Podobno psom nie można przeszkadzać przy jedzeniu, bo mogą ugryźć. Miłej to nie dotyczy. W końcu jest MIŁA! I bardzo cierpliwa. Nie przeszkadza jej to, że po nasypaniu karmy, wkładam ręce do jej miski, ani to, że jej miska odjeżdża. Ale Miła była tak nauczona od maleńkości – niezależnie od tego, co zrobi „jej człowiek”, ona nie może go ugryźć. „Jej człowiek” może dać jedzenie i zanim zdąży zjeść, zabrać, a nawet wyjąć z pyska, przysunąć wodę i odsunąć zanim chlapnie językiem, a ona? A ona ma być grzeczna i cierpliwa. I wcale nie chodzi o to, żeby pastwić się nad psem i mu dokuczać, ale o to, żeby kiedy ktoś przypadkiem trąci jej miskę nogą, ona nie zrobi mu krzywdy. Albo jak nieświadome zagrożenia dziecko podejdzie i pogłaszcze ją w trakcie jedzenia, ona go nie capnie.

#Miła #GoldenRetriever #StaszekFistaszek #ZespółDowna#Miła #GoldenRetriever #StaszekFistaszek #ZespółDowna#Miła #GoldenRetriever #StaszekFistaszek #ZespółDowna17. października, dzień trzeci

No dobra, łatwo było wszystko ogarnąć kiedy był weekend, kiedy wszyscy (poza Antosiem, który był u Babci) byli w domu, kiedy nikt się nigdzie nie spieszył. Ale jak dać radę, kiedy zaczyna się kolejny tydzień? Kiedy trzeba zdążyć do szkoły, przedszkola i pracy? Jak się wyrobić na czas, kiedy nigdy nam to nie wychodzi? To proste! Wystarczy mieć psa! Antoś, którego nigdy nie można wyciągnąć z łóżka (podobnie jak Mamy) o 7:00 jest już na nogach. To nic, że dzisiaj ma na później. W końcu nie wstał po to, żeby nie spóźnić się do szkoły, tylko po to, żeby zdążyć na pierwszy poranny spacer Miłej.Antoś i MiłaPrzyznam, że te spacery na których mnie nie ma, normalnie mnie wykańczają! Kiedy Miła wychodzi beze mnie, usycham z tęsknoty! Także w przypływie radosnych uczuć, po jej powrocie do domu, przytulam ją mocno i mówię „kocham”. To już pewne! Miła ma moje serce!#Miła #GoldenRetriever #StaszekFistaszek #ZespółDownaWiecie, co jest najfajniejsze po całym dniu w przedszkolu? Powrót do domu, w którym jest pies! I jego mokry jęzor, i merdający ogon, i uśmiechnięte oczy, i niecierpliwe łapy!#Miła #GoldenRetriever #StaszekFistaszek #ZespółDowna

18. października, dzień czwarty

Dzieją się cuda! Mama i Antoś już nie marudzą, kiedy trzeba rano wstawać, Tata tuli się do psa i wygłupia z nim na podłodze, ja po trzech dniach wyznaję mu miłość, a Marysia… do tej pory trzymała Miłą na dystans. W końcu Miła jest duża, a Marysia jest mała. Ale dziś, po raz pierwszy w życiu, Marysia sama człapie w stronę Miłej i z uśmiechem na buzi ją głaszcze. Lody przełamane. Teraz to już Miła może zostać z nami na zawsze! Tzn., bardzo byśmy chcieli żeby została.#Miła #GoldenRetriever #StaszekFistaszek #ZespółDowna #Miła #GoldenRetriever #StaszekFistaszek #ZespółDownaPS Dziś są urodziny mojego Taty! Z tej okazji mam dla niego własnoręcznie przygotowany rysunek!rysunek-staszkaTen jajogłowy po lewej, to oczywiście Tata. Ma oczy, buzię, uszy, krótkie włosy, ręce z pazurami i nogi. Taka długa brązowa kreska na prawo od Taty, to wąż. Na dole ma buzię i oczy. Zaraz koło węża jest taki brązowy placek. To doniczka. Nie mogłem się zdecydować, czy wychodzące z niej liście, to palma, czy paprotka (to moje ulubione rośliny), tak więc trochę palma, a trochę paprotka. Na doniczkę nachodzi zielone jabłko. U góry, ledwo widoczna, narysowana żółtą kredką jest Babcia Asia. Ta zielona ramka wokół oznacza, że to wszystko jest razem.
Mój Antoś też coś narysował dla Taty, ale jego piękny rysunek nie potrzebuje legendy 😉rysunek-antosia-custom

19. października, dzień piąty

Nie wiem jak to się stało, że dzisiaj Miła nie ma żadnego zdjęcia, ale wiedzcie, że nadal z nami jest i nadal o nią dbam! Dowód w moich rękach – kufel do nabierania karmy dla Miłej i za mną – legowisko Miłej (na którym zresztą wcale nie leży. Jej ulubiona miejscówka jest przy drzwiach prowadzących na taras. Nawet jak jej tam nie ma, to wiadomo, że tam leżała, po ilości pozostawionej sierści i piachu :)).#Miła #GoldenRetriever #StaszekFistaszek #ZespółDownaIstniało realne zagrożenie, że Miła wróci dziś do swojego domu, bo jej prawowici właściciele też dzisiaj wracają ze swojej wyprawy, ale na wszelki wypadek siedzimy cicho. A nuż o niej zapomną i nie przyjadą ani dziś, ani nigdy!

20. października, dzień szósty

Czwartek to najtrudniejszy organizacyjnie dzień w naszym grafiku. Po pierwsze wszyscy mają na rano. Antoś o 8:00 zaczyna lekcje, ja o 8:30 zajęcia z Metody Krakowskiej we Wrzeszczu, Tata o 9:00 pracę na Przymorzu, a Mama i Marysia wszystkich rozwożą. Po drugie, po skończonych zajęciach z MK, jadę z Mamą i Marysią do Skarszew, a to oznacza, że nie ma nas w domu cały dzień! Kończę o 15:00, jem obiad i serek, i zanim wpakujemy się do auta i wyjedziemy jest już 15:30, czyli taka pora, kiedy wszyscy zewsząd wracają i wszędzie są korki. Wracając zawsze odbieramy jeszcze ze szkoły Antosia, który już dawno skończył lekcje i jak co tydzień, czeka na nas na świetlicy. A gdzie tu jeszcze pies? Przecież musi wyjść na spacer, zrobić kupę i siku, pobiegać, przewietrzyć się, zjeść trzy patyki, powąchać to i owo… Ale nie bój nic! Z psem łatwiej niż bez! Tata z tej okazji pracuje dziś z domu! Miła zaliczy kilka spacerów i Tata też się przewietrzy, a do tego nie zmarnuje czasu na dojazd i powrót z pracy. Antoś nie będzie siedział cały dzień w szkole, bo skoro Tata jest w domu, to w ramach spaceru z Miłą i przerwy od patrzenia w komputer i klikania, odbiorze go wcześniej. A skoro odbierze, to Mama nie będzie musiała po Skarszewach razem z nami, pędzić do szkoły, żeby zdążyć na czas. Same korzyści z takiej miłej Miłej!#Miła #GoldenRetriever #StaszekFistaszek #ZespółDownaMiła jest miła! To imię pasuje do niej ulał! Jak Mama do Taty, jak śnieg do Bożego Narodzenia, jak słońce do plaży i drzewa do lasu! Miła jest idealna! Oto dowód:

  • nie szczeka,
  • kiedy na spacerze mija ją inny pies, ona kładzie się na ziemi i czeka aż sobie pójdzie,
  • nie goni kotów,
  • jest obojętna w stosunku do mijających ją samochodów i rowerów,
  • spuszczona ze smyczy wraca od razu, jak się ją zawoła,
  • grzecznie czeka aż zapnie jej się smycz,
  • nie gryzie,
  • nie piszczy w nocy,
  • nie włazi na meble,
  • można przeszkadzać jej w jedzeniu, a ona i tak nikogo nie skrzywdzi,
  • można zostawić ją z dzieckiem, a ona i tak nie zrobi mu krzywdy, nawet niechcący, bo jest bardzo ostrożna i delikatna,
  • lubi być głaskana i przytulana, ale się nie narzuca.

Taka miła jest ta Miła! Niestety wszystko, co miłe szybko się kończy i dzisiaj Miła wraca do domu, a my w podzięce za opiekę nad nią dostajemy słodko-winne upominki. No wiecie za ten cały wielki trud włożony w opiekę nad nią. Te wschody księżyca, które mogliśmy wspólnie oglądać, bieganie po lesie z uśmiechem na ustach i rumieńcami na polikach, za to że zamiast siedzieć w domu, lataliśmy po podwórku, za łapania jesiennych promieni słońca, za wspólne zabawy i przytulasy… ale żeby nie było, że tylko taki lukier i róż, to Wam zdradzę, co jest najgorsze w opiekowaniu się cudzym psem…  to, że trzeba go oddać!

PS Tak nam miło było z Miłą, że po tym jak nasz wymarzony bullterier przestał być osiągalny, na listę marzeń z merdającym ogonem wkroczył golden. Powoli szukamy dobrych ludzi i dobrej hodowli.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *