Dziś mam kolejne zajęcia na „Polankach”. Zaczynam od kąpieli, ale najpierw muszę wskoczyć w pieluchowe kąpielówki, to na wypadek jakbym się trochę za bardzo rozluźnił 😉
Hyc i wskakuję do wody! Najpierw mam lekkiego stersika, bo jest głośno i dziko, ale po chwili jestem już zupełnie „wychillowany” i cieszę się życiem 🙂
Kąpiel jest właśnie po to żebym się rozluźnił, jak się okazuje po takim relaksie lepiej się ćwiczy.
Po kąpieli zjadam porządne drugie śniadanie i pełen energii wędruję na ćwiczenia. Pana Łukasza już znam, więc trochę go zaczepiam głaskając po brodzie, sprzedaję mu nawet kilka uśmiechów.
Dziś ćwiczy mi się o niebo lepiej i praktycznie przez całe zajęcia jestem dzielny i pracowity. Dzieje się tak z trzech powodów: jestem najedzony, znam już pana Łukasza i przyzwyczaiłem się do nowych zajęć.
Dopiero pod koniec (kiedy Mama nagrywa) zaczynam być niespokojny, bo trochę się już zmęczyłem.
Pan rehabilitant pyta Mamę, czy dużo mnie nosi. Ciekawe do czego zmierza…, no pięknie, tak jak myślałem. Mama nie powinna mnie tak dużo trzymać na rękach, bo po pierwsze jest drobna, a ja kluska i szkoda jej kręgosłupa, a po drugie kiedy mnie tak nosi, to na ogół po swojej prawej stronie, a to powoduje asymetrię i słabszy rozwój mojej lewej połowy.
Dziś do mojej diety trafiają śliwki. Ważna sprawa, bo pomagają opróżnić brzuszek i jelitka. Niestety Mama nie przeczytała składu, a jak się okazuje w słoiczku oprócz śliwek jest m.in. cukier, którego chcemy jak najdłużej unikać.