Po ciężkiej pracy, czas na przyjemności

Najpierw praca, potem przyjemności. Wstajemy o 6:30, wychodzimy z domu o 7:00, wsiadamy do autobusu o 7:19 i wysiadamy o 7:35. W OWI jesteśmy o 8:00 i zaczynamy rehabilitację z p. Danusią. Trochę się uśmiecham, a trochę mi ciężko i źle. Jestem niewyspany, bo Mama musiała mnie rano zbudzić, ubrać i zapakować do wózka. Jestem głodny, bo po przebudzeniu nie dostałem śniadanka, bo muszę być na czczo (przynajmniej 2h) żeby dostać Euthyrox (to na tarczycę) i dostaję go tuż przed zajęciami, a to oznacza, że jedzonko będzie dopiero po ćwiczeniach (bo po przyjęciu piguły muszę czekać przynajmniej 0,5h). Życie jest ciężkie, kiedy trzeba wstawać tak wcześnie. Ale na wszystko (albo prawie wszystko) można znaleźć receptę i od stycznia przeniesiemy nasze ćwiczenia na 9:00 🙂

Spotkanie z psychologiem

Po rehabilitacji mam zabawy z psychologiem – p. Joanną Popek. Pani Joasia jest super, Mama wszystkim ją poleca i już niedługo nie będziemy mogli się zapisać na żadne zajęcia, bo taka będzie do niej kolejka. Świetnie się razem bawimy, p. Joasia podziwia moje piwoty (wędrówki wokół własnej osi) i zachęca do różnych trudnych rzeczy. Ja najchętniej wędruję w lewą stronę, więc pani by chciała żebym powędrował w prawo. Ja nie chcę, więc patrzę przez okno, udaję że jej nie widzę i nie słyszę, i bardzo dużo opowiadam. Obracam się w prawo dopiero wtedy, gdy pani przestaje mnie zachęcać. Ładnie sobie radzę z wyciąganiem zabawek z miski i chwytaniem przedmiotów w dwie rączki. Bawimy się też w „a kuku” i bębnimy grzechotkami w miskę.  Super zabawa! Chętnie naśladuję p. Asię i chętnie z nią rozmawiam. Najbardziej jednak podoba mi się, jak śpiewa. Uwielbiam śpiewanie! Na koniec zajęć robię… „papa” 🙂 Mama uczy mnie tego od jakiegoś czasu i po raz pierwszy wyszło mi to samodzielnie. Teraz Mama i p. Joasia będą się zastanawiać, czy zrobiłem to specjalnie, czy niechcący. Sasasa…

Praca domowa:

  • rodzice mają mi wkładać zabawki do niskiej miski lub kuwety (no halo!) żebym musiał je zdobywać,
  • wybrać jeden stały przedmiot, nazywać go przy każdej okazji, pokazywać i pytać gdzie się znajduje, np. to jest lampa, to lampa, gdzie jest lampa?, nie ma lampy!, o! tu jest lampa, lampa świeci itd.,
  • zachęcać mnie do naśladowania ruchów, dźwięków i zabaw,
  • zakrywać częściowo zabawkę, do której zmierzam, żebym się zastanowił, czy jej wystająca część, to nadal ta sama zabawka, która mnie zainteresowała,
  • to już pora na bębenek i walenie w niego pałeczkami… chyba już wiem, co znajdę jutro w bucie 🙂

Mieliśmy w planach wyjście z Mateuszkiem i jego mamą Magdą do kina. Okazuje się jednak, że Mateuszek jest chory i nie mogą pójść z nami 🙁 Mama jednak tak się na to kino nastawiła, tak się na nie cieszy, że nic nas nie powstrzyma. O 12:00 pędzimy do MultiBabyKina, czyli takiego kina, które jest przystosowane do obecności dzieci w czasie seansu:

  • film jest ściszony,
  • są zapalone przyciemnione światła,
  • jest ciepło,
  • jest przewijak,
  • pod ekranem rozłożone są maty, zabawki, a nawet zjeżdżalnia,
  • no i jest dużo dzieci, więc nikomu nie przeszkadza, jeśli akurat któreś zapłacze.

Bawimy się świetnie. To super odskocznia dla Mamy! Trochę siedzę w swoim foteliku, trochę jem, trochę się przytulam, trochę śpię i oczywiście oglądam (ten wielki ekran jest niesamowity), no i jak każdy facet, komentuję film przez cały czas.

Zamiast popcornu, weź do kina Fistaszka ;)

Zamiast popcornu, weź do kina Fistaszka 😉

PS Jeśli ktoś z Was się zastanawiał, czy pójść z Maluszkiem do MultiBaby…, niech przestanie się zastanawiać i pójdzie 🙂
PS 2 Parking przy Multikinie w Gdańsku jest płatny (3zł/h lub 3zł/za czas trwania seansu – bilet parkingowy trzeba pokazać w kasie kina).


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *