Zaczynam współpracę z Dorotkowem

Znowu jestem strasznie w tyle, ale to nic. Połowę informacji pominę i jakoś to będzie. Ostatnio opowiadałem o wtorku, to teraz dwa słowa o środzie. Najpierw, super wcześnie rano byłem w Skarszewach i prawie mi się udało nie spóźnić.

Zaraz potem zawinąłem się do auta i pojechałem na Metodę Krakowską z Magdą, ale w środę zupełnie mi nie szło. Nic mi się nie chciało, wszystko mnie rozpraszało.Metoda KrakowskaNie zasnąłem wracając ze Skarszew, nie zasnąłem wracając od Magdy, nie zasnąłem wracając ze sklepu, nie zasnąłem w domu. Za to zasypiam jadąc po Antosia. Śpię w samochodzie, śpię w wózku i dalej w samochodzie też śpię. Spałem w drodze po Antosia i śpię w drodze po Tatę. I w drodze na hipoterapię też śpię. Jesteśmy przed czasem, więc dalej sobie śpię i bardzo wypoczęty rozpoczynam moje zajęcia.

W czwartek…

…odwożę Antosia do przedszkola i śmigam na zajęcia w Skarszewach. A dzisiaj w programie:

  • muzykoterapia muzykoterapia
  • zajęcia logopedyczne – dzisiaj oglądam zdjęcia zwierząt, a potem słucham ich naturalnych odgłosów. Potem, kiedy mam przed sobą 3 zdjęcia, muszę dopasować odpowiedniego zwierzaka do odpowiedniego dźwięku. Nie jest to łatwe, bo okazuje się, że wyrażenia dźwiękonaśladowcze, które już dobrze znam często nijak się mają do tego, co zwierzak naprawdę mówi.
  • przerwa w przedszkolu
  • logorytmikalogorytmika
  • zajęcia z pedagogiem, na których jestem dzisiaj kotkiem i jak na kotka przystało mam ogon i poluję na myszki.
  • i znów do przedszkola, z którego dzisiaj wcale nie chcę wychodzić. Mama mnie woła, ja tańczę, Mama pyta, czy idziemy, a ja odpowiadam, że nie.Tańce hulańce w przedszkolu

Dzisiaj w przedszkolu jest zebranie. Chętnie bym na nim został i nawet ładuję się na krzesło dla widowni. Ale Mama nie ma już siły, a poza tym chciałaby zdążyć na nasze grupowe zajęcia na Morenie. Wracamy więc do Gdańska, ale niestety wielkie korki uniemożliwiają nam dotarcie na nasze warsztaty. Wracamy, więc do domu i też jest dobrze.

A dzisiaj już piątek i…

…zaczynam moją rehabilitację finansowaną przez Fundację Dorotkowo, no i częściowo przeze mnie. Strasznie cieszę się na te zajęcia, bo odkąd zacząłem chodzić, w zasadzie nie mam już nigdzie ćwiczeń ruchowych, a przecież nadal są mi one bardzo potrzebne. Bo kolana mam nadal koślawe, kręgosłup nadal słaby i brzuszek nadal duży. Samo się to nie naprawi, ale z pomocą p. Łukasza jest szansa…

W ogóle to nie wiem, czy Wy to pamiętacie, ale z p. Łukaszem to ćwiczyłem, kiedy byłem jeszcze całkiem małym, tłuściutkim orzeszkiem, który nie potrafił nawet leżąc na brzuszku, wyciągną rączek po zabawkę (tego nauczył mnie zresztą właśnie p. Łukasz). No a teraz spotykamy się po długim czasie (czasem udaje nam się wspólnie ćwiczyć na Polankach, ale nie zawsze do siebie trafiamy) i mamy przed sobą 34 h wesołej zabawy i intensywnych ćwiczeń. Klawo!reha z Łukaszem KamińskimDzisiejsze zajęcia były na 9:00, ale za tydzień musimy spotkać się wcześniej, bo z tego wszystkiego spóźniam się na moje SI. Na szczęście dla mnie, kolejna osoba w kolejce nie przychodzi wcale, więc moje zajęcia się wydłużają i nie dość, że nic nie tracę, to jeszcze nie muszę tak długo czekać na zajęcia logopedyczne. Normalnie to miałem mieć godzinę przerwy, ale Si skończyło się później, zajęcia z p. Agatą zaczęły się wcześniej, więc przerwy mam tyle tylko żeby zjeść. I dobrze. Im szybciej się wszystkiego nauczę, tym szybciej będę miał wolne.

  • W poniedziałek, na zajęciach z p. Agatą poznałem 3 instrumenty. Pani pokazywała i nazywała, a ja dotykałem i sprawdzałem dźwięk. Dzisiaj mamy powtórkę z rozrywki, ale dochodzi nam jeszcze jeden instrument, więc nie jest już tak łatwo. Pierwsze trzy ogarniałem bez problemu, teraz trochę się mylę. Jest mi łatwiej, kiedy odgadnięty przedmiot znika, a przede mną jest ich coraz mniej. Do wyboru mam grzechotkę, kołatkę, dzwonki (ich dźwięk próbujemy też naśladować buzią, wychodzi coś jakby „dzyn”) i bębenek. Pani najpierw przedstawia mi instrumenty, a potem zasłania mi oczy i hałasuje jednym z nich, a ja muszę dobrze słuchać, żeby później, kiedy oczy będę miał już otwarte, wskazać ten, co trzeba. Drugie zadanie też jest muzyczne. Mam przed sobą kolorowe obrazki z instrumentami (skrzypce, trąbka, bęben i jeszcze jakiś jeden) i muszę połączyć je z obrazkiem czarno-białym, a potem jeszcze z ich cieniem.
  • Koniec pracy z instrumentami, czas na książeczki. Pani Agata rozkłada przede mną wielką książeczkę, a moim zadaniem jest szukanie wypowiadanych przez nią zwierząt (ze wsi) i przedmiotów (z pokoju dzieci). Nie jest łatwo, bo jest ich tu bardzo dużo. Udaje mi się znaleźć tylko kota, psa, konia, świnię i jeża, a z zabawek lalę i piłkę. Za to nie mam problemu z nazywaniem… p. Agata pokazuje i pyta, a ja pięknie nazywam wszystkie zwierzątka i łatwiejsze zabawki – klocki, lalę, auto, piłkę.
  • Ćwiczymy też minki. Pani pokazuje mi obrazki, a ja próbuję naśladować to, co się na nich znajduje. W roli „miniarza” występuje lew Leon, który mówi „A”, „O”, „U” i z wielkiej buzi robi coraz mniejszą, a ja po nim powtarzam. Potrafię też oblizać buźkę, tak jak robi to lew na obrazku. Ćwiczymy szczególnie oblizywanie górnej wargi żeby pionizować języczek, który jakoś tak nie chce za bardzo iść do góry.
  • Dobrze idzie mi też segregowanie duże – małe, ale z nazewnictwem już gorzej. Jakoś nie potrafię tych przymiotników z siebie wydusić, chociaż… raz mówię, że kaczka jest „mała”.

Tyle na dziś, czas zacząć weekend! 😀


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *