Figa, czyli o tym jak rodzi się miłość

Decyzję o tym, żeby mieć psa podjęliśmy ponad rok temu. Przemyśleliśmy ją bardzo dobrze. W końcu to jedna z najważniejszych decyzji w życiu. Wiążąca na wiele lat. Psa nie bierze się spontanicznie (choć nie twierdzę, że każdy, kto wziął spontanicznie postąpił źle). Wszystko trzeba dobrze przemyśleć, żeby podjętej decyzji nie żałować, żeby pies się czuł potrzebny i kochany, żeby był częścią rodziny, żeby nie musiał wracać skąd przyszedł, żeby nie musiał szukać nowego domu.

Najpierw chcieliśmy bullterriera, ale o tym już pisałem. Potem poznałem Miłą, która wywróciła nasz świat do góry nogami. Zupełnie przepadłem. Wszyscy przepadliśmy!

W październiku powzięliśmy decyzję. Szukamy legalnej hodowli goldenów, z której weźmiemy naszego czworonoga! Nasze doświadczenie w kwestii kupowania psa jest zerowe, zasięgnęliśmy więc języka u tych, co się znają, bo psa już kupili, bo psa już mają, bo mają goldena. Po wielu rozmowach, wiemy na czym nam zależy, wiemy na co, warto zwrócić uwagę. Chcemy, aby nasz pies:

  • był po zdrowych rodzicach, którzy są przebadani na choroby, które często towarzyszą goldenom. Wszystko po to, aby mieć większą szansę na to, że nasz pies nie będzie miał kłopotów z oczami, uszami, stawami.
  • miał łagodnych, zrównoważonych rodziców.
  • rodzice naszego szczeniaka nie byli ze sobą spokrewnieni.
  • urodził się i spędził pierwsze tygodnie życia w jak najlepszych warunkach, w czystym kojcu, z zapewnioną  w razie potrzeby opieką medyczną, u boku ludzi, którzy dbają o jego mamę i wszystkie szczeniaki.
  • spędził ze swoją mamą przynajmniej 8-9 tygodni.
  • wychowywał się wśród dobrych ludzi – dorosłych i dzieci, i psów.
  • spędzał czas na zabawie, węszeniu, nauce, przytulaniu,
  • był szczęśliwy.

Poszukiwania naszego wymarzonego psa zaczęliśmy od miejsca, z którego pochodzi Miła. Niestety, kiedy zadzwoniliśmy, okazało się, że nie zajmują się już hodowlą goldenów. Nie utknęliśmy jednak w martwym punkcie. Zamiast szczeniaka, dostaliśmy namiar na dwie polecane hodowle.
W jednej szczeniaków jeszcze nie było i nie było wiadomo, kiedy będą, a nam trochę na czasie jednak zależy. Chcemy wziąć psa, póki Mama jest w domu, żeby podczas tych trudnych początków, kiedy szczeniak oswaja się z nowym miejscem, kiedy jest oddzielony od mamy, kiedy musi się wszystkiego nauczyć, ktoś przy nim był, ktoś kto się nim dobrze zaopiekuje, ktoś kto będzie miał dla niego czas, ktoś kto ma już wprawę w wychowywaniu dzieci.
W drugiej hodowli, szczeniaki były na wydaniu. To było przeznaczenie! Tak nam przynajmniej się wydawało… ale na odpowiedź od hodowcy trzeba było długo czekać. Raz był dostępny pies, raz suka, raz żaden. Raz trzeba było czekać tydzień na ostateczną decyzję i kolejne badania psich rodziców, potem dwa tygodnie, a potem nie wiadomo ile. Czas płynął, a my nie wiedzieliśmy na czym stoimy. Nie wiadomo było, czy będzie pies, czy suka, nie wiadomo było, czy w ogóle będzie jakiś szczeniak. Ale czekaliśmy wytrwale, bo na malcu bardzo nam zależało. Wiedzieliśmy, że to dobra, certyfikowana hodowla, że psy są idealne, że na wystawach zdobywają złote medale… Choć szczerze mówiąc, na tych medalach wcale nam nie zależało. Przy ilości zajęć, które mamy, wątpimy, czy znaleźlibyśmy czas na jeżdżenie z psem na wystawy.

Kilka miesięcy temu, w maju 2016r. nasza droga po raz pierwszy skrzyżowała się z drogą Kamili. Kamila, tak samo jak Wy, zna mnie z internetu. Wie, że uwielbiam psy, że chętnie się z nimi bawię, że lubię je głaskać, karmić i przytulać, zwłaszcza Foresta – psa Babci Asi i Dziadka Michała…

Kamila jest dogoterapeutą i właścicielką Dogoterapia „Szczęśliwy koniec smyczy”, oraz właścicielką domowego hotelu dla zwierząt o tej samej nazwie. Pierwsze nasze rozmowy dotyczą wspólnego spotkania – Kamili i jej dwóch goldenów ze mną. Ale od października rozmawiamy głównie o „moim psie”, tym którego jeszcze nie mam, a którego wytrwale szukam. Od Kamili otrzymujemy najcenniejsze informacje na temat wyboru psa i wszystkiego, co goldena dotyczy. Dzięki niej przestajemy w końcu pukać w zamknięte drzwi hodowli, która szczeniaki ma, albo nie ma, albo dla nas, albo dla kogoś innego. Przy okazji dowiadujemy się, że to, że pies ma złote medale, złotych rodziców i idealny wygląd, wcale nie oznacza, że jest idealnym towarzyszem, że dobrze się sprawdzi jako członek rodziny, że będzie przyjazny w stosunku do dzieci…, bo oprócz idealnego genotypu i pucharów ze złota, ważny jest też psi charakter i temperament. Trzeba znaleźć takich rodziców, którzy oprócz rodowodu i pięknego pyska, mają też inne pożądane cechy, są łagodne, zrównoważone, posłuszne. Kamila szukała idealnych rodziców dla swojego szczeniaka, a przy okazji znalazła rodziców dla naszego.

Rodziców już znamy. Szczęśliwym ojcem zostanie dżentelmen z Anglii – Mojo, a szczęśliwą mamą Tussi z hodowli Delayla. Ale od poznania rodziców do spełnionego marzenia, jeszcze daleka droga… Najpierw czekamy na cieczkę! Podekscytowani na maksa śledzimy informacje pojawiające się na facebooku… i oto jest! 25. stycznia dostajemy smsa od Kamili: „Tussi w hodowli u Małgosi dostała cieczkę 🙂 Przesyłam dobre wieści, jeśli nadal czekacie na maluszka od niej :)”. Oczywiście, że czekamy! Czekamy i piejemy z zachwytu! Jesteśmy przeszczęśliwi. Tak…, ktoś mógłby pomyśleć, że zupełnie zwariowaliśmy. Nie dość, że cieszymy się z cieczki suki, która mieszka na drugim końcu Polski, to jeszcze się tym chwalimy rodzinie i znajomym. No, ale cieszymy się nie bez powodu. Jest, cieczka, będzie randka! 30. stycznia Tussi ma badania, których wynik wskaże najbardziej płodny czas w jej biologicznym kalendarzu, a cztery dni później rusza na randkę. Podobno po jakości spotkania można stwierdzić, czy randka będzie owocna, ale na prawdziwe potwierdzenie czekamy jeszcze miesiąc.

Choć sam wygląd suczki dużo mówi na temat jej stanu, to dopiero USG daje nam 100% pewność. Zdjęcie z 7. marca potwierdza to, co mówiło jej ciało. Tussi jest w ciąży! W jej brzuszku rosną pieski, a wśród tych piesków jest też nasze maleństwo. Jeszcze nie wiemy, czy chłopak, czy dziewczynka, ale już je bardzo kochamy. Nasze małe, kudłate szczęście. Prawda, że pięknie wygląda? 😉

Właścicielem zdjęcia jest Małgorzata Drożdż z Hodowli Delayla.

Na początku stycznia zaczęliśmy czekać na cieczkę, na początku lutego na randkę, na początku marca na USG, a na początku kwietnia na szczęśliwe rozwiązanie. I tak oto, 8. kwietnia to, co ma się zacząć, właśnie się zaczyna…

Właścicielem zdjęcia jest Małgorzata Drożdż z Hodowli Delayla.

Tuż po 14:00 nasze marzenie się spełnia i Figa pojawia się po drugiej stronie brzucha. A razem z nią jej mała siostrzyczka Jafa. Jesteśmy najszczęśliwsi na świecie! <3

Właścicielem zdjęcia jest Małgorzata Drożdż z Hodowli Delayla.

W napięciu czekamy na kolejne maluchy, ale kolejnych nie ma! Na świat przyszły dwie 445 i 431 gramowe dziewczynki!

Tylko dwie! A przecież czekających jest tak wielu! Co teraz? Czy wystarczy dla nas? Czy dostaniemy naszego wymarzonego, wyczekanego pieska? Czy jedna z tych dwóch ślicznotek jest naszą Figą? Czy jeden z tych ogonków będzie nasz?

Właścicielem zdjęcia jest Małgorzata Drożdż z Hodowli Delayla.

Właścicielem zdjęcia jest Małgorzata Drożdż z Hodowli Delayla.

Właścicielem zdjęcia jest Małgorzata Drożdż z Hodowli Delayla.

Na odpowiedź nie musimy długo czekać. Jeszcze tego samego dnia dostajemy informację, że Kamila zrezygnowała ze swojego szczęścia, żebyśmy my mogli dostać swoje. Figa jest nasza! Smutek miesza się z ogromną radością. Z jednej strony przykro nam, że Kamila nie dostanie pieska, na którego czekała tak jak my i że siostrzyczki nie będą mieszkać blisko siebie, z drugiej bardzo się cieszymy, że nasze marzenie właśnie się spełnia i już wkrótce będzie nas tu sześcioro.

Wcześniej ustaliliśmy, że zanim pieski będą do odbioru, Kamila pojedzie dwa razy do Wrocławia, żeby wybrać dwa, które będą najbardziej do nas pasowały. Manię/Mańka dla siebie i Figę lub Korka dla nas. Ale skoro pieski są dwa i żaden z nich nie pojedzie do Pruszcza, to wyborem odpowiedniej kandydatki dla odpowiedniej rodziny, zajmie się Małgosia z Hodowli Delayla. Nam pozostało cierpliwie czekać i radośnie podglądać naszą Figę. Tak wygląda (jeszcze nie wiemy która) jako dwudniówka…

Właścicielem zdjęcia jest Małgorzata Drożdż z Hodowli Delayla.

I mógłbym Was tak zamęczać bez końca, ale powstrzymam się na ten moment. Jeśli chcecie obserwować moją Figę, jej siostrę Jafę i mamę Tussi, zaglądajcie na stronę Hodowli Delayla. A ja podrzucę Wam tylko coś na deser…

Miałem skończyć, ale jeszcze kilka słów o tym, jak wyglądają nasze przygotowania do przyjęcia Figi:

  • przez kilka dni opiekowaliśmy się Miłą. Było miło. Wcale nie chcieliśmy jej oddawać, ale musiała wrócić do swojego domku, do swojej rodziny. U nas była tylko na wakacjach. Kilka dni to nie to samo, co kilkanaście lat, ale od czegoś trzeba przecież zacząć.
  • przepytaliśmy znanych nam posiadaczy goldenów, dogoterapeutów i kilku hodowców, i wyciągnęliśmy z nich milion cennych informacji.
  • od kilku miesięcy Mama obserwuje niesforne poczynania złotek na dwóch facebookowych grupach, dzięki czemu mniej więcej wie, co kto poleca, jakich szkód się spodziewać, jak się bawić, czym karmić, ile to wszystko będzie kosztowało, jak sobie poradzić z… itp.
  • od kilku miesięcy, co wieczór słuchamy bajki o naszym piesku, o naszych obowiązkach z nim związanych, wspólnych zabawach i spacerach.
  • mamy już dla niej dwie zabawki! Bobra i ptaka-lataka.
  • czytamy, słuchamy, uczymy się i mamy świadomość, że wciąż niewiele wiemy, dlatego zamierzamy męczyć i pytać tak długo, aż wszystko będzie dla nas jasne i oczywiste.

A teraz już naprawdę koniec. Dobranoc.

Właścicielem zdjęcia jest Małgorzata Drożdż z Hodowli Delayla.


Wpis “Figa, czyli o tym jak rodzi się miłość” został skomentowany 4 razy

  1. Gratuluję wyboru hodowli Mam 4,5 letniego pieska od Małgosi. Cudowny, mądry, zdrowy. To najlepszy wybór. A w razie jakichkolwiek pytań lub wątpliwości zawsze mogliśmy liczyć na pomoc.

    • To wszystko dzięki Kamili ze „Szczęśliwego końca smyczy”. To ona poleciła nam Małgosię i to ona odstąpiła nam swojego psiaka, kiedy okazało się, że jest ich tak mało. I to ona, mam nadzieję, będzie nas wspierać tu na miejscu 🙂

  2. Na psach nie mam doświadczenia, jednak jeśli byście się zdecydowali w przyszłości na kota, to polecam radgolle. Świetny wpływ na rozwój dziecka, ogromna róznica i postępy ( dziecko z MPD). Bardzo łagodne, przyjazne, idealne dla dzieci. Tak zwany ,,kot na kolanka”. Namiary na hodowlę mogę dać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *