Ze wszystkim miałem wyrobić się do niedzieli, a tu już wtorek i nadal jestem w proszku. Jestem pewien, że kiedyś uda mi się wszystko nadgonić. Jestem pewien, że nie dziś.
Zacznę od tego co dzieje się dzisiaj. Zajęć mam mało. Tylko rehabilitacja w Gdyni z p. Maćkiem i wsio. Zaczynam elegancko, z uśmiechem na twarzy, pięknie wykonuję wszystkie polecania. Aż sam jestem z siebie dumny. Jednak po 25 minutach daję znać, że już pora kończyć, dziąsełka znów dokuczają, a z dużym bólem ćwiczy się słabo.
Nadal siadam nie tak jak trzeba – tj. prostuję nogi, wypinam pupę, prostuję rączki i wydłużam je tak mocno, jak tylko się da, a potem puszczam to czego się trzymam i ląduje na podłodze. Opatentowana przeze mnie metoda okazała się zawodna. Kiedy siadam w ten sposób, a trzymam się czegoś mniej stabilnego niż łóżko – np. taboretu, ląduję z tym czymś na głowie. I tak oto na mym czole są już …Przeczytaj cały wpis