Ciocia Dorotka wylicza mi zaległości, a ja po prostu nie mam kiedy pisać. Turnus trwał dwa tygodnie i już się skończył, a ja opisałem dopiero trzy dni. Wiem, że jestem w tyle, ale nic nie poradzę. Tzn. trochę poradzę, bo trochę nadrobię, ale nie będę tak szczegółowy jak w zeszłym roku. Po pierwsze nie wszystko pamiętam, bo nie robiłem żadnych notatek, po drugie żeby Was nie zanudzić, bo ciągle robiłem to samo, po trzecie nie mam aż tyle czasu.
Zacznę od tego, że codziennie od 8:00 do 15:30 byłem na terenie ośrodka lub w jego okolicy. To dlatego, że miałem taki zwariowany plan:
- 8:00 – 8:30 logopeda
- 8:30 – 9:00 Sala Doświadczania Świata
- 9:00 – 9:45 muzyka
- 9:45 – 10:15 hydroterapia
- 10:15 – 13:15 przerwa
- 13:15 – 14:00 Wiejski Zakątek
- 14:00 – 14:30 pedagog
- 14:30 – 15:00 psycholog
- 15:00 – 15:30 jedzenie, siusianie, przebieranie, pakowanie
W przerwie zawsze chodziłem z Mamą na spacer (dwa razy część przerwy spędziłem w przedszkolu) żeby trochę odsapnąć, powdychać świeże powietrze i przede wszystkim się wyspać, żeby mieć siłę na następne zajęcia. Zwłaszcza, że te na koniec dnia wymagały ode mnie większego skupienia.
Mógłbym też wspomnieć o kilku turnusowo-relaksacyjnych małych sukcesach …Przeczytaj cały wpis