Idę do teatru, idę na Uniwerek…

Piątek…

…jest ostatnim dniem mojego pracowitego tygodnia. Rano jadę na ćwiczenia do Kukasza, a zaraz potem na czytanie do Magdy. Dawno temu, kiedy zaczynałem przygodę z krakowską, Mama kupiła zestaw książeczek z serii „Kocham czytać”. Książeczki są dość dziwne, bo zamiast tekstu mają samogłoski, wyrażenia dźwiękonaśladowcze i sylaby, więc jakoś nie korzystaliśmy z nich za dużo, w sumie to stały na półce i tyle. Ale ostatnio dużo z Mamą ćwiczę i na książeczki też przyszła pora. Wzięliśmy się za czytanie, ale żeby mieć pewność, że dobrze czytamy poprosiliśmy Magdę o pokaz. No i w sumie wszystko robiliśmy dobrze.

Ostatnio robimy mnóstwo zdjęć. Jeszcze więcej niż do tej pory! Ale nie są to zwykłe zdjęcia, tylko zdjęcia przedstawiające konkretne osoby i konkretne czynności. Pstrykamy, drukujemy, laminujemy i są. W sumie 89! I ciągle przybywają nam nowe.Metoda Krakowska Wykorzystujemy je z Mamą, z Magdą nr 1 i z Magdą nr 2 m.in. do nauki budowania zdań, odpowiadania na zadane pytania i układania historyjek obrazkowych (a właściwie zdjęciowych). Dzisiaj wykorzystujemy zdjęcie Antosia, słowo „MA” i obrazki z przedmiotami, żeby budować zdania, np. ANTOŚ MA AUTO., ANTOŚ MA JABŁKO., ANTOŚ MA SER. Dużo łatwiej jest coś wyrazić, kiedy ma się do pomocy zdjęcia i obrazki, a do przeczytania jest tylko krótkie „MA”.

Od 24. kwietnia prowadzę mój Dziennik Wydarzeń, który pokazywałem Wam 5. maja. Dzisiaj, po raz pierwszy pokazuję go Magdzie. I wiecie co? Bardzo się jej podoba! Nie dziwię się zresztą, ja też go uwielbiam.Dziennik WydarzeńJęzyk polski jest strasznie trudny, a ja w tym całym jego skomplikowaniu, w tych wszystkich odmianach i zmieniających się końcówkach czuję się jak obcokrajowiec. Ciężko jest się nauczyć i jeszcze poprawnie wymawiać nazwy rzeczy, które są, ale najgorsze jest to, że jak znikną to nazywają się już zupełnie inaczej! Pies jest, ale nie ma już psa… trudna sprawa! Żeby się tego nauczyć nie wystarczy aby prawidłowo do mnie mówiono, muszę też ćwiczyć. Zresztą jak ze wszystkim. A skoro ćwiczyć muszę, to ćwiczę…

Rehabilitacja i zajęcia z Magdą są już za mną. Czas zjeść serek, zrobić siusiu, umyć rączki i pójść spać. Wstaję po dwóch i pół godzinie, robię siusiu, myję rączki, zjadam obiad i jadę po Antosia. Razem odbieramy Tatę i jedziemy na Basen Solankowy w Sopocie. Dzisiaj jest tylko dwoje dzieci! Wspaniale się czuję, kiedy mam tyle miejsca do pływania, kiedy jest tak cicho i kiedy nie muszę czekać w kolejce żeby skoczyć z mostu do wody.

PS Dzisiaj są urodziny mojego Przyjaciela Jaśka! Wszystkiego najlepszego Zuchu!

A w sobotę…

…odwołuję mój basen i rehabilitację, i idę do teatru! Planowałem to od dawna, ale miesiące tak szybko się lecą, że w końcu nic z tego nie wychodziło. Zanim pomyślałem, żeby kupić bilet, trwał już kolejny dzień, tydzień, miesiąc, rok… i wychodziło, że jestem w teatrze tylko wtedy, kiedy bilet dostanę. Tak jest prościej – jest bilet, trzeba zorganizować czas i pójść, i gotowe. A jak biletu nie ma, to najpierw trzeba znaleźć czas żeby go zarezerwować, wybrać spektakl, który będzie ciekawy, dopasować termin grania do mojego napiętego grafiku, kupić bilet i dopiero wtedy pójść. Ale najważniejsze, że się udało! I okazało się, że nawet nie było to takie trudne. Dzisiaj idziemy na „Błękitną Planetę”.

To przedstawienie przeznaczone jest dla starszych nieco widzów, ale mi się bardzo podoba. Antosiowi jeszcze bardziej, bo wcześniej czytał z Mamą książkę i dobrze zna tę historię. Rodzice też są oczarowani. Kto jeszcze nie był, koniecznie musi pójść! A kto nie czytał jeszcze książki, koniecznie musi ją przeczytać!

Zaraz po spektaklu zasypiam. Dobrze, że udało mi się nie zasnąć w trakcie, bo przedstawienie wypadało dokładnie w czasie mojej drzemki – między 12:00, a 14:00. Nieświadomy niczego podjeżdżam pod dom, zostawiam Tatę, a potem odwożę Antosia do Babci Asi i jadę na Uniwersytet Gdański. Budzę się i od razu wiem, gdzie iść. Kierunek – Wydział Nauk Społecznych. Byłem tu już miesiąc temu, a teraz idę po raz drugi, żeby poznać kolejną grupę przemiłych studentek, które jak się okazuje, dobrze mnie już znają 🙂Spotkanie ze studentkami pedagogiki na Uniwersytecie GdańskimWielkie dzięki za posłuchanie mojej opowieści, ciekawe pytania i wiele przemiłych słów! Jesteście wspaniałe!

Dzisiaj miałem zupełnie wolny dzień. Ani basenu, ani rehabilitacji, ani niczego. I jakoś mi z tym tak dziwnie, że w porze o której zwykle już śpię, idę z Mamą do kuchni i przez godzinę ćwiczę krakowską. I nawet zmęczony nie jestem. Wręcz przeciwnie, dobrze się bawię!Metoda Krakowska, Dziennik Wydarzeń

Niedziela…

…to taki dzień, w którym nigdy nie mam zajęć. Taki jeden, jedyny w tygodniu, kiedy nigdzie nie pędzę i jestem wolny. Lubię niedzielę. Dzisiaj, z okazji… braku okazji, jedziemy do Babci Asi i „Holesta” (czyt. Foresta). Lubię robić mnóstwo rzeczy, ale najbardziej ze wszystkich, lubię bawić się z Babci psem.


Jeden komentarz do wpisu “Idę do teatru, idę na Uniwerek…

  1. Brawo Stasiu 🙂 Jestem z Ciebie dumna mój mały ulubieńcu. Jesteś taki mądry,kochany i słodki,że napatrzeć się nie mogę. Buziaki :*

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *