Liczenie zaliczone, ale to jeszcze nie koniec

Każdy poniedziałek w Skarszewach zaczynam od muzyki. Dzisiaj po raz kolejny sami tańczymy „Kółko graniaste” i myślę, że tak już będzie zawsze, bo nasze Mamy są zachwycone naszą samodzielnością. Jeszcze nie wszyscy dają radę, bo Leon i Tymi są od nas młodsi i nadal potrzebują pomocy swoich mam, ale cała reszta tańczy już sama – Lenka, Maksiu i ja.

U p. Sylwii nie jestem dziś chętny do pracy. Chętnie obserwuję, ale niechętnie coś robię. Kiedy pani podaje mi kredkę, ja ją oddaję, kładę się na podłodze i patrzę. Za to całkiem chętnie podchodzę do zadania pt. „Destrukcja” 🙂Terapia RękiOstatnie zajęcia mam z p. Kasią. Dzisiaj po raz kolejny ćwiczymy liczenie od 1 do 3. Bardzo tego nie lubię, ale p. Kasia potrafi ubrać matematykę w takie kolory, że nawet największy humanista natychmiast ją pokocha. I tak, aby urozmaicić mi dzisiejsze liczenie, przenosimy się do laboratorium. Nie mam pojęcia, skąd w głowie p. Kasi tyle wspaniałych pomysłów, ale prawda jest taka, że jest najbardziej kreatywnym terapeutą jakiego znam.Nauka liczeniaW naszym laboratorium przeprowadzamy wiele różnych eksperymentów, a przy okazji wszystko liczymy. Próbówki, talerze, waciki, fasolki, farbki… i kiedy tak eksperymentujemy i dzieje się tyle ciekawych rzeczy, to okazuje się, że to liczenie przestaje być nudne, w zasadzie to w ogóle przestaję je zauważać.

Po dzisiejszych zajęciach, śmiało można stwierdzić, że liczyć już potrafię, ale to wcale nie koniec matematyki i wcale nie koniec liczenia. Póki co nie będę poznawał kolejnych liczb, nie będę dodawał, odejmował, mnożył i dzielił. Nie będę potęgował, różniczkował ani rysował wykresów. Zostaję w przedziale od 1 do 3 i choć nie będę dodawał, to będę podawał wynik. Jak to możliwe? Po prostu… policzę kozy na obrazku… jeden, dwa, trzy. Pani Kasia zapyta mnie: „Ile jest kóz?”, a ja odpowiem: „trzy!”, policzę auta w garażu… jeden, dwa, p. Kasia zapyta „Ile jest?”, a ja odpowiem „dwa”.

Po tych wszystkich męczących zajęciach, znów padam na nos i zasypiam zaraz po przyjściu do przedszkola…Śpioch w przedszkoluNiestety nie mam zbyt dużo czasu na spanie, bo Magda odwołała środowe i piątkowe zajęcia, i dzisiaj żeby nie mieć całego łysego tygodnia, jadę do niej za kogoś, kogo akurat nie ma. Zaczynamy o 14:30, ale to nie jest moja pora i współpraca zupełnie mi nie idzie.

Chyba jeszcze tak nie było, żebym był pilny i skupiony u jednej i drugiej Magdy. Skoro dzisiaj nie idzie mi u Magdy nr 1 (bo strasznie interesują mnie sznurki od jej bluzy), to może jutro dam popis u Magdy nr 2?


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *