Trzeci dzień turnusu zaczynam od hipoterapii

Bez dwóch zdań… hipoterapia jest najfajniejsza na świecie. Właśnie zaczynam pierwsze zajęcia. Jechałem już kiedyś na leżąco na koniku, zrobiłem też całkiem niedawno kółeczko na kucyku, ale teraz po raz pierwszy jestem na prawdziwej hipoterapii.

Zaczynam od poznania koników. Zaglądam do boksów, obserwują ich mieszkańców i głaszczę po chrapach. Nic, a nic się nie boję. Jestem oczarowany zarówno konikami, jak i osobami które tu z nimi pracują.

Zanim wsiądę na konika, muszę go poznać, podotykać, pogłaskać. Konik też musi najpierw mnie powąchać, żeby dobrze nam było ze sobą. No i jest. Powoli siadam na konika, nie boję się, nie stresuję, nie uciekam. Dzielny zuch jestem. Ot co!

Zaczynam od mniejszego. Bliżej ziemi, czuję się bezpieczniej. Robię kilka kółek, kilka postojów, bawię się i uczę. Przyszedł jednak czas na zamianę. Na małego kucyka wsiada Mateuszek, a ja przesiadam się na prawdziwego byka! Tzn. niezupełnie prawdziwego… tak naprawdę jest to koń, a nie był, ale jest niezwykle potężny, szeroki i silny. Lala, bo tak ma na imię będzie woziła nie tylko mnie, ale i Mamę.

Zanim jednak wsiądzie Mama, idę pojeździć z panem. Może nie będzie tak źle. W sumie nie jest, ale kiedy siedzi się tak wysoko, to Mama wydaje się być bardzo daleko i trochę zaczynam za nią tęsknić. Dlatego fik mik i robimy zamianę. Pan idzie na dół, a Mama wskakuje do góry.

Choć zajęcia teoretycznie trwają 30 minut, ja jeżdżę dłużej. Wszystko dlatego, że część osób się spóźnia. Koń zmęczony jeszcze nie jest, więc odpoczywać nie musi, ja za to chętnie skorzystam z jego uprzejmości i zaliczę kilka dodatkowych kółeczek. Pod koniec jestem już zupełna dętka. Wtulam się w Mamę, a powieki mam coraz cięższe. Schodzę z konika, zmieniam ciuszki, gubię fioletowe gatki i jadę na kolejne zajęcia.Droga do SkarszewMama robi alarm w sprawie moich galotków, które dostałem na pokazie mody. Szkoda, żeby zniknęły tak na amen. Wszyscy już wiedzą, wszyscy szukają i bryczesy szczęśliwie wracają do swojego właściciela, czyli do mnie. A tymczasem, pracuję dalej. Zaraz po hipoterapii rozpoczynam grupowe zajęcia muzyczne z Mateuszem.

Po zabawie, maszerują na naukę mówienia i wzmacnianie mięśni twarzy:

Czas na relaks w wannie…

…i na Sali Doświadczania Świata…Sala Doświadczania Świata, zespół Downa, 17 miesięcy, Staszek-FistaszekJeszcze tylko dwa zajęcia i będę miał już wolne. Zaczynam od tego, co trudniejsze dla ciała, czyli od rehabilitacji…

…a kończę na tym, co trudniejsze dla głowy, czyli na zajęciach z oligofrenopedagogiem.

Wracam zmęczony i głodny do swojego OREWowskiego mieszkanka, a tu… jedzenie owszem jest, ale spokoju za grosz 😉 Jem obiadek, a Wujek Kobas – tato Ksomitka, uczy mnie liczenia Metodą Glenna Domana.

W końcu nadeszła pora na zasłużony odpoczynek. Zwijam się w kulkę i śpię jak suseł. Po przebudzeniu okazuje się, że wszyscy są już gotowi do drogi. Razem z Antkiem, Rodzicami, Ciociami, Wujkami, Amelką, Szymciem i Jo! idziemy w odwiedziny do p. Agnieszki.

U mnie w mieszkanku nie ma schodów, więc nie miałem jak się sprawdzić, ale u p. Agnieszki są. Wchodzę, schodzę, przodem, tyłem, bokiem, z obrotem. Pokonuję je kilka razy i nie mam dość. Chcę mieć schody!


Wpis “Trzeci dzień turnusu zaczynam od hipoterapii” został skomentowany 3 razy

  1. Hej , Pozdrowienia i piątka dla Ciebie Staszku 🙂
    Mama często czyta Twoje poczynania i jest pod wrażeniem tego co robisz . Brawo Stasiu 🙂
    A wiesz co jednak się poznamy osobiście 🙂 na turnusie w Jadownikach na który jedziemy z Zakątkiem 21( widziałem że ty tez się załapałeś z listy rezerwowej )., a moja mama mówiła że raczej się nie poznamy- a tu mała niespodzianka, mama mówi że cieszy się że Ciebie i Twoją mamę poznamy osobiście .
    A mama ma pytanko z innej beczki- a ten turnus na którym jesteście na jakich zasadach on jest ?- ile czasu i kto może się na niego załapać ? i ile kosztuje ?
    Pozdrowienia i piątka od naszej dla waszej rodzinki i dla Ciebie Stasiu

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *