Od środy do niedzieli… ja tańczę!

Przyznaję, że zupełnie się rozleniwiłem. Zamiast pisać – nie piszę i odpoczywam. I tak dobrze idzie mi „niepisanie”, że aż się boję do niego wrócić. Ale wiem, że czekacie, więc jestem i pokrótce opowiem Wam, co się u mnie działo.

W środę…

…nie pojechałem na zajęcia do OWI, bo miałem ważniejsze sprawy na głowie. Zamiast spotkać się z psychologiem i logopedą pojechałem z Antosiem do przedszkola, żeby razem z Mamą i z Tatą kibicować mu podczas konkursu recytatorskiego. Antoś mówił wiersz o grzybach (Jana Brzechwy) i poszło mu wspaniale, i jestem z niego bardzo, bardzo dumny.Mój Brat AntośMój Brat (choć wcale nie chciał) został w przedszkolu, a ja wróciłem do domu, pouczyć się czytania Metodą Krakowską. I wiecie co? Mimo, że była dopiero 10:00, zasnąłem w samochodzie, a potem dalej spałem w domu… i spałbym pewnie z 3h, gdyby nie to, że Mama musiała mnie zbudzić na zajęcia.

Po południu Mama jechała na zebranie do Skarszew, a ja, po raz pierwszy w życiu, zostałem u Cioci Ewci. Całkiem sam …Przeczytaj cały wpis

Jestem w sieci

W poniedziałek byłem w Skarszewach…

Droga do Skarszew...…a Mama całkiem mnie opuściła. Poszła ze mną tylko na jedne zajęcia – na muzykę. Było nas wyjątkowo mało – tylko Aguta i ja (i przez chwilę całkiem nowy, całkiem mały Stefan), ale i tak, jak zawsze, daliśmy czadu 🙂

Ja i p. Mateusz :)

Ja i p. Mateusz

A potem Mama się …Przeczytaj cały wpis

EXPERYMENTuję i świętuję

O wczoraj tylko jedno zdanie. Kiedy Mama była na warsztatach Montessori, ja, Antoś i Tata poszliśmy na plac zabaw. A na tym placu mamy taką rakietę, z której odchodzą trzy odnogi – zjeżdżalnia, schody i ścianka do wspinaczki. I wiecie co? Sam wchodziłem po schodach, przechodziłem przez dziurę, siadałem na górze zjeżdżalni, odpychałem się i zjeżdżałem, a potem szedłem dookoła i znów wchodziłem po schodkach. Najpierw próbowałem wchodzić po zjeżdżalni, ale wystarczyło, że Tata raz mi pokazał drogę i wtedy wchodziłem już jak należy – czyli po schodach. Ale jestem duży już, co?

A dzisiaj mam dzień pełen wrażeń. Najpierw idziemy z Inglotami do Centrum Nauki Experyment w Gdyni. A na miejscu spotykamy się też z Amelką, Ciocią Asią, Wujkiem Piotrkiem, Szymkiem i Wujkiem Sebą.Experyment Wadą jest to, że mimo że mam tylko dwa lata i orzeczenie …Przeczytaj cały wpis

III Światowy Dzień Zespołu Downa

Wczoraj…

…po zajęciach na Rotmance pojechałem ćwiczyć czytanie do Magdy.Staszek-Fistaszek zespół Downa

Mogę obiecać, że filmik jeszcze wrzucę, bo Mama nagrała moją pracę – np. to jak czytam „A”, „U’, „I”, i jak …Przeczytaj cały wpis

Od pierwszych kroków na scenie do malowania obrazów

Znów mam straszliwe zaległości. Ale już nadrabiam! Remont nadal trwa, więc w domu ciężko się poruszać. W sobotę…Antoś, Mama i ja… uciekłem więc z Mamą i Antosiem do Otomina, a w niedzielę (bez Mamy i bez Taty) jestem z Antosiem u Babci Bożenki. Po południu, kiedy Antoś i Tata pojechali na basen, ja razem z Mamą i z Inglotami – Blanką i Wujkiem Michałkiem wybieram się do Plamy na przedstawienie o „Królu Bólu”. Król lubił ciasteczka, ale chyba nie lubił myć zębów i stąd ten ból. Ja zęby myję codziennie, więc mnie nie bolą. Bolą tylko wtedy …Przeczytaj cały wpis

Przede wszystkim jestem dzieckiem

Czwartek…

…zaczynam od zajęć na Rotmance. Mam je dopiero o 11:45, więc po raz pierwszy w tym tygodniu, nie muszę się nigdzie spieszyć. W drodze oczywiście zasypiam, ale po 20 minutach muszę już wstać i iść pracować. Dzisiaj bawię się lalkami. Karina daje mi mamę i tatę, i zestaw drewnianych mebli, a potem mówi „Mama śpi” i muszę położyć mamę do łóżka. Mama też siedzi, otwiera i zamyka szafę, kąpie się, i robi siusiu. Tata tak samo. Fajna zabawa i całkiem dobrze mi wychodzi. Najlepsze jest otwieranie szafy. Chowam tam mamę, a później kota i strasznie się chichram, kiedy się znajdują. Żeby Karina miała pewność, że potrafię, to pokazuję jak dmucham banieczki. Całymi stadami wylatują jedna za drugą.

Prosto od Kariny jadę na zajęcia w gdyńskim OWI. Po dwóch miesiącach przerwy mam zajęcia z p. Małgosią. Skoro umiem dmuchać banieczki, to świeczki też. Nawet te duże z grubym knotem.

Pracę mam za sobą, czas na przyjemności. Umówiłem się z Jaśkiem i Ciocią Dorotką na spacer po bulwarze. Kolejny piękny, ciepły, słoneczny, wiosenny dzień. Podczas spaceru jesteśmy bardzo grzeczni, ale kiedy Mama z Ciocią wchodzą na pierogi (w sensie, że zjeść), dajemy im popalić. Chcemy być w centrum uwagi. Pierogi podobno pyszne, mimo że zjedzone w pośpiechu, na zimno i na stojąco. Sasasa…

Wychodzimy na dwór i znów jesteśmy grzeczni. Nam po prostu szkoda pogody na siedzenie w restauracji.Na spacerku z JaśkiemJasiek nie umie jeszcze samodzielnie chodzić, więc musi siedzieć w wózku. Ja już potrafię, więc dostaję …Przeczytaj cały wpis

iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii…

Powiem Wam o co chodzi z tym tytułem, ale dopiero na końcu. Czekajcie cierpliwie.

W czwartki…

…zawsze jeżdżę do logopedy na Rotmankę. Zawsze, pod warunkiem, że nie odwołają mi zajęć. Tak się niestety składa, że już trzeci tydzień z rzędu mam je odwołane. Trochę mi szkoda, ale jakoś bardzo nie narzekam. Czasu na zwyczajne dzieciństwo mam tak niewiele, że każde wolne (byle nie za długie) przyjmuję z bananem na twarzy. Im mniej pracy, tym więcej wolnego. Im mniej nauki, tym więcej zabawy. Oczywiście nie mogę odpuścić sobie wszystkiego, bo potem już nie nadgonię, ale kiedy tak raz na jakiś czas coś wypada, to nawet się cieszę.

Ostatnio pisałem Wam o swoich osiągnięciach 25-go miesiąca życia. Pisałem wtedy, że jak chcę nałożyć czapkę, to kładę ją na głowie. Albo kłamałem, albo zupełnie znienacka opanowałem tę umiejętność i teraz wciągam czapę na głowę jak zawodowiec (o ile jest taki zawód). Staszek w czapce Kto nie wierzy, że sam tego dokonałem, może zobaczyć sobie dowód. Kiepskiej jakości, bo kręcony pod światło (Mama=mistrz kamery), ale jest.

Antoś nadal …Przeczytaj cały wpis

O zajęciach w Skarszewach i planach na najbliższe dni

Mam góry zaległości, a strasznie tego nie lubię. Ale czasem tak jest, że te dwa dni w Skarszewach tak mnie wykończą, że serio na nic nie mam już siły. I to nawet nie chodzi o te zajęcia, których mam tam dużo, ale o tę odległość. W dwa dni 200 km, to całkiem sporo, a do tego wczesna pobudka. I tak w każdy poniedziałek i wtorek roku (nie licząc świąt, chorób i wakacji). Nie narzekam, bo strasznie lubię te moje Skarszewy, ale jakby tak się dało złapać je na lasso i przyciągnąć pod mój blok, to byłoby ekstra. Przynajmniej dla mnie.

Tak czy inaczej byłem i ćwiczyłem. Najpierw w poniedziałek, wstaliśmy wcześnie rano…

…i wyruszyliśmy z domu, żeby odwieźć Tatę do pracy i Antosia do przedszkola, a sami (Mama i ja) pojechaliśmy …Przeczytaj cały wpis

Urodzinki Amelki i Majki, mam 25 m-cy!

Piątek…

…zapowiadał się bardzo pracowicie. Zwłaszcza, że w środę i czwartek bardziej skupiałem się na przyjemnościach niż pracy. A tu nagle bach! Więcej pracy niż przyjemności. Zaczynam bardzo, bardzo wcześnie rano. Nie lubimy takich pobudek (zwłaszcza Mama), ale czasem nie ma wyboru. O 8:00 są moje zajęcia w Gdyni, więc ok. 6:40 trzeba wstać. Im później wstajemy, tym szybciej się ruszamy i po osiemdziesięciu minutach od wstania jesteśmy już w Gdyni.

Dzisiaj mam rehabilitację z p. Maćkiem. Mimo wczesnej pory i ćwiczeń na piłce, buzia śmieje mi się od ucha do ucha praktycznie przez cały czas. Wszystkie zadanie wykonuję chętnie, nie uciekam, nie marudzę. Chwilowo mógłbym nawet zostać wzorem do naśladowania. Po zajęciach wpadam do Babci Tesi i Dziadka Rysia na śniadanie, a potem pędem do Gdańska, bo o 10:00 mam hipoterapię. Na dworze jest dość chłodno, ale wiatru nie ma, więc nie będziemy chować się pod namiotem. Tak lepiej dla moich oczu, którym nie grozi tutaj zapylenie, a poza tym miło powdychać sobie świeże powietrze. Humor mi dopisuje i nie licząc jednego momentu (kiedy to Mama podeszła żeby wytrzeć mi nos, a ja myślałem, że to już koniec zajęć, więc chciałem zeskoczyć z Józka i wskoczyć Mamie na ręce) jestem bardzo dzielny.

Po tych …Przeczytaj cały wpis