Dalszy ciąg przedszkolnej adaptacji, czytanie z Kubą i zumba w Skarszewach

Znów mam zaległości jak stąd do kosmosu i z powrotem…, więc zamiast opisywać kolejne dni adaptacji uwzględniając każdy szczegół, poskaczę trochę po łebkach.

Wtorek, drugi dzień adaptacji i pierwsza drzemka

Wczoraj było fajnie, więc i dzisiaj idę do przedszkola bez lęku. Wiem, że będą dzieci, będzie zabawa i będą fajnie panie, a co najważniejsze, wiem że Mama i Antoś na pewno mnie odbiorą.

Plan zakładał, że dzisiaj zostaję tu na trzy godziny, od 9:00 do 12:00, czyli do drzemki. Jednak jest mi tu na tyle dobrze i czuję się na tyle bezpiecznie, że zasypiam brzuszkiem do góry, tuż przed 12:00. I tak sobie smacznie śpię, nie wiedząc, że Mama i Antoś już na mnie czekają.Pierwsza drzemka w przedszkolu No, ale przecież nie będą tu czekać, aż ja się wyśpię. Jadą do domu i wrócą tu za 2,5h, czyli o 14:30. Tym oto sposobem spędzam dziś w przedszkolu aż 5,5h!

Środa, trzeci dzień adaptacji i pierwsze zajęcia muzyczne

Tak jak w poniedziałek i wtorek, przyjeżdżam dziś do mojego nowego przedszkola na 9:00. W drodze do przedszkolaJednak tym razem zamiast pożegnać Mamę i Antosia w drzwiach, zabieram ich ze sobą na salę. Wszystko dlatego, że dzisiaj są zajęcia otwarte z rytmiki. Każdy rodzic, brat i siostra może przyjść i zobaczyć, jak fajnie jest w naszym przedszkolu. Pani Agnieszka tańczy i śpiewa strasznie śmieszną piosenkę, która przez najbliższy tydzień będzie chodziła mi po głowie – „bam, bam, ki, ki, ki, ki, ki, ki…”.

Skoro wczoraj byłem taki dzielny, to dzisiaj też zostaję na drzemkę. Mama i Antoś odbierają mnie dopiero o 14:30.Przedszkole Wielka PrzygodaWakacje trwają pełną parą i oprócz adaptacji w przedszkolu, która zresztą bardzo mi się podoba, nie mam żadnych obowiązków. No może poza jednym… hipoterapią.hipoterapia Ihaha

Czwartek, czwarty dzień adaptacji i pierwsze łzy

Przez trzy dni byłem bardzo dzielny, a dzisiaj nastąpił książkowy kryzys. Trochę jestem już zmęczony i trochę stęskniony za domem i domownikami, i tak chwilami robi się źle i szaro. Tych chwil na szczęście mam tylko dwie – jedną po drzemce i jedną przy jedzeniu, więc w sumie to nie jest źle.

Kryzysu nic nie zapowiadało. Dojeżdżamy na miejsce, a ja z uśmiechem na ustach mówię „kolaki” (czyt. przedszkolaki) i chętnie wysiadam z samochodu. Buty też szybko ściągam i odkładam na miejsce, żeby jak najszybciej ubrać kapcie i popędzić na salę. Tylko Antosia mi jakoś brakuje. Wczoraj wieczorem pojechał do Babci i dzisiaj odprowadza mnie tylko Mama… może dlatego, później robi mi się smutno i tęskno?

 

Piątek, piąty dzień adaptacji i kolejne smutki

Dzisiaj już nie idę tak chętnie, jak przez ostatnie dni. Wolę pójść do Babci, ale tego nikt mi nie proponuje. Najtrudniej jest się ubrać i wyjść z domu. Kiedy jestem już w samochodzie wszystkie niepokoje odchodzą, a powracają dopiero przed samym wejściem na salę.Wielka PrzygodaO 14:40 z przedszkola odbiera mnie Antoś. Jest radość! Przede mną dwa dni weekendu. Zasłużone wolne rozpoczynam odwiedzinami u Babci Asi i Foresta.

Sobotnie bajki w Zatoce Sztuki

Na ostatni weekend wakacji Antoś zostaje u Babci, a ja wracam z Rodzicami do domu. Chętnie bym został, ale nikt mnie nie pyta. Na szczęście, na mnie też czekają dzisiaj jakieś rozrywki… może nie jest to nocowanie u Babci, ale zawsze coś. Jedziemy do Zatoki Sztuki w Sopocie na czytanie bajek przez Kubę Sienkiewicza…

…a potem na plażę i spacer po Monciaku, na którym zostaję rozpoznany przez mojego fana – p. Michała 🙂 Pozdrawiam serdecznie!

Niedziela i Charytatywny Maraton Zumby w Skarszewach

Tata nie chce nas nigdzie puścić. Uważa, że Marysia jest zbyt blisko, żeby Mama wybierała się ze mną w tak daleką podróż. Gdyby zaczęła się rodzić na trasie… nie byłoby wesoło. No, ale na szczęście przyjeżdża po nas Ciocia Dorotka, Wujek Maciek i Jasiek, i teraz Tata jest już spokojny. Wsiadamy i jedziemy na tańce, a Tata zostaje i pracuje.

Strasznie stęskniłem się za moimi Skarszewami i cieszę się bardzo, że mogę tu dzisiaj być… zwłaszcza, że tym sposobem dokładam z Mamą po cegiełce na budowę Spółdzielni Socjalnej i rozbudowę mojego ośrodka. Jest nas tu wszystkich prawie 100 – mogłoby być więcej, ale i tak jest nieźle. Liczyłem co prawda na to, że spotkam tu wszystkie panie z przedszkola, koleżanki, kolegów i wszystkich moich terapeutów, ale niestety nie ma ich zbyt wielu. No trudno… może innym razem. Najważniejsze, że jest mój ulubiony p. Mateusz! Hurrra!

Poniedziałek, ostatni dzień adaptacji

Przed Antosiem i przede mną ostatni dzień wakacji. Od jutra, ja będę prawowitym przedszkolakiem z grupy Maleństw, a mój Brat – prawowitym Pierwszoklasistą! Tym czasem jedziemy do Wielkiej Przygody na ostatni dzień adaptacji…

Z przedszkolem wiązaliśmy pewną nadzieję…, a właściwie wiązali ją Rodzice. Liczyli na to, że zacznę normalnie jeść, normalne rzeczy. Codziennie po drzemce jest próba i pod mój nos trafia porcja przedszkolnego jedzenia. Póki co, nie jestem nim zainteresowany w najmniejszym nawet stopniu. Miskę odsuwam i czekam aż dostanę moje jedzenie ze słoika lub z pojemnika z serduszkiem. Na zmiany w jadłospisie nie jestem jeszcze gotowy. Ale poza tym świetnie sobie radzę i codziennie zgarniam pochwały. Sam jem, wołam kiedy potrzebuję skorzystać z toalety, śpię, kiedy wszyscy śpią (i tak jak w domu śpię bez pieluchy, i tak jak w domu nie mam wpadek), myję rączki w małym zlewie (to moja ulubiona przedszkolna aktywność), pomagam pani w sprzątaniu, śpiewam „Mam tę moc” i inne piosenki, tańczę, gadam, bawię się na sali i na placu zabaw. Przedszkole jest super! I moje przedszkolne panie – Asia, Agnieszka i Ania (i wszystkie pozostałe) też są wspaniałe!


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *