Dalszy ciąg przedszkolnej adaptacji, czytanie z Kubą i zumba w Skarszewach

Znów mam zaległości jak stąd do kosmosu i z powrotem…, więc zamiast opisywać kolejne dni adaptacji uwzględniając każdy szczegół, poskaczę trochę po łebkach.

Wtorek, drugi dzień adaptacji i pierwsza drzemka

Wczoraj było fajnie, więc i dzisiaj idę do przedszkola bez lęku. Wiem, że będą dzieci, będzie zabawa i będą fajnie panie, a co najważniejsze, wiem że Mama i Antoś na pewno mnie odbiorą.

Plan zakładał, że dzisiaj zostaję tu na trzy godziny, od 9:00 do 12:00, czyli do drzemki. Jednak jest mi tu na tyle dobrze i czuję się na tyle bezpiecznie, że zasypiam brzuszkiem do góry, tuż przed 12:00. I tak sobie smacznie śpię, nie wiedząc, że Mama i Antoś już na mnie czekają.Pierwsza drzemka w przedszkolu No, ale przecież …Przeczytaj cały wpis

IV Warsztaty Rozwoju Mowy – tydzień drugi

Tydzień pracy zleciał jak z bicza trzasł, a ja nie zdążyłem wspomnieć o tym ani jednym słówkiem. To chyba dlatego, że wszyscy jesteśmy trochę zmęczeni tymi intensywnymi wakacjami, podczas których było więcej nauki niż wypoczynku. I to nie dlatego, że tak bardzo lubię się uczyć, i nie dlatego, że lenistwo mnie męczy, i nie dlatego że jestem nadgorliwy, a dlatego że za kilka dni zaczynam przedszkole, Antoś za kilka dni zaczyna szkołę, Mania za miesiąc zaczyna życie po drugiej stronie brzucha i wtedy czasu i możliwości na jeżdżenie na dodatkowe zajęcia nie będę miał zbyt wiele. Ponieważ zaległości uzbierała mi się pokaźna, pięciodniowa górka, skrócę moje wspomnienia do minimum… żeby Was nie zanudzić 🙂

Poniedziałek, 17. sierpnia

Jak w każdy turnusowy dzień, mam trzy zajęcia indywidualne i dwa grupowe. Na indywidualne idę z Mamą, na grupowe z wolontariuszką Anią.

8:00 – 8:50 zajęcia z Gosią

Było już ubieranie Szymona u Luizy i robienie kanapki u Magdy, jako sposób na ćwiczenie pamięci słuchowej. Pomysły idą lawinowo i Gosia ma dla mnie kolejny. Przygotowała dla mnie zestaw …Przeczytaj cały wpis

O nocnych wyskokach… na nocnik

Środa, trzeci poranek bez pieluchy, trzeci dzień warsztatów

Mój środowy poranek zaczyna się dość wcześnie, a wszystko dlatego, że ok 4:00 rano budzi mnie potrzeba skorzystania z nocnika, a może lecące już siuśki? Sam nie wiem, bo w sumie to bardziej spałem, niż kumałem. Spałem, ale nie na tyle mocno, żeby zrobić siusiu w portki i spać dalej. W półmroku wygrzebuję się z łóżka i doczłapuję się do nocnika. Ściągam mokre już spodenki i siadam na tronie. Tata śpi czujnie jak nikt i moje nocne wstawanie go budzi. Wchodzi do mojego pokoju i zastaje mnie siedzącego, półśpiącego, bez portek, na leżących na podłodze poduchach, z wkładem od nocnika pełnym siuśków w garści. Chciałem zanieść go do Rodziców, ale nie zdążyłem, zasnąłem. Tata odkłada mnie do łóżka, a ja śpię dalej, aż do 6:30. Tym razem siadam na nocniku na czas. Robię co do mnie należy, a nocnik zanoszę Rodzicom.

Ja wstałem, Tata wstał, a Mama dalej śpi. Musi dużo odpoczywać i zbierać siły, bo już niedługo, za jakieś pięć tygodni będzie z nami Marysia. A jak Marysia już przyjdzie, to okazji do spania zrobi się pewnie mniej. Tata wszystko to rozumie, więc od kilku miesięcy, to on wstaje jako pierwszy, kiedy tylko usłyszy, że wstałem i ja. Wstaje, zamyka drzwi od pokoju, w którym śpi Mama i przychodzi do mnie, i do Antosia. Mówię Wam, jest najlepszy!

Ale czasu na Mamy …Przeczytaj cały wpis