Ciach, ciach bananie!

Z okazji braku okazji, Tata postanowił dać mi odpocząć od modyfikacji i kombinacji wszelakich i zamiast pomieszać mi jogurty, daje mi na śniadanie wielki kubełek mojej ulubionej malinowej Jogobelli. Tata na medal!

Zaraz po śniadaniu jedziemy do kościoła. Podczas pierwszej części, kiedy jest śpiew i muzyka, jesteśmy wszyscy razem.Kiedy nadchodzi druga część, ku mojej rozpaczy, zamiast lekcji Odkrywców, jest dziś niespodzianka z okazji zakończenia semestru – wyjście na lody …Przeczytaj cały wpis

Czary na śniadanie, czary na kolację

Na dzisiejsze śniadanie zjadam przygotowany przez Mamę miks składający się z malinowej Jogobelli, naturalnego Bio Jogurtu Milbone i czubatej łyżeczki malinowej Helpy. Mama musi działać szybko i sprawnie, i z pomysłem, bo siedzę już przy stole i wszystko bacznie obserwuję. Dlatego, jeszcze przed zamknięciem lodówki, zasłaniając się jej drzwiami, Mama nakłada mi jogurt naturalny i dosypuje do niego malinowy proszek. Kiedy baza jest gotowa, Mama wynurza się z lodówki i na widoku, za niczym się nie chowając, jak gdyby nigdy nic, przekłada do miski malinową Jogobellę. takie proporcje są ok, także zjadam wszystko co żem dostał.Mogłoby się wydawać, że skoro jadę na ostatnie w tym semestrze zajęcia, to wszystko pójdzie jak z płatka, to zbiorę się w sobie i dam z siebie 100%, że widząc zbliżającą się metę przyspieszę i z uśmiechem zakończę …Przeczytaj cały wpis

Na deserek – nowy serek

Dzisiejsze śniadanie szykuje Tata. Miesza połowę naturalnego Bio Jogurtu Milbone z całym jogurtem malinowym Jogobella. Drugą porcję szykuje Mama, dodając do zestawu jedną, płaską łyżeczkę „Czarów Mamy”, czyli sproszkowanych, liofilizowanych malin od Helpy.Po śniadaniu, idziemy z Mamą i z Figą na spacer. Mamy dużo czasu, także wyjątkowo, nie musimy się nigdzie spieszyć.Jak tak człowiek powędruje trochę na świeżym powietrzu, to od razu robi się głodny. Wracamy do domu, a ja od razu zamawiam …Przeczytaj cały wpis

Etykietka

Codzienne opisywanie moich zmagań, to ciężka praca, zajmująca naprawdę dużo czasu, którego czasem po prostu brakuje. Czasami, zamiast opisywać życie, trzeba po prostu żyć! Pobiegać w deszczu, pogadać, wytrzeć zalaną przez ulewę podłogę, wyjść na spacer do lasu, pośpiewać, spotkać się z Przyjaciółmi… dlatego tym razem hurtowo i skrótowo. Kilka słów …Przeczytaj cały wpis

Zmiana naczyń, to trudna sprawa

Po weekendzie pełnym wrażeń, przyszedł czas na spokojny poniedziałek. Na śniadanie jem jogurcik. Niestety nikt nie pamięta jaki i z jakich składników. Za to wszyscy pamiętają z jakiego naczynia. Z różowej, plastikowej miseczki z IKEA.Okazuje się, że zmiana misek, z których zajadam swoje posiłki, to problem nie tylko dla mnie. Mama od kilku dni przymierza się …Przeczytaj cały wpis

Duchowe świętowanie i pomocna Helpa

Wstajemy wcześnie rano, jak to w weekend. Nie budzimy, co prawda Rodziców, jednak czujne ucho Taty wszystko usłyszy. Wstaje więc, schodzi do kuchni, a tam ja… próbuję samodzielnie zażyć euthyrox. Jakby mi się udało, to potem samodzielnie wybrałbym i zjadł swoje śniadanko, a tak… wszystko przepadło.

Po chwili, w kuchni pojawia się też Mama. Dzisiaj, po nabożeństwie, na które się wybieramy, jest RUAH Fest, czyli festyn z okazji dnia Zesłania Ducha Świętego. To dobry moment, żeby dzielić się dobrem, dlatego szykujemy bardzo dobre ciasto. Mama odmierza i podaje wszystkie potrzebne składniki, a Maryśka i ja, wrzucamy je do miski i mieszamy. Jak widać, Marysia …Przeczytaj cały wpis

Gdańskie Biegi Leśne po raz drugi

Na śniadanie Mama szykuje mi jogurt truskawkowy Jogobella zmieszany z truskawkowym Milbone. Tym razem obywa się bez smutków, załamań i buntów. Kiedy Mama podaje mi gotowy posiłek mówię: „Bardzo dziękuję Mamo. Bardzo, że mi dałaś jogurt.” Jak widać, ze mną, to nigdy nie wiadomo, czego można się spodziewać. Jednego dnia, reaguję na taką sytuację płaczem, innego uśmiechem. W dzisiejszym śniadanku sytuacja wygląda następująco… na górze jest więcej jogurtu Milbone, na dole więcej Jogobelli, ale ja o dziwo, zjadam to, co na górze, a to co na dole zostawiam. Oficjalnie, to jednak nie ze względu na odmienny smak. Mówię Mamie, że po prostu nie dam rady zjeść wszystkiego, bo pęknę. Mamie szkoda by było gdybym faktycznie pękł, także odpowiada, że jeśli nie chcę, to kończyć nie muszę. Zresztą, to i tak ja decyduję, czy jem oraz ile jem. Takie są u nas zasady. Zgodne z zaleceniami Marty ze „Szkoły terapii karmienia – Od pestki do ogryzka.” Po śniadaniu …Przeczytaj cały wpis

Dziś bez wpisu…

…taki przynajmniej był plan. W końcu niewiele się dzisiaj wydarzyło. Jednak jutro czeka mnie tak dużo atrakcji, że nie dam rady opowiedzieć o wszystkim za jednym zamachem. Także dziś tylko kilka słów, za to jutro, będziecie mieli co czytać.

Dzisiaj śniadanie szykuje Tata. Dostaję jogurt malinkowy bez żadnych udziwnień. Wygląda na to, że to całe rozszerzanie diety, nie tylko dla mnie jest trudne. Rodzice też potrzebują czasem chwili wytchnienia i dania mi czegoś gotowego, bez wymyślania, co by tam wepchać, co z czym zmieszać, bez kombinowania za moimi plecami i narażania się na moją odmowę, czy płacz.

Jak w każdy piątek, jadę dziś do Skarszew. Dzięki temu, rano nie muszę się nigdzie spieszyć i mam czas na to, co kocham najbardziej. Na spokojne śniadanie, na długie chodzenie w piżamie, na rysowanie i kolorowanie, na grę na gitarze i ukulele, i spacer z Figą. Pora wyruszać. Mama pakuje tobołki, zamyka drzwi, sprawdza, czy wszystko jest wyłączone, no i szuka Figi, żeby przypadkiem nie została w ogródku w ten straszliwy skwar. Szuka, szuka, a Figi nigdzie nie ma …Przeczytaj cały wpis

Najnormalniejsza rzecz na świecie

Pamiętacie, jak dwa dni temu rozpłakałem się na widok nałożonego jogurtu? Jak bardzo nie podobało mi się to, że nie mogę sam wybrać? No cóż, dzisiaj też nie jest lekko. Nie płaczę, ale jest mi smutno, że po raz kolejny Rodzice decydują za mnie i stawiają gotowy posiłek na stole.Jednak tak, jak przedwczoraj, tak i dzisiaj, blokada …Przeczytaj cały wpis

Małe kroczki

Dziś wycieczka. Miałem wcześnie rano wstać, ubrać się, zjeść i szybciutko pojechać do przedszkola. Tymczasem wszyscy śpimy jak susły. Ok 7:10 przychodzi do mnie Mama. Budzi mnie, daje euthyrox i przypomina o wycieczce. O rety, rety! Pędzę do łazienki zrobić siusiu, myję ręce, buzię i zęby, i wracam do Mamy. Szybko się ubieram i lecę na dół założyć sandały. Plecak na plecy (w nim woda, banan i krem z filtrem) i torba w rękę (w torbie drugi banan, naleśniczki i dwa jogurty malinowe) i w drogę. Z braku czasu (po euthyroxie muszę odczekać 30 minut) wyjątkowo zabieram moje śniadanie do przedszkola. Także dzisiaj bez udziwnień. Żadnego mieszania i kombinowania. Co za ulga!

Na wycieczce, co tu dużo mówić, jest ekstra! Wspaniałe zwierzaki – kozy, owce, świnia, czarny kot…, przejażdżka bryczką, no i kiełbaski. Proszę panią żeby pokroiła mi moją. Mam wielką ochotę… poudawać, że jem. Potrzebuję jeszcze keczupu i musztardy, bo wiecie, z keczupem i musztardą jest najlepsza.

Kiedy Mama odbiera mnie z przedszkola, pani Iwonka bardzo mnie chwali. Byłem naprawdę grzeczny i nie sprawiałem nawet najmniejszych problemów, za to dawałem mnóstwo radości. Z tego wszystkiego, a właściwie za to wszystko, dostaję do domu sowę! Dzisiaj będzie ze mną spała, a jutro przyprowadzę ją z powrotem do przedszkola.W drodze powrotnej do domu, jem zwykłe banany. Mogłoby się wydawać, że dzisiaj nie wydarzy się już nic …Przeczytaj cały wpis