O zajęciach w Skarszewach i rehabilitacji na „Polankach”

Nowy dzień, nowy tydzień… zaczynamy! Radośnie informuję, że do Świąt zostało już tylko 15 dni 🙂

Mama budzi mnie i Antosia. Wstaję niechętnie, ale z uśmiechem. Szybciutko szykujemy się do wyjścia. O 9:30 zaczynam muzykę w Skarszewach, a jeszcze muszę odwieźć Braciszka do przedszkola. Droga mija nam całkiem nieźle, ale kiedy zaczynamy przejeżdżać przez wioski robi się gorzej. Wielkie fragmenty ulicy pokryte są grubą warstwą podziurawionego lodu. Musimy więc jechać bardzo wolno. Bardzo. Bardzo.Droga do SkarszewJak co tydzień, zaczynam od grupowej muzykoterapii, na której spotykam moich małych Przyjaciół.

Mateuszek gra na klawesach, ja szarpię struny, a Szymek zmienia chwyty. Udany z nas zespół :)

Mateuszek gra na klawesach, ja szarpię struny, a Szymek zmienia chwyty. Udany z nas zespół 🙂

Zaraz potem śmigam do p. Kasi uczyć się segregowania przedmiotów ze względu na kolor. Jak to opanuję zaczniemy naukę kolorów, czyli p. Kasia będzie pokazywała mi np. żółtą piłkę i czerwonego klocka, a ja będę …Przeczytaj cały wpis

Mikołajkowe spotkanie w Teatrze Muzycznym w Gdyni

6. grudnia

Zgodnie z Mamy przewidywaniami zarówno ja, jak i Antek wstajemy przed świtem. Gotowi do zabawy, gotowi do zajrzenia w buty, gotowi do śniadania, gotowi do psocenia. Zawsze tak jest. Kiedy wstawać nie trzeba, my wstajemy, a kiedy trzeba, Mama musi nas budzić. Antek nie idzie dziś do przedszkola, „Polanki” mamy dopiero na 13:00, konie na 15:00. Można było spokojnie pospać do 12:00, ale my jesteśmy na nogach od 6:30. Najpierw zaglądamy do butów. Byliśmy grzeczni, więc rózgi nie ma 🙂 Ja dostałem dwa zwierzątka – małą żyrafę i pieska, i zestaw drewnianych rybek z wędką. Chyba byłem bardzo grzeczny. Lubię to! Antek też dostał prezent, a nawet Mama i Tata.

Aj, zapomniałem. Za oknami jest zupełnie biało! Śniegu po kolana i ciągle sypie. Wspaniale! Przed południem przychodzi Babcia Bożenka. Mama to wykorzystuje na zamontowanie fotelika Antosia i odśnieżenie samochodu. Babcia wychodzi, a pół godziny później my. Toboły zniesione, my w fotelikach, Mama odpala i… rezygnuje z wyprawy. Idziemy na wagary. Odpuszczamy rehabilitację na „Polankach” i hipoterapię w „Ihaha”. Mieszkamy na górce. Nawet jak uda nam się dotrzeć na zajęcia, to pewnie już nie wrócimy. Samochód nie podjedzie. Zamiast rehabilitacji i hipoterapii idziemy na spacer. Długo niestety nie możemy chodzić. Nie mam jeszcze zimowych butów i ocieplanych spodni, a sanki są w piwnicy. Ale krótki spacer jest. Pierwszy w tegorocznym śniegu. I pierwszy na moich nogach (nie licząc odbierania Antosia z przedszkola) – nie w wózku, nie na sankach, nie na rękach, tylko tup, tup na nóżkach 🙂

7. grudnia

Po wczorajszej śnieżycy bardzo się martwimy, że Tata nie przyleci. Wczoraj odwołano mnóstwo lotów. Jak będzie dzisiaj? Tata daje znać, że będzie dobrze. Za dwie, trzy godziny będzie w Gdańsku 🙂 Super. Tymczasem przyjeżdża Babcia Asia, a Mama ucieka na hiszpański. Ma czas dla siebie.

Po południu wraca Tata. Hip hip hurrra! Tata wraca, wychodzi Mama… rety, czy ja mogę mieć ich wszystkich w końcu w komplecie? Mogę, ale dopiero po 20, czyli tuż przed spaniem.

8. grudnia i jest impreza!

Z okazji Mikołajek, które były dwa dni temu, jedziemy dzisiaj do Gdyni, do Teatru Muzycznego. Fundacja do której należę, czyli Fundacja Dzieciom „Zdążyć z pomocą” przygotowała dla swoich podopiecznych mikołajkową niespodziankę. Razem z Antkiem i Rodzicami jadę na spektakl „Pinokio”.

Przedstawienie jest …Przeczytaj cały wpis

„Polanki” czas zacząć

Na czym to ja stanąłem? Ach tak! Już wiem. Opowiadałem Wam o dwóch dniach w Skarszewach, czyli o poniedziałku i wtorku. Czas więc na środę i Polanki.

Z wtorku na środę…

…Antek spał u Babci, a ja spałem w domku, w swoim łóżeczku. O 8:00 przyszła Magda (z którą pracuję Metodą Krakowską), a ja wciąż spałem. Mama wyjęła mnie z łóżeczka, ale wcale nie byłem chętny do pracy. Wcale, a wcale. No, ale skoro Magda już przyszła, to próbujemy. Buntuję się ile wlezie. Magda robi mi przerwę. Zjadam śniadanie i wracam do pracy. Małymi kroczkami posuwam się naprzód.

Magda przynosi mi materiały do pracy. Teraz nawet kiedy jej nie będzie, będę mógł uczyć się z Mamą literek 🙂 Dziękuję!

Przed 12:00 wychodzimy z domu i jedziemy odebrać Antosia z przedszkola. Dlaczego tak wcześnie? Ano dlatego …Przeczytaj cały wpis

Mam 22 miesiące

W telegraficznym skrócie…

Sobotę, zgodnie z nową tradycją, spędziłem w towarzystwie Przyjaciół. Mama z Ciocią Anią pojechały na swój hiszpański, a ja z Blanką, Malwinką, Antkiem, Tatą i Wujkiem Michałkiem zostałem, żeby ugotować obiad. Na wejściu Blanka (lat 4) mówi mi, że Malwinka (10 m-cy) chce ze mną zatańczyć. Zapowiada się niezła impreza.

Niedzielę też spędzam z Przyjaciółmi. Z Poznania (z Marcińskimi Rogalami) przyjechała Ciocia Basia i Wujek Radzio. Wujek świetnie śpiewa i gra na gitarze. Występuje specjalnie dla mnie, co sprawia mi ogromną radość. Aby się zrewanżować też daję koncert. Moje występy trwają z 20 minut. Dla Was niespełna trzyminutowy wycinek. Autografy rozdam później 😉

I zaczął się kolejny tydzień…

Poniedziałek zaczyna się o 6:00 rano. Dzisiaj Tata wyjeżdża w delegację, a my goniąc świt wieziemy go na lotnisko. „Kiss and fly” i musimy jechać z powrotem. Kierunek przedszkole. Korek na 100km. No może prawie. Ale z lotniska, do centrum „jedziemy” z 40 minut. Antek zdążył nawet zasnąć, więc kiedy dojeżdżamy pod przedszkole i Mama go budzi, nie jest w najlepszym nastroju. Buziak, przytulak, papa i jedziemy dalej. Zgarniamy Ciocię Magdę i Mateuszka i ruszamy w stronę Skarszew.Droga do SkarszewZaczynamy pełną parą, czyli od muzyki. Cieszę się, że są to zajęcia grupowe, bo mogę spotkać moje kumpelki (Aguta) i kumpli (Szymek, Jasiek, Adaś i Maksio), ale gdybym miał z p. Mateuszem zajęcia indywidualne, wcale bym nie narzekał. Jestem jego największym i najwierniejszym fanem. I bardzo bym chciał żeby mnie nauczył grać na gitarze tak, jak sam potrafi.Ja i p. Mateusz …Przeczytaj cały wpis

Zajęcia prowadzone Metodą Krakowską i plan na „Polanki”

Z samego rana przejażdżka na odkurzaczu – Pikusiu 🙂 Sam go dogoniłem, sam to wymyśliłem, sam się wgramoliłem, sam się przejechałem.

Jadę na Pikusiu

Dzisiejszy czwartek zaczyna się zupełnie inaczej. A to dlatego, że z rana mam zajęcia prowadzone Metodą Krakowską (symultaniczno-sekwencyjną). Przyjeżdża do mnie Magda i pracujemy. I tak już zostanie 🙂Metoda Krakowska Póki co raz w tygodniu 1h – z Magdą, a w pozostałe dni – z Mamą. Zobaczcie jak …Przeczytaj cały wpis

Mój tor przeszkód w OWI, moja chęć do jedzenia i niechęć do gryzienia

Wy czekacie, a ja jestem taaaki zmęczony, że nie wiem, czy dam radę napisać i pokazać wszystko, co bym chciał. Ale spróbuję.

Środę mam wyjątkową, bo wyjątkowo mało się dzieje. Jedyne moje zajęcia to rehabilitacja w OWI. I do tego bardzo wcześnie. Zaczynam o 8:50, kończę o 9:35, cały dzień przede mną.

Znalazłem sobie wygodną miejscówkę ;)

Znalazłem sobie wygodną miejscówkę 😉

Idziemy na dużą salę, gdzie już czeka na mnie tor pełen przeszkód. Taki sam jak ten na zajęciach grupowych. Zobaczcie …Przeczytaj cały wpis

Wczoraj jednak była tylko plucha, dzisiaj jest zima, za to oszukana

Dzisiaj też miałem jechać do Skarszew z Mateuszkiem, ale Mati idzie na USG brzuszka, więc jadę sam, tzn. z Mamą. Tiry stają w poprzek obwodnicy, sypie śnieg, drogi białe. Wygląda na to, że zaczęła się zima.

Smutno nam jechać bez Mateuszka, ale… wykorzystujemy jego nieobecność i trochę modyfikujemy mój plan. Ostatnio przepadło mi trochę zajęć z p. Kasią, więc dziś to nadrobię i wskoczę na zajęcia mojego kolegi. W związku ze zmianami w planie zaczynam o 8:00 rano, a to oznacza, że o 7:00 wychodzę z domu. Nie pytajcie o której wstałem, a tym bardziej o której wstała Mama. Jadę na czczo. Ale głodu jakoś nie czuję. Wciągnąłem mój euthyrox, a śniadanie jem dopiero po pierwszych zajęciach. A pierwsze zajęcia mam z p. Patrycją.

Schowałem się w kącik, udaję że mnie nie ma

Schowałem się w kącik, udaję że mnie nie ma

W weekend p. Patrycja …Przeczytaj cały wpis

O nadejściu strasznej zimy i o moich zajęciach w Skarszewach

Cześć. Cieszę się, że mnie znalazłeś. Cieszę się, że tu wracasz. Cieszę się, że ze mną jesteś. Dziękuję 🙂

Dzisiaj miałem jechać do Skarszew razem z moim kumplem Mateuszkiem. A właściwie to on miał jechać ze mną. Okazało się jednak, że dzisiaj muszą pojechać swoim starym planem, na późniejszą godzinę, a nowy plan – taki żebyśmy mogli jeździć razem, zacznie mu się od jutra. No trudno, ten jeden raz chyba dam radę 🙂 Wstaję rano i razem z Mamą odwożę Antosia do przedszkola, a potem przez miasto śmigamy do Skarszew. Na trasie spotykamy Jaśka i Ciocię Dorotkę, i choć w oddzielnych autach, dalej jedziemy już razem. Pogoda nie jest najlepsza. Popaduje śnieg, popaduje deszcz, czasem wyjrzy słońce. Bywało lepiej, ale gorzej też, więc nie narzekam. Na szczęście Tata zmienił w piątek opony, więc nic a nic się nie ślizgamy 🙂Droga do SkarszewPoniedziałkowy plan mi …Przeczytaj cały wpis

O piątkowym dniu pełnym pracy i weekendowym lenistwie

Już niedziela, a ja dopiero teraz mam chwilkę, by opowiedzieć Wam o tym, co robiłem przez ostatnie 3 dni.

W piątek…

…muszę wcześnie wstać, bo jak to w piątek, jadę do Skarszew. Droga daleka, a po drodze muszę jeszcze odwieźć Antka do przedszkola i zgarnąć Szymka (po raz ostatni). Wstaję więc wcześnie, ale w dobrym humorze 🙂

Wpadam do Szymka na śniadanko i razem ruszamy na nasze ćwiczenia.Droga do SkarszewDzisiaj mała, nieoczekiwana zmiana planów. Ponieważ p. Emilka, p. Beata i p. Patrycja pojechały na …Przeczytaj cały wpis

O środzie i czwartku, bo na piątek zabrakło mi siły…

Czasem, tak się dzieje, że nie dzieje się wiele, albo dzieje się to, co działo już się tydzień, dwa, trzy tygodnie temu… i wtedy sobie myślę, że może dziś nie napiszę, żeby Was nie zanudzać 😉 A potem następnego dnia i jeszcze następnego dzieje się tyle, że pisać nie mam czasu i tym oto sposobem dnia kolejnego mam strasznie dużo pracy.

Zacznę od środka, czyli od środy, czyli o dnia w którym niewiele się działo.

Po dwóch dniach spędzonych w Skarszewach, czas na… chciałbym powiedzieć wakacje. Ale nie… po dwóch dniach spędzonych w Skarszewach, czas na… chciałbym powiedzieć urlop. Ale nie… po dwóch dniach spędzonych w Skarszewach, czas na… dalszą pracę. Tym razem jadę do OWI. O 9:45 mam zajęcia z p. Honoratą. Jak zawsze, udaję czarną masę. Idealnie wpisuję się w stereotypowy obrazek osoby z zespołem Downa. Podkreślam STEREOTYPOWY. Siedzę więc, kopara mi opada, patrzę w sufit, albo w podłogę. Pani do mnie mówi, ja nic. Pani mnie pyta, ja nic. Udaję, że nie kumam. Nie reaguję nawet na najprostsze polecenia. Zgodnie ze stereotypem. I tak sobie udaję, że nie wiem o co chodzi przez jakieś 10 minut. Potem już nie wytrzymuję… śmieję się, pracuję (lub mówię „nie” i nie pracuję), kombinuję, wykonuję polecenia. Buzia zamknięta, patrzę na mówcę lub na coś co mnie akurat bardziej zainteresuje, zadaję mądre pytania („co to?”).

Potem idę …Przeczytaj cały wpis