O wczorajszym relaksie i dzisiejszej ciężkiej pracy

Wczoraj miałem wolne. Nie było ćwiczeń, ale były atrakcje. Nie dla mnie, ale i tak było fajnie. Udało nam się pójść do kina. To już trzeci raz! Oprócz Mamy i mnie była też Ciocia Magda z Mateuszkiem i Ciocia Beatka z Lenką. Ale za nim poszliśmy do kina Mateuszek przyjechał do mnie i mogliśmy sobie trochę pogadać.

zespół Downa, Staszek-Fistaszek, rok, 13 miesiecy, Down syndrome, dziecko, niemowlak

Mateuszek ii ja

W kinie przespałem cały film. Podobno był kiepski, więc słusznie zrobiłem. Moje sny były lepsze. Zbudziłem się dopiero na końcowe napisy, w sam zaś by przywitać się z Lenką i pożegnać z Mateuszkiem.

zespół Downa, Staszek-Fistaszek, rok, 13 miesiecy, Down syndrome, dziecko, niemowlak

Lenka, ja i Mateuszek

No a dziś…

…jedziemy do Skarszew. Pogoda piękna, słońce świeci, śniegu na ulicy brak. Po drodze zajeżdżamy na miejsce, w którym ostatnio …Przeczytaj cały wpis

Ten, kto wieczorem wstaje, ten stoi :)

W porównaniu do tego, co wczoraj… dziś zupełne nudy. Żadnych poślizgów (na całe szczęście) i ćwiczeń też jakoś mało. W poniedziałki jestem w Skarszewach, a jak już tam pojadę, to zajęć mam bez liku. Dzisiaj po południu mam tylko jedne. Jadę do OWI na spotkanie z p. Danusią. Rety! Ile myśmy się nie widzieli! W grudniu z 3 razy, z styczniu 2, w lutym wcale, no i teraz w marcu są to pierwsze nasze wspólne ćwiczenia. Ale się stęskniłem! Na początku muszę się trochę oswoić, przypomnieć sobie jak to razem ćwiczyliśmy i pokazać to, czego się nauczyłem, kiedy p. Danusia była na szkoleniu. A trochę tego jest. Przede wszystkim nauczyłem się siadać i czworakować. Skoro tyle już potrafię, to dzisiaj uczę się tego, co przygotuje mnie do wstawania i chodzenia.

Dobrze nam się pracuje i nawet nie zauważamy kiedy mija 45 minut i trzeba kończyć zajęcia. Kolejne dwa mam już umówione, a potem znowu miesięczna przerwa, bo p. Danusia ma szkolenie. Oj, nie zdążę się chyba nacieszyć.

Ostatnio często przechodzę do klęku. Ostatnio, czyli od jakiś dwóch tygodni. Kiedy zainteresuje mnie coś, co leży na skrzynkach pod moim łóżeczkiem, to łapię się szczebelków i „stoję” na kolanach, kiedy doczworakuję do Mamy, też próbuję się po niej wspiąć, kilka dni temu chciałem się wspiąć po stoliku, ale zamiast złapać się blatu, chwyciłem gazetę i poleciałem do tyłu. No, a dziś po powrocie z ćwiczeń, zakupów i przedszkola…

Ten kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje, a ten kto wstaje wieczorem, ten stoi! 🙂

Najlepiej wyszło mi za pierwszym razem, kiedy nikt mnie nie zachęcał i nikt mnie nie nagrywał. Wtedy lepiej ustawiłem nóżki, więc od razu byłem stabilny. Ale tak jak jest na filmie, też mi się podoba. Hura! Kolejny wielki sukces!

O tym, że jak drogi są śliskie, to można wylądować w rowie, czyli nasza podróż do Skarszew

Dzień zaczynam tak ekstremalnie, że już nic większego i bardziej emocjonującego nie może się chyba zdarzyć… Jadę z Mamą do Skarszew. Pogoda kiepska, więc tym razem wyjeżdżamy wcześniej (rzadko nam się to udaje, ale dziś dajemy radę). Na obwodnicy śmigamy raz, dwa, bo drogi czarne, zjeżdżamy na ostatnim zjeździe przed autostradą i teraz już dużo wolniej jedziemy przez wioski…

Pierwsza za nami i… wpadamy w poślizg! Nie jakieś tam pitu, pitu, ale naprawdę straszny poślizg. Jedziemy teraz środkiem i nie mamy jak wrócić na nasz pas (bo wszędzie są łachy strasznie śliskiego śniegu i błota), a na wprost wysepka ze znakiem drogowym. Nie chcemy go zgarnąć, więc Mama delikatnie skręca w prawo. Jednak auto nic nie kuma i zamiast lekko się przesunąć, lecimy w kosmos. Dosłownie. Nie mam pojęcia jak to się stało, ale prawymi kołami lądujemy na barierce energochłonnej i tak jedziemy, a może lecimy? Za barierką jest znak drogowy i na pewno jeszcze Ktoś, kto nie pozwala nam przelecieć na drugą stronę i wylądować w rowie. I ten Ktoś spycha nas z powrotem na ulicę… Przechylamy się na lewo… mocno, bardzo mocno, prawie się przewracamy, prawie dachujemy, kręcimy się wokół własnej osi i… zatrzymujemy jak gdyby nigdy nic.

Mama wyskakuje z auta i sprawdza, czy ze mną wszystko dobrze, a ja jestem zadowolony i przeszczęśliwy, że tak mi czas urozmaiciła. Ta droga do Skarszew na ogół bywa nudna i strasznie się dłuży, a tu taka niespodzianka. Dookoła nas stają samochody. Jedni wychodzą zapytać, czy wszystko dobrze, inni nas omijają i jadą dalej. Panowie są najlepsi, a z tych najlepszych, najlepsza jest dwójka w samochodzie na blachach z Pruszcza. Podchodzą, oglądają, rozmawiają z Mamą i chyba nawet próbują tego, co ścieka nam z samochodu. Pewno myślą, że to lody, a to tylko błoto 🙂 W każdym razie są pod wrażeniem i mówią, że jeszcze nigdy takiego czegoś nie widzieli, a Mama żałuje, że nie biletowała tego spektaklu, bo by się przynajmniej zwróciło za to, co wydamy u mechanika.

Mili Panowie z Pruszcza jadą przed nami, aby pokazać nam drogę do Okręgowej Stacji Kontroli Pojazdów w Trąbkach Wielkich. Jedziemy, a tu kolejny samochód (jadący z naprzeciwka) zalicza pobocze, a właściwie zbocze. Bandy nie było, więc ląduje w rowie… My dojeżdżamy na stację. Wytrząchują nam samochód na specjalnych rolkach, zaglądają w podwozie, podnoszą na podnośnikach, ściągają koło, obijają młotem, pompują, smarują klajstrem, zakładają. Ja wszystko kontroluję…

zespół Downa, Staszek-Fistaszek, rok, 13 miesiecy, Down syndrome, dziecko, niemowlak

Mechanikiem jestem ja…

Panowie są …Przeczytaj cały wpis

O wizycie u pani doktor, o nauce wstawania i o tym, że zapomniałem o lampkach

Raz mi coś wypadło, raz pani doktor i tym sposobem, jestem tu po raz pierwszy od kilku miesięcy… mowa o wizycie lekarskiej w gdyńskim OWI. Doktor Franiczak poświęca mi ponad 30 minut, a w tym czasie patrzy na moje zachowanie, zachęca do czworakowania, podnosi, opukuje młotkiem, ogląda z każdej strony. Ja jestem w swoim żywiole i prezentuję się najlepiej jak mogę – biję brawo, dużo gadam, czworakuję, siadam, przechodzę do klęku (to pozycja już bardziej pionowa) i cały czas się śmieję. Pani doktor jest zadowolona i nie ma do mnie zastrzeżeń. Ustalamy tylko kilka rzeczy:

  • mam się pokazać za 3 miesiące,
  • koniecznie przyjść jak zacznę chodzić żeby skontrolować moje stópki, czy dobrze się układają i nie potrzebują wsparcia w postaci kosmicznych butów,
  • zapisać się na dodatkową rehabilitację do p. Michała (dzięki temu będę miał zajęcia 4 razy w miesiącu),
  • śmiało …Przeczytaj cały wpis

OWI tu, OWI tam…

Wtorkowe ćwiczenia z p. Maćkiem…

Dziś jest wtorek, dzień wesoły, bo jadę na ćwiczenia do p. Maćka. Bardzo się lubimy i zawsze, ale to zawsze dobrze nam się razem ćwiczy. Dziś jestem trochę, jak śnięta ryba i nie dociera do mnie połowa sygnałów, które wysyła do mnie p. Maciek. To chyba dlatego, że rano dostałem nurofen – ząbki mi ciągle nie dają spokoju i bolą mnie przestraszliwie.

Z p. Maćkiem ćwiczę dziś klękanie i wstawanie i takie ćwiczenia mamy robić też w domu:

Klęk podparty

Klęk podparty

W czasie tego ćwiczenia ważne jest żeby nóżki za bardzo się nie rozjeżdżały, a stopy (a dokładniej paluszki) …Przeczytaj cały wpis

Wiosna, wiosna…

Czekałem, czekałem i w końcu się doczekałem. Skoro w Skarszewach jest ciepło, to musi być wiosna!

Droga do Skarszew

Droga do Skarszew

Zaczynam od zajęć grupowych. Ostatnio przepadło mi pół godziny, bo miałem zmieniony grafik (bo Mama szła do lekarza). Dzisiaj zaczynam zajęcia punktualnie o 12:00. Jest …Przeczytaj cały wpis

Klaszcz Mamo, klaszcz… i o spotkaniu z kumplami :)

Niby piątek, ale ja już mam weekend. Dzisiaj nie mam zajęć, więc trochę leniuchuję. Jadę z Mamą do Cioci Madzi i do bliźniaków – Franka i Szymka.

 zespół Downa, Staszek-Fistaszek, rok, 12 miesiecy, Down syndrome

Ha, ha! Ale jest fajnie! 🙂

Szymek i Franek są ode mnie młodsi o dwa miesiące, więc dobrze się rozumiemy. Zobaczcie, jak świetnie dogaduję się z Szymkiem…

Szymek przez cały czas się czymś ze mną dzieli. Jak nie waflem, to smoczkiem…

 zespół Downa, Staszek-Fistaszek, rok, 12 miesiecy, Down syndrome

– Proszę Staszku, spróbuj smoka 🙂

Z Frankiem też się chętnie bawię. Jego ulubiona zabawa to pokazywanie palcem oka. Niestety pokazuje moje 😉

Ekipa już prawie gotowa, zaraz wyruszamy na spacer…

zespół Downa, Staszek-Fistaszek, rok, 12 miesiecy, Down syndrome

Franek, Szymek i ja

Mojego Antosia odbierze dziś Babcia Asia, a my idziemy po Damianka – brata bliźniaków.

zespół Downa, Staszek-Fistaszek, rok, 12 miesiecy, Down syndrome

Na spacerku…

Z kuplami spędzam właściwie cały dzień i w domku ląduję późnym popołudniem. A wieczorem zamiast spać, uczę Mamę bicia brawo. Uczę i uczę, a Mama nic nie kuma i ciągle kładzie ręce zamiast trzymać je w górze i klaskać. Próbujemy z 40 minut (serio!) i cały czas to samo 🙂

 

O odwiedzinach u Mateuszka, atakującym krześle i buncie roczniaka

Dzień zaczynam od nocniczka…zespół Downa, Staszek-Fistaszek, rok, 12 miesiecy, Down syndrome…wszystko po to aby się z nim jak najszybciej oswoić i zaprzyjaźnić. Jak już się bardziej polubimy, a na dworze zrobi się ciepło, to mam taki plan, aby powoli zacząć zrzucać pieluszkę. Jak w tym roku mi się nie uda, to będę próbował w przyszłym, bo wiosna i lato, to podobno najlepsza pora na takie wielkie zmiany. Mój wzór do naśladowania, to …Przeczytaj cały wpis

Moje, nie moje zajęcia w Skarszewach

Po raz kolejny zostałem przemile zaskoczony przez „Zespół Terapeutyczny”, który opiekuje się mną w Skarszewach. Mama musi pójść do lekarza – w Gdańsku, na 14:15, tymczasem od 12:00 do 13:45 mam zajęcia w Skarszewach… szkoda wszystko odwoływać, zwłaszcza, że odkąd nie chodzę do „Krok po kroku”, ćwiczeń mam naprawdę mało. W tym tygodniu oprócz dwóch dni w Skarszewach, mam tylko 40 min. rehabilitacji w OWI, i koniec, nic więcej. Z drugiej strony szkoda jechać aż dwie godziny (tam i z powrotem), żeby posiedzieć godzinę na zajęciach grupowych i maksymalnie 10 minut u logopedy. Co tu zrobić? Hmmm… może zadzwonić? Mama dzwoni i za chwilkę wyruszamy.

Droga do Skarszew...

Droga do Skarszew…

Ktoś odwołał zajęcia, więc ja korzystam… zamiast mojego poniedziałkowego grafiku mam mieszany, tak aby wziąć udział w kilku zajęciach i zdążyć do lekarza. Zaczynam od zajęć z p. Kasią, z którą poznaję …Przeczytaj cały wpis

Ostatni dzień turnusu – małe podsumowanie

Strasznie się cieszę! Dziś jest ostatni dzień Turnusu w Skarszewach, a ja mam poczucie, że dałem się z siebie bardzo dużo i tyle samo do mnie wróciło, a może nawet więcej. Przez dwa tygodnie ciężko pracowałem z logopedami, pedagogami, psychologiem, rehabilitantkami. Miałem masaże, zabawy, ćwiczenia. Wszystko co robiłem tu w czasie Turnusu, a także to co robiłem wcześniej ćwicząc w OWI w Gdańsku i w Gdyni, w Krok po kroku, na Polankach, czy tu w Skarszewach przyczyniło się do tego, że osiągnąłem wspaniały sukces – potrafię czworakować! I nie jest to tam jakieś pitu pitu, ale prawdziwe czworakowanie. Dziś wieczorem… ale to powiem Wam na końcu 🙂

Póki co, śmigamy na ostatnie turnusowe zajęcia. Drogi mniej białe, za to drzewa jakby bardziej…

Całkiem zimowa droga do Skarszew

Całkiem zimowa droga do Skarszew

Zgodnie z planem zaczynam od zajęć z p. Emilką, która jest logopedą. Kiedy zaczynaliśmy razem pracować… dawno, dawno temu, nie byłem taki cierpliwy. Jednak wystarczyły trzy spotkania, abym się trochę oswoił i polubił te zajęcia. Dziś nadaje się na modela do masażu i mógłbym jeździć na zajęcia pokazowe dla studentów.

Oto filmik …Przeczytaj cały wpis