Marzec w pigułce

Mając tak ogromne zaległości najprościej by było oddzielić wszystko grubą kreską, zapomnieć i zacząć pisać na bieżąco – od teraz, od dziś. Ale tak się nie da! Tzn. dałoby się spokojnie, gdyby przez ten miesiąc nic się nie wydarzyło. Jednak u mnie zawsze się coś dzieje, a zwłaszcza wtedy, kiedy nie piszę, bo… brak wpisu nie oznacza nudy, tylko brak czasu.

Po miesiącu nie sposób jest opisać wszystko dokładnie, bo połowy już nie pamiętam, a druga połowa, z perspektywy czasu, nie jest już tak istotna, jak wydawała się na początku. No, a poza tym… klejenie jednego wpisu zajmuje mi zazwyczaj 1-2 godziny, jeśli jest film, to jeszcze więcej. Gdybym każdy dzień opisał teraz szczegółowo, zużyłbym do tego jakieś 50 godzin, których akurat nie mam. Przydałaby się taka szafa z Narnii, tylko że bez Narnii. Taka szafa, do której można wejść i pisać, podczas gdy świat poza nią stoi w miejscu i czeka aż z niej wyjdę. Jakby ktoś miał na zbyciu, niech koniecznie da znać! Wtedy wpisy będą codziennie!

To teraz w telegraficznym skrócie o tym …Przeczytaj cały wpis

Żegnajcie dzidziusiowe zabawki!

Przez pięć dni dzielnie pracowałem na turnusie. Byłem zmęczony to fakt, ale to normalne przy tak intensywnej pracy. Poza tym świetnie się trzymałem. Nie kaszlałem, nie smarkałem, nie miałem podwyższonej temperatury. A tu nagle w piątek wieczorem pojawia się gorączka. I to akurat wtedy, kiedy przede mną dwa dni wolnego! Idę spać z temperaturą 38,5°C. W nocy budzę się na siusiu. Docieram do nocnika, ale nie mam już siły na samodzielny powrót do łóżka. Wołam Rodziców na pomoc. Temperatura 39,5°C. Dostaję ibum forte, którym pluję ile się da. Nie lubię nowych smaków – dotyczy to również leków. Jednak to, czego nie udało mi się wypluć wystarcza na obniżenie temperatury do bezpiecznego poziomu. Kolejna dawka o 2:00.

Rano wstaję cały w skowronkach. Tata myśli: „Staszek zdrowy”, a tu klops. Wysoka temperatura wróciła. Znów mam ponad 39°, ale nie burzy to mojego dobrego humoru. Latam po mieszkaniu, hałasuję, bałaganię, śpiewam i gram na ukulele, albo na małej gitarce. Jest dobrze.39,5°CCały czas czuję się znakomicie i nie licząc wysokiej temperatury nic mi nie dolega. Gorączka spada po lekach, a potem, po kilku godzinach …Przeczytaj cały wpis

Piąty dzień pierwszego tygodnia

Miało być krok po kroku, dzień po dniu, ale tak się nie da. W środę i w czwartek na zajęciach byłem z Tatą (żeby Mama i Maniuta mogły się trochę nacieszyć dzidziusiowo-mamusiowym zwyczajnym życiem bez latania po turnusach), a jak jestem z Tatą, to materiału z zajęć raczej nie przynoszę. Nie ma zdjęć, nie ma filmów, nie ma o czym mówić.

Z racji turnusu, do przedszkola nie chodzę, ale Mama i owszem. Czwartkowym popołudniem wybiera się do Wielkiej Przygody żeby dowiedzieć się, jak sobie radzę. A radzę sobie całkiem nieźle i Mama jest ze mnie bardzo dumna i okropnie wzruszona. I tym, że chodzę tak chętnie, i tym że jestem taki samodzielny, i tym że coraz chętniej bawię się z dziećmi, i tym że tak fajnie uczestniczę w zabawach grupowych (co miała okazję zaobserwować na turnusie) i tym, że taki ze mnie zuch.opinia o Staszku Razem z p. Agnieszką omawia …Przeczytaj cały wpis

V Warsztaty Rozwoju Mowy z Metodą Krakowską i Numiconem – dzień pierwszy i drugi

Ktoś by mógł pomyśleć, że pracuję strasznie dużo i pewnie miałby trochę racji. Ale prawda jest taka, że odkąd poszedłem do przedszkola, czasu na naukę mam niewiele. W zeszłym roku trzy razy w tygodniu jeździłem do Skarszew, dwa-trzy razy w tygodniu na zajęcia z Metody Krakowskiej, dwa-trzy razy na rehabilitację, dwa razy na basen, raz na hipoterapię i od czasu do czasu na zajęcia w OWI.

Teraz nie mam kiedy jeździć, a mój grafik i tak jest wypełniony po brzegi. Większość czasu spędzam w przedszkolu – na zabawie. Indywidualnych zajęć mam tu niewiele – raz w tygodniu Dziecięca Matematyka z p. Kasią, dwa razy Metoda Krakowska z p. Iwonką i tyle. Dlatego, żeby nie stracić tego, co już potrafię i żeby nie wypaść z mojego pracowitego rytmu szukam zajęć na zewnątrz. Trzy razy w tygodniu (poniedziałek, wtorek i środa), przed przedszkolem jeżdżę na zajęcia z Metody Krakowskiej i raz (we wtorek) na Numicon. W środowe popołudnia mam basen. W czwartki, od niedawna, znów jestem w  Skarszewach i wtedy nie ma mnie w przedszkolu. Gdzieś pomiędzy tym wszystkim – rehabilitacja z Kukaszem.

Od dzisiaj „zaczynam ferie”. Oznacza to, że odpuszczam przedszkole, odpuszczam wszystkie zajęcia dodatkowe i zaczynam …Przeczytaj cały wpis

Kurczak mały na bilansie

Uwaga, uwaga! Mam już cztery lata, czyli naprawdę bardzo dużo! Przez ten czas w moim życiu wydarzyło się mnóstwo rzeczy. Mnóstwo ciekawych, mnóstwo trudnych i mnóstwo radosnych. Większość z nich (a może i wszystkie) opisałem na mojej stronie, dzięki czemu wszyscy dobrze mnie znacie. A jeśli jeszcze nie, to najprawdopodobniej dlatego, że nie przebrnęliście przez moją historię – przez moją stronę i jakieś 600 wpisów, które ją tworzą. Zaczęło się dawno temu, kiedy byłem jeszcze ziarenkiem, małym okruszkiem, który wił sobie gniazdko w brzuszku Mamy, a potem poszło… i tak trwa, aż do teraz.#Czterolatek #StaszekFistaszekNie będę wracał do tego, że czasem jest trudno, bo każdy wie. Życie nie zawsze jest proste, tym bardziej z dodatkowym chromosomem. Dlaczego? Ano dlatego, że niektóre rzeczy przychodzą trudniej i trzeba więcej pracować, żeby przyszły. Jak się nie robi nic, to niczego się nie osiąga. Samo niestety nie przyjdzie. Nie wystarczy leżeć na podłodze i czekać. To dlatego od samego początku …Przeczytaj cały wpis

Robaki we włosach*

#Staszek-FistaszekBardzo lubię włosy. Przede wszystkim dotykać, głaskać i czesać. Takiego mam bzika i już. I nie żebym zamieniał się w szkolną pielęgniarkę, ale od dziś lubię też kontrolować, sprawdzać i czujnym okiem zaglądać w czuprynę. Na pierwszy ogień idzie Mama. Podchodzę, patrzę i pytam:

– Kto tu mieszka?
– ?! – Mama zupełnie nie wie, o co mi chodzi.
– Robaki! Tak! – mówię zadowolony – Robaki we włosach!
– Nie mam robaków we włosach. – mówi Mama.
– Tu są robaki. – dodaję, zupełnie ją ignorując.

A potem, na pocieszenie, przytulam ją i dodaję:
– Moja Mama. Kocham.

Skoro miłość nie liczy chromosomów, to tym bardziej robaków, no nie?

A potem Mama sprawdza moje włosy i z wielką powagą stwierdza, że robaki są u mnie, ale ja nie dam się tak łatwo oszukać. W moich włosach mieszka ptaszek. A wiadomo, że jak jest ptaszek, to nie ma robaka.

Styczeń leci jak szalony, a ja przecież postanowiłem, że kilka razy w tygodniu będę z Mamą czytał po krakowsku. Skoro postanowiłem, to …Przeczytaj cały wpis

Nie zawsze można wygrywać

Zaraz Wam opowiem o tym, co teraz, ale najpierw wskoczę na chwilę w wehikuł czasu. W grudniu, przed świętami brałem udział w konkursie. Rzadko startuję w konkursach, a tym bardziej w konkursach piękności, ale jak to się mówi ryzyk-fizyk. Trochę stresu było, ale w sumie niewiele miałem do stracenia, a nagroda… też niewielka, ale dla mnie miała dość duże znaczenie. Gdybym wygrał, moja uśmiechnięta buzia zdobiłaby pierwszą stronę gdańskiego, świątecznego wydania Dziennika Bałtyckiego. Gdybym nie był zespolaczkiem, w ogóle by mnie ten konkurs nie interesował, ale zespół mam i tak sobie pomyślałam, że gdybym ja, chłopak z zespołem Downa wygrał taki konkurs, prześcignął idealnych chłopców, to byłoby to naprawdę super. Nie tylko dla mnie, ale i dla innych zespolaków. Nie wygrywa ideał, ale oryginał! A poza tym miałbym świetną okazję dotrzeć do tych, którzy mnie jeszcze nie znają. A kto się oswoi, ten się nie boi!
Przez chwilę byłem nawet na pierwszym miejscu i to było naprawdę świetne uczucie!Konkurs Dzienni BałtyckiNiestety ostatecznie wygrał …Przeczytaj cały wpis

Parę słów o byciu starszym bratem (staż – prawie 4 miesiące)

Dzisiaj święto, więc można spać. Elegancko, po cichutku wstajemy z Antosiem i tym razem nie budzimy Rodziców. To taka nowość, bo zwykle wołamy ich od 7:00. Tymczasem idziemy na siusiu, a potem grzecznie się bawimy. Kiedy jesteśmy głodni, przychodzi do nas Ciocia Gosia i zabiera do kuchni. Ja dostaję jogurcik, a Antoś przysmak z epoki PRLu – chlebki w mleku i jaju smażone na patelni. Rodzice śpią jak susły.

W południe… niespodzianka! Dziadek Michał wyruszył na spacer z Forestem i dotarł aż do nas!Mój Dziadziuś i ja Cieszę się na maksa! Bardzo, bardzo lubię mojego Dziadka i muszę się nim nacieszyć, zanim przyjdzie wiosna, zanim znów będzie musiał wyjechać do pracy, zanim zostawi mnie na długie miesiące.

Dziadek wychodzi, a ja idę z Mamą się uczyć. Mieliśmy ćwiczyć liczenie, ale Mama nie ma ani wprawy, ani konspektu, więc …Przeczytaj cały wpis

„PI Malisiu”, czyli o nowym sposobie na sylabki

Jak w każdy poniedziałek, wtorek i środę, wstaję bardzo wcześnie. Odwożę Antosia do szkoły (w te trzy dni ma na 8:00) i pędzę na swoje zajęcia. Dzisiaj zaczynam od klocków Numicon (i na klockach Numicon kończę, bo Magda ma jeszcze urlop). Iwona mówi, że muszę poćwiczyć liczenie w domu, bo ostatnio słabiej mi idzie. A już myślałem, że matematykę mam we krwi, jak Babcia Asia i że mimo zespołu, będzie ze mnie matematyk. W końcu całkiem nieźle mi szło poznawanie i rozumienie pojęć matematycznych (ciężki-lekki, pełny-pusty, gruby-cienki, mało-dużo, długi-krótki), kiedy pracowałem z p. Kasią w Skarszewach. Ale nie martwię się na zapas… w przedszkolu ćwiczę z p. Kasią, w „Ja Teżu” z Iwonką…

…w domu będę ćwiczył z Mamą (to jedno z postanowień noworocznych), a już niedługo wracam do …Przeczytaj cały wpis

Nowy Rok = nowa szansa

Od prawie miesiąca mam tytuł na kolejny wpis („Nie taki grzeczny, jak się Mikołajom wydaje”), ale czasu na pisanie jakoś nie było, więc i wpis się nie pojawił. Na nadrabianie zaległości jest już za późno, ale… co się odwlecze to nie uciecze i o moich humorach, łobuzerstwach i stawianiu na swoim jeszcze Wam kiedyś opowiem.

A teraz małe podsumowanie…

Rok 2015r. był chyba najbardziej niesamowitym ze wszystkich „roków”, które mam za sobą. Dla mnie, a właściwie dla całej naszej piątki, to rok wielkich zmian i wielkich osiągnięć, ale o tym wspomniałem już w poprzednim wpisie, więc nie będę się powtarzał. Odniosę się za to do moich noworocznych postanowień z ubiegłego roku:

Ad1) Pozbędę się pieluchy. – udało się! Od lutego 2015r. śmigam bez pieluchy w ciągu dnia, a od sierpnia także w nocy.
Ad2) Zacznę jeść jak człowiek – zamiast słoiczkowych papek, prawdziwe obiady, prawdziwe owoce, prawdziwe warzywa. – Guzik! Nic z tego! Nadal mam wielki problem z jedzeniem tego, co jest mi nieznane, ale mały postęp jest, bo zaczynam dotykać rączkami i językiem.
Ad3) Przynajmniej 3 razy w tygodniu będę robił coś miłego dla siebie (np. spotkanie z Przyjaciółmi, spacer nad morze, kąpiel w fontannie), a przynajmniej raz w miesiącu coś ekstra (np. wyjście do teatru na spektakl dla dzieci). – W sumie to na początku roku szło mi całkiem nieźle, na tyle nieźle, że wyrobiłem średnią za cały rok, bo potem była niestety tendencja spadkowa i czasu na przyjemności było coraz mniej.
Ad4) Będę regularnie czytał Wasze wiadomości i regularnie na nie odpowiadał – tak, aby oczekiwanie na odpowiedź nigdy nie przekroczyło tygodnia. – No cóż… choć bardzo się staramy, niestety nie bardzo nam się to udaje. Głównie dlatego, że wiadomości jest coraz więcej (e-mail na fb), a do odpisywania wciąż jest tylko jedna mama.
Ad5) Aktualne zaległości w odpowiadaniu na wiadomości zlikwiduję w ciągu tego tygodnia. Obiecuję! – To się udało!
Ad6) Regularnie będę prowadził moją stronę, tak abyście zawsze wiedzieli, co u mnie słychać. – wymyślając to postanowienie miałem na myśli „codziennie”, ale niestety z braku czasu, nie zawsze udaje mi się opisywać wszystko na bieżąco.
Ad7) Pojadę na prawdziwe wakacje! Przez ostatnie dwa lata tylko planowaliśmy, ale niczego nie udało nam się zrealizować. Mam nadzieję, że w tym roku się uda. – kolejny minus na mojej liście! Prawdziwych wakacji nie było!
Ad8) Nauczę się czytać sylabki, kontynuować sekwencje i składać skośne puzzle. – z czytaniem jest kiepsko, bo czytać nie lubię! Ale z sekwencjami i puzzlami radzę sobie świetnie.
Ad9) Nauczę się liczyć do pięciu. – póki co do trzech i czasem się zapominam, i zamiast „jeden, dwa, trzy”, liczę „jeden, jeden, jeden”, albo „jeden, dwa, osiem”.
Ad10) Będę odpowiadał na pytania otwarte. Póki co, bez problemu odpowiadam na zamknięte – np. „tak” na serek waniliowy i „nie” na obiad Rodziców. – tak jest! Zacząłem! Słucham, myślę, odpowiadam. Można już ze mną pogadać, chociaż czasem się zawieszam i zamiast odpowiadać, powtarzam końcówki pytań.
Ad11) Pójdę do przedszkola. Plan mam taki, że od września będę chodził 3 razy w tygodniu do przedszkola w Gdańsku, gdzieś w pobliżu domu. A w 2 pozostałe dni będę jeździł na zajęcia i do przedszkola w Skarszewach. – do przedszkola poszedłem, ale zamiast trzy razy w tygodniu, jestem tam codziennie. Za to do Skarszew, nie jeżdżę już wcale (póki co).nowy rok Nie wszystko się udało, ale co tam! Nowy Rok, to nowa szansa na poprawienie tego, co nie jest jeszcze …Przeczytaj cały wpis