Dziś mam wolne od zajęć, ale nie od przyjemności 🙂 Choć pogoda zupełnie jesienna – chmury, deszcz i zimno, to ja i tak jestem pogodny. Z rana przychodzi do mnie Mateuszek i bawimy się wesoło przez dwie godziny, a później… no cóż później powinienem zasnąć, ale coś mi się nie chce. Zasypiam dopiero ok 12:30. To niedobrze, bo za 1,5 h jestem umówiony w Parku Oliwskim z moją całkiem nową, całkiem małą, całkiem śliczną koleżanką. Chyba nie zdążę się wyspać.
O 13:30 zaczynamy się zbierać do wyjścia i niestety się budzę. Jestem niewyspany, więc i trochę marudny. Przechodzi mi w samochodzie. Mimo, że pogoda paskudna, ja mam się dobrze. Czekam w deszczu na Alicję i nową Ciocię, i już się nie mogę doczekać kiedy je w końcu poznam.Są! Hurrra, hurrra! Padać jakoś nie przestaje, więc idziemy się schować do kawiarni. Wszystkim daję do wiwatu, bo nie wiadomo czemu zaczynam głośno (bardzo głośno) płakać. Mama próbuje mnie zagadać, podkarmić, utulić, ale nie przynosi to długotrwałych efektów. Przestaję płakać tylko na chwilę i zaczynam od początku. Ulatniamy się w pośpiechu, a ja się uspokajam. Idziemy do Alicji domku. Będzie ciepło i sucho, i będę mógł czworakować. No to jesteśmy…
Alicja jest zupełnie malutka. Ma dopiero 3 miesiące, a nawet niecałe 3, bo urodziła się 19. czerwca. I tak jak ja, ma starsze rodzeństwo. Ja mam 4-latka Antosia, a Alcia ma 4-latkę Natalkę, którą prawie udało mi się poznać. I tak jak ja, Alicja ma o jeden chromosom za dużo, o którym poinformowała wszystkich radośnie, zaraz po przyjściu na ten świat. Kurczę, strasznie się cieszę, że mam nową koleżankę i nową Ciocię Żanetkę :*