Znów mam zaległości w wirtualnym świecie. Dobrze, że chociaż w rzeczywistości się ze wszystkim wyrabiam. Przede mną góry wiadomości na fecebooku i jeszcze większe góry na poczcie mailowej. Możecie mi wierzyć jednak na słowo, że każdą z tych wiadomości przeczytamy i na każdą odpowiemy, i naprawdę staramy się robić to systematycznie, ale musicie wziąć pod uwagę że jest ich strasznie dużo, a naszego wolnego czasu bardzo mało.
A teraz do rzeczy. W środę, jak to w środę jadę do Skarszew i dzisiaj wcale się nie spóźniam! Pękam normalnie z dumy, bo w sumie to nieczęsto mi się to zdarza. Idę na wszystkie moje zajęcia, a potem pakuję się i jadę do Magdy na moje czytanie. Tak mówię „czytanie”, ale przecież czytania nie mam tam za wiele. Trochę samogłosek, trochę sylabek i tyle. Ale to, co robię oprócz czytania też z czytaniem jest związane. Z czytaniem, z myśleniem, zapamiętywaniem, kojarzeniem, zachowywaniem odpowiedniej kolejności, składaniem kawałków w całość. I tak np. dzisiaj układam sobie puzzle dwuelementowe. Ostatnio układałem już trójelementowe, więc pozornie to żaden wielki wyczyn, ale Magda dba o to żeby nie było za łatwo, więc rozkłada przede mną sześć kawałków z których muszę ukręcić aż trzy oddzielne obrazki.
O 17:00 jadę jeszcze z Antosiem na konie – ja na hipoterapię, a Antoś na naukę jazdy. Jest ciemno i zimno, ale i tak jest dobrze. To jedne z moich najulubieńszych zajęć.
A w czwartek…
…znów jestem w Skarszewach. I zgadnijcie, kto tu jeszcze dzisiaj jest… no, no…, dobrze Wam idzie, już prawie… Jednak nie? Nadal nie wiecie? To ja Wam podpowiem… zaczyna się na „J” i kończy na „k”. Tak! To Jasiek! Po bardzo długiej przerwie, mój Przyjaciel przyjechał na swoje pierwsze zajęcia. Ale mimo tego, że jest tu z nami, mimo tego że ma się już dużo lepiej, nadal nie jest całkiem zdrowy i dlatego wszystkich Was proszę o dalsze wsparcie, o modlitwę, o paczki pozytywnych myśli, o kciuki. Niech każdy da to, co może i niech mój Jasiek w końcu stanie ta nogi. Tak przy okazji Wam przypominam, że Msza w intencji Jaśka jest już w poniedziałek o 17:00. Kto może przyjść, niech przyjdzie, a kto nie może być osobiście, niech będzie chociaż myślami. To dla mnie bardzo ważne!
A w Skarszewach, w dzisiejszym grafiku, pracy co nie miara.
- Muzyka, podczas której żegnamy się z jesienią. Po raz ostatni w tym roku śpiewamy piosenki o liściach, kasztanach, deszczu i jarzębinie, i po raz ostatni rozpalamy nasze ognisko…
- Zajęcia logopedyczne, na których ćwiczymy powtarzanie wyrazów trzygłoskowych. Zobaczcie, jak mi idzie, zwłaszcza w okolicach 1:37 🙂 Trochę zaskakuję p. Patrycję – nie tylko wymową, ale i wiedzą.
- W czasie długiej, 45- minutowej przerwy idę do mojego przedszkola (przy okazji zachęcam do oddawania głosów na naszą konkursową pracę pt. „Rezolutny krokodylek”).
- Logorytmika, na której zaczynamy najprawdziwszą zimę – lepimy kule śniegowe z papieru i robimy wojnę na śnieżki. Trochę się z tym zimnem nie zgadzam i trochę mnie ono przeraża, więc słonecznym kapeluszem próbuję się przed zimą uchronić.
- Zajęcia pedagogiczne, na których poznaję dzisiaj żaby i w zasadzie sam też zmieniam się w żabę. Kto mnie odczaruje?
Dzisiaj w Skarszewach to jestem normalnie do nocy. Jak wracamy jest zupełnie ciemno, a to dlatego, że po zajęciach idę do przedszkola, a po przedszkolu idę na zebranie (na którym jest grzeczny jak aniołek – siedzę u Mamy na kolanach i śpiewam radośnie) i zanim to wszystko się kończy, jest już czarna noc.
A to wcale nie koniec, bo przede mną jeszcze ćwiczenia z p. Łukaszem. W zasadzie mieliśmy je odwołać i wrócić już do domu, ale wyspałem się w drodze powrotnej, więc mam tyle siły, co tysiąc atletów i tyle energii co powerade.