Tak to już jest, że w każdy poniedziałek jadę do Skarszew na cały długi dzień. I tak to już jest, że te Skarszewy są strasznie daleko, więc trzeba jechać i jechać, a potem wracać, i wracać. I tak to już jest, że mimo że na długo i mimo, że daleko, to bardzo lubię tam być. To takie moje miejsce na Ziemi, do którego wracam z bananem na buzi. Czasem oczywiście mam lenia, albo bunt na wszystko, ale wystarczy, że Mama powie „jedziemy na muzykę, będzie la la la”, to jestem zwarty i gotowy – czapka na głowie, buty w garści, możemy jechać. Dzisiaj docieram nieco spóźniony (to nie moja wina), ale muzyka trwa na całe szczęście aż 45 minut, więc nawet jak trochę się spóźnię (czego bardzo nie lubię), zostaje mi nadal całkiem sporo czasu na granie, śpiewanie i tańczenie (co lubię bardzo mocno).Dzisiaj …Przeczytaj cały wpis
Wpisy w kategorii: Mój pamiętnik
Mam 32 miesiące i idę na mecz
Znowu mam zaległości, ale to nie moja wina, tylko Mamy. Mama wyjechała na kolejne szkolenie z Dorotkowa, a bez Mamy… wiadomo, jak bez ręki.
W środę…
…mkniemy do Skarszew. Tym razem zamiast trzech Sal Doświadczania Świata mam jedne zajęcia z p. Sylwią……jedną długą przerwę i jedne zajęcia z p. Kasią, na których utrwalam znajomość koloru niebieskiego. Idę jak burza! Serio, wszystko …Przeczytaj cały wpis
Smerfuję na niebiesko, zjeżdżam z pająkami i nigdzie nie jadę
To teraz o niedzieli
Pogoda, mimo że jest coraz zimniej, jest całkiem ładna. Niebo niebieskie, słońce świeci, wiatru brak. Dlatego jeszcze przed drzemką jadę w odwiedziny do Babci Asi. A jak się jest u Babci Asi, to większość czasu spędza się na działce albo w lesie. Dzisiaj jest trochę za zimo żeby siedzieć w piaskownicy, ale jest idealnie żeby poszaleć z Babci psem – Forestem. Ja rzucam (nie dalej niż na metr), Forest łapie, Forest przynosi, ja podnoszę, ja rzucam, Forest łapie, Forest przynosi, ja podnoszę, ja rzucam, Forest łapie, Forest przynosi, ja podnoszę, ja rzucam, Forest łapie, Forest przynosi, ja podnoszę, ja rzucam, Forest łapie, Forest przynosi, ja podnoszę, ja rzucam, Forest łapie…
Do lasu też idziemy. Chcieliśmy na grzyby, ale …Przeczytaj cały wpis
Co je pies?
Znów mam zaległości, ale musicie mi wybaczyć. Pięć dni bez Taty robi swoje – ze wszystkim nadążam, tylko nie z pisaniem, pisanie ciągle odkładam. A i nastroju ostatnio nie miałem żeby opowiadać o tym co u mnie. Teraz jest już lepiej, więc nadrabiam.
Z wtorku na środę…
…Antoś spał u Babci, więc rano mamy z Mamą trochę więcej czasu. Nie musimy jechać do przedszkola, tylko cyk na obwodnicę i do Skarszew. Niestety na obwodnicy są teraz roboty drogowe, więc musimy zjechać z niej szybciej, żeby nie tkwić w korku. Ale ponieważ dużo osób nie chce tkwić w korku na obwodnicy, to dużo zjeżdża tam, gdzie my i wtedy razem tkwimy sobie w korku, tyle że gdzieś indziej. Docieramy z lekkim poślizgiem i zaraz po 8:30 lądujemy na zajęciach u p. Sylwii. Ostatnio cały czas ćwiczymy rączkę – malujemy, rysujemy, lepimy, nawlekamy, kolorujemy itp. I kiedy tak koloruję, to nie zawsze udaje mi się zmieścić w konturze, bo niby blokada jest, a jednak nic nie trzyma. P. Sylwia przygotowała więc dla mnie specjalne koło, które ma wypukły kontur. Będzie mi on pomagał w trzymaniu się wewnątrz mojej kolorowanki.Dzisiaj tak …Przeczytaj cały wpis
Pierwsze zajęcia w Klubie Malucha Nadzwyczajnego, a ja mówię „taki sam” i wiem, co to znaczy.
Dzisiaj wystartował Klub Malucha Nadzwyczajnego. Odstawiam Antosia do przedszkola i razem z Mamą, jadę na pierwsze w tym sezonie zajęcia. W zeszłym roku było nas dużo, w tym roku… póki co, jestem tylko ja i Szymek. W zeszłym roku było daleko, bo aż w Kowalach, w tym roku jest całkiem blisko – vis-à-vis Szpitala Wojewódzkiego. Zajęcia zaczynają się o 9:00 – najpierw jest piosenka na powitanie, a potem zaczynamy rozbudzać zmysł dotyku…
Druga godzina (od 10:00 do 11:00) przeznaczona jest …Przeczytaj cały wpis
Poznaję kolor niebieski
W piątek…
…jesteśmy jeszcze wszyscy w komplecie. No prawie wszyscy. Antoś jest w przedszkolu, a ja w domu – razem z Mamą i z Tatą. O 10:30 mam wizytę u okulisty. Dawno nie byłem, więc trzeba sprawdzić co i jak. Nie jest łatwo ocenić wzrok takiemu maluchowi jak ja, ale z tego co pani doktor obserwuje wynika, że wady żadnej nie mam i okulary nie są mi potrzebne. Do domu mam zadane, aby raz na jakiś czas zasłaniać oczko – raz lewe, raz prawe, aby sprawdzić, czy na każde z nich widzę jednakowo dobrze, tzn. czy buntuję się jednakowo przy każdym z zasłoniętych oczek. Następna wizyta, połączona z zakraplaniem oczka, będzie dopiero we wrześniu 2015. roku.Po badaniach …Przeczytaj cały wpis
Cucina italiana
Wcześnie rano odstawiam Antosia do przedszkola i pędzę do Skarszew. Docieram na czas i idę na muzykę, ale muzyki nie ma. Co za pech!
Zamiast śpiewu, gitary i tańca, idę do przedszkola. Zostaję 45 minut i ruszam na zajęcia z p. Patrycją. Dzisiaj mamy trening jedzenia. Mama przyniosła ugotowaną marchewkę i kawałek indyka (też ugotowanego). Pani Patrycja robi mi masaż, a Mama się zmywa żebym nie szukał w niej ratunku. Mimo wielu prób… nie próbuję! Kawałki indyka, które udało się p. Patrycji przemycić do mojej buzi, natychmiast wypluwam. Wystawiam język na zewnątrz i ręką zgarniam wszystko na podłogę. I tyle by było z mojego trenowania. Pani Patrycja daje Mamie zadania domowe, aby gotowała mi obiadki podobne do tych w słoikach i mieszała je pół na pół z oryginałem. To zadanie nr 1. A zadanie nr 2 jest takie żebym …Przeczytaj cały wpis
Z trudem i powoli, ale przypominam sobie, że jednak potrafię
Wtorek
Dzisiaj to mam naprawdę dużo na głowie. Najpierw OWI, potem zajęcia prowadzone Metodą Krakowską, potem znów OWI, a po południu jeszcze warsztaty. Ledwo, ale ogarniam.
Na zajęcia z krakowskiej jadę do Gdyni, do Nowej Magdy. W zeszłym tygodniu miałem spory kłopot, bo zupełnie odzwyczaiłem się od zajęć, a poza tym Nowa Magda była jeszcze bardziej nowa niż dzisiaj. I miejsce też było bardziej nowe. Dzisiaj idzie mi znacznie lepiej, choć to nie jest jeszcze to, co było przed wakacjami. Samogłoski …Przeczytaj cały wpis
Jestem przedszkolaczkiem na 2/5 etatu
Weekend spędzamy z Tatą, a Mama po raz kolejny jedzie do Torunia na bezpłatne warsztaty w Dorotkowie. Zostało ich niewiele, a naprawdę warto skorzystać. Kto jest rodzicem dziecka niepełnosprawnego, wolontariuszem, albo terapeutą, niech koniecznie tam zajrzy!
W piątek…
…idziemy na hipoterapię – ja i na jazdę konną – Antoś. Normalnie mamy konie w środę, ale że ostatnio mieliśmy szczepienie, to zajęcia przenieśliśmy na dzisiaj. Antoś ledwo zaczął, a już jest 3 klasy wyżej niż ja. Jeździ przodem, jeździ tyłem, na siedziaka, na leżaka, na stojaka, na lonży i całkiem sam, a ja ciągle z Agatą albo z Bogną za plecami. I raz też z Antosiem!
Mama wraca już w sobotę wieczorem, więc nie byliśmy zbyt długo zdani sami na siebie. Tata wymęczony, choć to tylko dwa dni. Przynajmniej sprawdził na własnej skórze, że siedzenie w domu, wcale nie oznacza leniuchowania. Razem z Antosiem potrafimy świetnie zorganizować Rodzicom „czas wolny”, tak aby przypadkiem się nie nudzili.
Wróciła piękna pogoda, więc w niedzielę…
…jedziemy do Babci Asi na działkę i na spacer do lasu.
Mimo, że wracamy od Babci późno, po kolacji i w piżamach, wcale nie zasypiam w drodze. Za to Antoś pada jak kawka i Tata zanosi go prosto do łóżeczka. Ja jeszcze robię siusiu na nocnik, zmieniam pieluchę i myję zęby. Teraz jestem gotowy i mogę iść spać.
Nowy tydzień, nowe wyzwania!
Jak w każdy poniedziałek odwożę Antosia do przedszkola, a potem razem z Mamą jadę do Skarszew. Od dzisiaj będę przedszkolaczkiem. Na razie tylko dwa razy w tygodniu, bo po pierwsze mam za dużo zajęć żeby zmieścić więcej przedszkola (choć w planach mam jeszcze dwa dni w gdańskim przedszkolu), a po drugie Mamie wcale nie jest łatwo się ze mną rozstać. Najpierw jednak idę na muzykoterapię…Aktualnym hitem nr 1 jest dla mnie piosenka o ufoludkach. Nie mogę się opanować i jak tylko lecą pierwsze dźwięki, natychmiast zaczynam tańczyć.
Następne zajęcia mam u p. Sylwii. Dzisiaj trenuję moją rączkę. Najpierw masaż, którego Mama okropnie mi zazdrości…… a potem maluję, co się da. Niby na drzwiach wisi wielka kartka i na tej kartce powinienem się zmieścić, ale nie mogę się oprzeć wtykaniu pędzla w dziurkę od klucza. Może ktoś będzie akurat przechodził za drzwiami i go smyrnę pędzlem po spodniach? Brzmi kusząco 😉
Kto chce zobaczyć, jak masować dłonie i przedramiona żeby było miło, to Mama wszystko nagrała…
Potem mam jeszcze zajęcia u psychologa i naukę „niebieskiego” u p. Kasi. Pani Kasia chwali moje rozgadanie i powtarzanie. Najbardziej podoba się jej moje „dziękuję” i słowo „kolor”, które mówię, kiedy pokazuje mi i nazywa coś niebieskiego.
Po tych wszystkich zajęciach zjadam drugie śniadanie i o 12:00 idę na plac zbaw, gdzie czekają na mnie przedszkolaki. Myślałem, że idziemy w tamtym kierunku, bo wybieramy się w odwiedziny do królików. Czuję się trochę rozczarowany takim obrotem spraw, jednak p. Justyna szybko się mną zajmuje i o królikach wkrótce zapominam. Dzisiaj jest dobry dzień na bycie przedszkolaczkiem, bo są zajęcia taneczne, a ja przecież uwielbiam śpiew, taniec i muzykę. Niestety jestem zbyt zmęczony żeby w nich uczestniczyć i zaczynam się pokładać, więc wracam z panią na salę i zasypiam. Po drzemce, zjadam obiadek – niestety nadal słoikowy, idę na kibelek i wracam do dzieci. Czas się pobawić z przedszkolakami.
Kiedy wreszcie się zjawia, sam nie wiem, czy płakać, czy się śmiać. Bródka mi lata, oczy się szklą i pędzę ze wszystkich sił. Byłem tu zaledwie 3h, z czego część czasu przespałem, ale przyznam się, że trochę się bałem, że zostanę tu na zawsze. Na szczęście Mama wcale o mnie nie zapomniała i przychodzi po mnie zaraz po 15:00. Pierwsze koty za płoty!
PS Wcale nie płakałem!
I jeszcze coś mam dla Was. Coś, co sam dostałem od moich Przyjaciół – Julki i Antosia z Mikołajek! Z pozdrowieniami dla wszystkich, którzy nie mają uprzedzeń i nie boją się inności 🙂
Wracamy do Krakowskiej
Myślałem, że zacznę mój wtorek…
…od zajęć w Klubie Malucha Nadzwyczajnego, ale okazało się, że zaczną się dopiero za dwa tygodnie. Zajęcia będą 23. i 30. września, 7., 14., 21. i 28. października oraz 4. i 18. listopada. W sumie 8 spotkań. Chciałbym nie opuścić żadnego, bo to świetna zabawa, ale nie wiem czy dam radę. Bo po pierwsze muszę w moim napiętym grafiku znaleźć miejsce dla OWI, a po drugie miałem zostać przedszkolaczkiem, a wtorki i piątki, to jedyne dni, kiedy nie jadę do Skarszew.
Dzisiaj nie idę więc do klubu. Zabawa odpada, ale obowiązki nie i o 11:30 jestem już w Gdyni, na pierwszych po wakacjach zajęciach prowadzonych Metodą Krakowską. Nie powiem żeby szło mi dobrze, ale mogę się wytłumaczyć. Po pierwsze zostałem wyrwany z drzemki, po drugie zajęcia są w nowym miejscu, po trzecie z nową Magdą …Przeczytaj cały wpis